25 września br. po trwających miesiąc rozmowach koalicyjnych został zaprzysiężony nowy rząd litewski, na którego czele stanęła 44-letnia Inga Ruginiene. Jest to już drugi gabinet, jaki powstał w tym kraju po ubiegłorocznych jesiennych wyborach do parlamentu.
Nadmieńmy, iż w zeszłorocznej elekcji triumfowała Litewska Partia Socjaldemokratyczna (LSDP), która uzyskała 19,32 proc. głosów, co przełożyło się na 52 ze 141 wszystkich do zdobycia mandatów. Dało to wspomnianym socjaldemokratom możliwość stworzenia nowej koalicji rządowej.
„Prywatyzacja państwa”, czyli geneza zmiany rządu
Kierownictwo poprzedniego rządu objął przed rokiem były wicemer Wilna Gintautas Paluckas. Oprócz LSDP w skład gabinetu weszły jeszcze dwie inne partie: centrolewicowy Związek Demokratów „W imię Litwy” Sauliusa Skvernelisa, premiera w latach (2016–2020), a także antyestablishmentowy Świt Niemna. Jego założyciel Remigijus Żemaitaitis jest sądzony za podżeganie do nienawiści wobec Żydów. On sam odrzucił te oskarżenia, twierdząc, że w swoich wpisach w mediach społecznościowych krytykował działania Izraela wobec Palestyńczyków w strefie Gazy, a nie naród żydowski. Te wyjaśnienia ze względu m.in. na panującą polityczną poprawność niewielu jednak przekonały. Wobec powyższego wejście do koalicji rządzącej wspomnianych nacjonalistów wywołało kontrowersje nie tylko na Litwie, ale nawet w kongresie USA. Socjaldemokraci swoją decyzję o dokooptowaniu partii Zemaitatisa tłumaczyli tym, że nie mieli po prostu innego wyboru.
Wprawdzie lider rządzącego w poprzedniej kadencji konserwatywnego „Związku Ojczyzny” Gabrielius Landsbergis uznał za możliwy alians jego partii z LSDP, jednak w obozie socjaldemokratów nikt tej alternatywy nie potraktował poważnie. Na Litwie nie ma bowiem tradycji wielkich koalicji lewicy z prawicą, takich jak w Austrii, Belgii czy Holandii.
Przez kilka następnych miesięcy rząd Paluckasa realizował w symbiozie z koalicjantami swój prosocjalny program wyrównywania różnic majątkowych i społecznych. Tymczasem pod koniec lipca premier został zmuszony podać się do dymisji.
Co go do tego skłoniło? Pierwsze niejasności wokół jego osoby pojawiły się w czerwcu tego roku, kiedy dochodzenie dziennikarzy śledczych wykazało jego powiązania z biznesmenem Darijusem Vilcinskasem, w tym kupno od niego mieszkania za 230 tys. euro i przejęcie przez tegoż biznesmena zniszczonego pałacu w Wilnie, wartego wg szacunków 6 mln euro (Paluckas był wtedy wicemerem stolicy). Kolejną brzydko pachnącą sprawą były interesy, jakie lider LSDP prowadził poprzez spółkę Garnis (premier miał w niej udziały). Firma ta otrzymała 200 tys. euro od krajowego banku rozwoju ILTE, którego jedynym właścicielem jest Ministerstwo Finansów podległe szefowi rządu. W te machinacje biznesowe zaangażowani też byli krewni Paluckasa, m.in. jego bratowa, właścicielka spółki Dankor. Uzyskała ona z funduszy UE 130 tys. euro na zakup od wspomnianej firmy Garnis bateryjnych systemów magazynowania energii. Dodajmy, iż rzeczona spółka premiera wykorzystywała przyznane środki niezgodnie z przeznaczeniem.
Opozycja określiła te działania jako ,,prywatyzację państwa” i zażądała rezygnacji Paluckasa z pełnienia funkcji szefa rządu. Prezydent Nauseda zajął nieco łagodniejsze stanowisko niż przeciwnicy rządu. Tym niemniej uznał, że sprawa ta ,,podważa wiarygodność Litwy w zarządzaniu funduszami UE” i dał premierowi dwa tygodnie na wyjaśnienie zarzutów. Lider LSDP nie podjął jednak tego wyzwania i 31 lipca podał się do dymisji.
Zmiana władzy
Po rezygnacji Paluckasa socjaldemokraci przedstawili cztery kandydatury na stanowisko premiera, w tym Polaka – Roberta Duchniewicza. Kim jest ten młody 34-letni polityk? Swój prestiż w partii zbudował na wygranej w wyborach na mera rejonu wileńskiego. Było to wydarzenie bez precedensu.
Po raz pierwszy od prawie trzydziestu lat urzędnikiem na tym stanowisku został polityk, który nie pochodził z Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin (AWPL-ZChR). Ponadto należy wspomnieć, że Duchniewicz należy do wąskiej grupy naszych rodaków, którzy nie chcieli robić kariery politycznej w ramach ugrupowania Waldemara Tomaszewskiego.
Wracając jednak do schedy po Paluckasie, ostatecznie rzeczony mer rejonu wileńskiego postanowił zrezygnować z ubiegania się o tę drugą po prezydencie godność państwową. W tej sytuacji na stanowisko premiera powołana została wspomniana Inga Ruginiene. Ta stosunkowo młoda działaczka weszła do polityki dość późno, bo dopiero w 2024 roku. Wtedy to została wybrana na posłankę do litewskiego sejmu. W rządzie Paluckasa pełniła funkcję ministra płacy i opieki socjalnej. Wcześniej przez wiele lat była etatowym pracownikiem związków zawodowych.
26 sierpnia br. została oficjalnie zatwierdzona na stanowisko premiera. Jednak utworzenie nowej Rady Ministrów i rozmowy z tym związane okazały się dla Ruginiene dość trudne. Koalicję rządową opuścił bowiem Związek Demokratów, który odmówił współpracy ze Świtem Niemna. Wobec powyższego do dwóch dotychczasowych koalicjantów, czyli LSDP i partii Remigijusa Żemaitaitisa dokooptowano Związek Rolników i Zielonych (LVŻS) i tworzący z nim frakcję w parlamencie wspomniany AWPL-ZChR.
Najbardziej lewicowy premier
Wróćmy jednak do osoby nowej szefowej rządu. Ruginiene jest przedstawiana w mediach jako najbardziej lewicowy premier Litwy od czasu odzyskania przez ten kraj niepodległości w roku 1990. Popiera ona bowiem czterodniowy tydzień pracy, związki osób tej samej płci oraz prawo kobiet do aborcji. Opowiada się też za podniesieniem świadczeń społecznych i płacy minimalnej. Pozycja Ruginiene w partii socjaldemokratycznej nie jest zbyt silna. Funkcję przewodniczącego tego ugrupowania pełni bowiem Mindaugas Sinkievicius. To on był głównym rozgrywającym w tworzeniu koalicji rządowej. Opozycja zarzuca nowej premier brak doświadczenia politycznego, o czym miałby świadczyć długi i chaotyczny proces tworzenia gabinetu. Jej braku profesjonalizmu obnażyły zdaniem przeciwników rządu nominacje na stanowiska ministerialne oparte na układach, a nie na kompetencjach. Przedstawiony przez Ruginiene 25 września br. program koalicji jest oparty na dwóch filarach: polityce socjalnej i obronności państwa, w tym zwiększeniu na ten cel wydatków do 5 proc. PKB i dalszym wspieraniu Ukrainy.
W polityce zagranicznej ważnym zadaniem władz ma być normalizacja stosunków dyplomatycznych z Chinami. Ponadto plany rządu zakładają wzrost wysokości emerytur i wynagrodzeń w sektorze publicznym, większe inwestycje w strukturę drogową i lepsze warunki dla przedsiębiorczości. Premier zapowiedziała też, że nie będzie podwyższać ciężarów fiskalnych poza podatkiem dla banków oraz akcyzą na alkohol i wyroby tytoniowe.
Warto też wspomnieć o składzie personalnym rządu Ingi Ruginiene. Otóż wśród 14 jego członków znalazło się dwoje Polaków: Rita Tomasuniene zgłoszona przez AWPL-ZChR i Władysław Kondratowicz reprezentujący LDSP. Pierwsza z wymienionych osób objęła w nowej Radzie Ministrów tekę szefa resortu sprawiedliwości. W latach 2019–2020 Tomasuniene była ministrem sprawiedliwości we wspomnianym rządzie Sauliusa Skvernelisa. Ponadto jest godną zaufania i bliską współpracownicą lidera polskiej mniejszości Waldemara Tomaszewskiego. Co więcej cieszy się też poparciem prezydenta Gitanasa Nausedy, który w czasie rozmów nad tworzeniem rządu stwierdził, iż jest ona doświadczonym politykiem i sprawdzi się na każdym stanowisku. Wspomniany Władysław Kondratowicz początki swojej kariery politycznej związał z AWPL. Później opuścił jej szeregi i przeszedł do obozu socjaldemokratów. Z ramienia tej partii pełnił najpierw funkcję wiceministra komunikacji, a w rządzie Paluckasa awansował o szczebel wyżej i wykonywał tak jak i obecnie obowiązki ministra spraw wewnętrznych.
Socjal na serio czy tylko w deklaracjach
Wróćmy jeszcze do wspomnianego exposé i spójrzmy na nie pod kątem wyzwań, jakie stoją przed krajem nad Wilią i Niemnem w przyszłości. Otóż wystąpienie premier Ruginiene zawiera niewiele postulatów prorozwojowych, dużo jest w nim natomiast obietnic, zwłaszcza tych socjalnych.
Z drugiej jednak strony należy być ostrożnym w snuciu zbyt czarnych prognoz dla Litwy na następne lata. Dlaczego? Wskazują na to choćby następujące fakty: poziom zadłużenia Wilna jest najniższy w UE (38proc.), a deficyt tego kraju za rok ubiegły wynosi tylko 0,3 proc. Ponadto Litwa jest krajem o dynamicznie rosnącej ekonomice i relatywnie prorynkowym, czego potwierdzeniem jest jej 33 miejsce w światowym rankingu wolności gospodarczych. Warto też zauważyć, że litewscy socjaldemokraci mają dość długi staż w rządzeniu państwem (12 lat z przerwami) i jak dotąd nie spowodowali większych perturbacji w tamtejszej ekonomice. Można więc z dużym prawdopodobieństwem założyć, że Litwa nie zejdzie z dotychczas obranego wolnorynkowego kursu i będzie nadal jednym z najlepiej rozwijających się krajów UE.