Na portalu „Auto Świat” pojawił się tekst krytykujący masowe „Strefy 30” w Warszawie i absurdalne utrudnienia dla kierowców. Autor przyznaje, że popierał postulaty o „bezpieczeństwie”, ale w swej naiwności nie zrozumiał, że to były tylko preteksty do tego, by utrudnić ludziom życie. Łukasz Warzecha z kolei ostrzega, że podobna polityka przeciwko kierowcom stosowana jest w kolejnych miastach, więc problem wkrótce będzie dotyczył całego kraju.
Autorem tekstu jest Maciej Brzeziński. Zaraz na początku przyznaje, że „nie miałem nic przeciwko ograniczeniom, bo rozumiem, że w miejscu, gdzie dom jednorodzinny stoi przy domu i dzieci jeżdżą na rowerach, trzeba zwolnić, choćby i do 30 km na godz.”
„Od tego czasu wiele się jednak zmieniło, bo już nie mam żadnej drogi, którą można objechać garby – one są wszędzie i to w wersji wręcz ekstremalnej. Mało tego: na sąsiadujących ulicach w ciągu tylko jednego tygodnia pojawiło się kilkanaście 'wynalazków’, które robią coś więcej, niż tylko spowalniają ruch” – czytamy.
Należy zaznaczyć, że pod hasłem „bezpieczeństwo” władze zawsze wprowadzają ograniczenie wolności oraz uderzają w majątek ludzi. Co do zasady każdy powinien się sprzeciwiać tego typu postulatom. Niestety, współcześni Polacy lubią być trzymani „za twarz” i potem budzić się z ręką w nocniku.
„Na stronach miasta Warszawy czytam, że strefa 'tempo 30′ ma nie tylko zapobiegać wypadkom drogowym, lecz także zwiększy płynność ruchu drogowego i i wyprowadzi ruch tranzytowy z obszarów zamieszkania. To zwykłe kłamstwa – tak to wygląda” – napisał Brzeziński.
Podaje jako przykład ul. Polnych Kwiatów, gdzie niedawno wprowadzono nową „strefę 30”. Ponadto „pojawiły się niezwykłe urządzenia spowalniające ruch: drogę naturalnie dwukierunkową zwężono za pomocą wysepek i słupków o połowę – tak, by dwa pojazdy nie mogły się minąć”.
„Oczywiście, ustawiono znaki mówiące, kto jedzie pierwszy, a kto czeka. Oprócz tego pomiędzy słupkami — a jakże — położono 'śpiącego policjanta’. Skutek? Trzeba zwolnić nie tylko dlatego, że tak każą znaki drogowe i nie tylko dlatego, że leży przeszkoda na drodze. Bardzo często trzeba się też zatrzymać, bo jadą samochody z przeciwka” – czytamy na auto-swiat.pl.
Autor wyjaśnia, że wzdłuż tej ulicy nie ma gęstej zabudowy, a bezpośrednio przy niej nie ma w ogóle budynków. Od siebie mogę dodać, że największy ruch wywołują stada dzików.
Ruch nie upłynnił się, lecz teraz kierowcy muszą zatrzymywać się pośrodku niczego. Podobne przeszkody ustawiono w okolicy co 200-300 metrów.
„Niektórzy mieszkańcy tej okolicy, aby dojechać do do normalnej drogi, muszą przejechać po garbach ok. 4 km. I najważniejsze: zrobiło się niebezpiecznie, o czym sam się już przekonałem; w ciągu jednego tygodnia dwukrotnie jakiś nieprzytomny kierowca jechał w moją stronę 'na czołówkę’ — bo nie do wszystkich dociera, jaka jest kolejność przejazdu na zwężeniach” – napisał Maciej Brzeziński.
Następnie zwrócił uwagę, że w Warszawie „mnożą się” nie tylko strefy 30, ale też strefy zamieszkania. W nich ograniczenie prędkości wynosi 20km/h.
„Jest ich coraz więcej I to w takich miejscach, gdzie nikt nie mieszka albo mało ludzi mieszka — a chodzi ni mniej ni więcej tylko o to, że jest to niedrogi sposób na jeszcze mocniejsze dokręcenie śruby kierowcom” – stwierdził autor.
„Dopóki ograniczenia prędkości i towarzyszące im garby były obecne tylko na niektórych uliczkach, rzeczywiście opłacało się czasem pojechać na około. Niektórzy tak robili, bo np. nie lubią niszczyć swoich samochodów. Obecnie omijanie gęściej zabudowanych ulic straciło sens (przynajmniej dla mnie), bo nie ma jak ich ominąć. Jeśli ktoś ma nadzieję, że jadąc na południe, wybiorę się jednak na zachód tylko dlatego, że w tym kierunku prowadzi jedyna wygodna droga z normalną nawierzchnią bez garbów i zwężeń, to głęboko się myli. Nie, nie będę, jadąc do sklepu oddalonego o 4 km, nadkładał dodatkowych 8 km tylko dlatego, żeby ominąć kawałek strefy 30. Jak to dobrze, że kupiłem mocnego SUV-a, a nie jakieś kombi z niskim i delikatnym zawieszeniem” – czytamy dalej.
Ponadto wyznał, że obecnie wybiera drogi, które dawniej omijał ze względu na gęstą zabudowę i przeszkody.
„Te stare wyniesienia skrzyżowań są niczym w porównaniu do obecnie instalowanych 'kwadratów'” – podkreślił.
„Ale połączyć poziomą przeszkodę na jezdni ze zwężeniem jej to już jest — moim skromnym zdaniem — głupota. Ukarani są wszyscy: zarówno tak zwani piraci drogowi jak i normalni kierowcy, którzy muszą jeździć po garbach, a także zatrzymywać się w środku niczego, aby przepuścić inne samochody. Co to ma wspólnego z płynnością ruchu? Szkoda samochodu, szkoda paliwa, szkoda, że powstaje zbędny hałas” – napisał Brzeziński.
„No, chyba że nie chodzi tylko o prędkość, lecz także o zohydzanie ludziom jazdy samochodem. Jeśli tak, trzeba było to powiedzieć od razu” – podsumował.
Tu należy zaznaczyć, że rządzący – czy to krajem czy samorządem – co do zasady kłamią. Niemal żaden nigdy nie przyzna, że chodzi o zohydzenie życia czy kradzież. Rozpoznawać to powinien rozumny i wolny człowiek.
Niestety, takowych lżono jako „niedbających o środowisko”, gdy można było protestować i to zatrzymać. Teraz jest już po ptakach.
Tekst udostępnił dalej z komentarzem Łukasz Warzecha. Zwrócił uwagę, że problem zaczyna dotyczyć już nie tylko Warszawy, ale także innych miast w Polsce.
„Dobry tekst na stronie Auto Świata, pokazujący, że władzom Warszawy (ale podobnie wygląda to w wielu innych miastach) zależy nie na żadnym bezpieczeństwie, tylko na zohydzeniu korzystania z własnego samochodu” – skomentował na X Łukasz Warzecha.
Mateusz Soboń ma podobne zdanie.
„Celem jest wypchnięcie biedoty do zbiorkomu, żeby nie przeszkadzała tym jeżdżącym drogimi autami na baterie. Co prawda, można by budować infrastrukturę, ale to kosztuje, więc zamiast tego można np. wprowadzić taką Stefę Czystego Transportu i już jest luźniej” – skwitował Soboń.
Oczywiście, że tak. Celem jest wypchnięcie biedoty do zbiorkomu, żeby nie przeszkadzała tym jeżdżącym drogimi autami na baterie.
Co prawda, można by budować infrastrukturę, ale to kosztuje, więc zamiast tego można np. wprowadzić taką Stefę Czystego Transportu i już jest luźniej.— Mateusz Soboń (@matsobon) October 21, 2025
Dominik Cwikła