Strona głównaMagazynJak ukraść wybory, czyli „Russiagate” powraca

Jak ukraść wybory, czyli „Russiagate” powraca

-

- Reklama -

„Russiagate”, „Russian Collusion” czy „Russian Hoax”, to określenia nieco zapomniane i nie tak medialne, jak sprawa pedofila Jeffrey’a Epstaina i jego „lista klientów”. Ale określenia te wracają, z oskarżeniami i prokuraturą w tle.

Tulsi Gabbard, dyrektor wywiadu narodowego, ogłosiła bowiem 18 lipca, że przedstawi Departamentowi Sprawiedliwości „przytłaczające dowody” wskazujące na to, że ówczesny prezydent Barack Obama i jego zespół ds. bezpieczeństwa narodowego, konspirowali przeciwko Donaldowi Trumpowi po wyborach w 2016 r., w których pokonał Hillary Clinton. I tak Gabbard uczyniła.

Prokurator generalna Pam Bondi poleciła prokuratorom federalnym wszczęcie śledztwa przed wielką ławą przysięgłych w sprawie oskarżeń przeciwko członkom administracji byłego prezydenta Obamy z ramienia Partii Demokratycznej, którzy mieli sfabrykować informacje wywiadowcze na temat ingerencji Rosji w wybory w 2016 r.

Polecenie Obamy

Po zwycięstwie republikanina jego przeciwnicy stawiali tezę, że został gospodarzem Białego Domu dzięki Rosjanom. W ostatnich dniach swojej prezydentury Obama – jak twierdzi Gabbard – naciskał na funkcjonariuszy wywiadu, aby „wyolbrzymili dowody” na rosyjską aktywność w wyborach i zmowę Rosji ze sztabem Trumpa.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

Dyrektor upubliczniła dokumenty z tamtego okresu, mające dowodzić istnienia „zdrajczego spisku” mającego na celu osłabienie prezydenta Trumpa, podważenie uczciwości wyborów i przekonanie opinii publicznej, że w jego zwycięstwie w 2016 r. było coś nielegalnego.

Gabbard wyjaśniła szczegóły w telewizji Fox News: „Ponad sto dokumentów, które opublikowaliśmy w piątek, szczegółowo opisuje i dostarcza dowodów na to, jak ten zdradziecki spisek był kierowany przez prezydenta Obamę, zaledwie kilka tygodni przed jego planowanym odejściem z urzędu, po tym jak prezydent Trump został już wybrany. To nie jest kwestia demokratów ani republikanów, to kwestia tak poważna, że powinna dotyczyć każdego Amerykanina, ponieważ dotyczy integralności naszej demokratycznej republiki”.

Dyrektor Gabbard twierdzi, że w grudniu 2016 r., po zwycięstwie Trumpa w wyborach prezydenckich, funkcjonariusze wywiadu przygotowali ocenę, która wykazała, że Rosja nie miała możliwości wpłynięcia na wynik wyborów – to znaczy że nie zhakowała maszyn do głosowania, nie skorumpowała wpływowych osób i mediów, bo nie miała żadnej możliwości, aby faktycznie zmienić wynik. Ocena ta została jednak wycofana, „na podstawie nowych wytycznych”.

Stało się to 8 grudnia. Już następnego dnia, według dokumentów opublikowanych przez Gabbard, czołowi urzędnicy wywiadu stawili się w Białym Domu i prezydent Obama osobiście polecił im wyciągnięcie „bardziej stanowczych wniosków” w sprawie ingerencji Rosji w wybory. Przekładając to na prosty język: mieli przedstawić dowody, że Trump wygrał dzięki Rosjanom, a wybory zostały wypaczone. I taki przekaz miał trafić do mediów.

Gabbard oznajmiła, że byli urzędnicy byli zaangażowani w intrygę. „Informacje, które publikujemy dzisiaj jednoznacznie wskazują na zdradziecki spisek w 2016 roku, którego autorami byli urzędnicy najwyższego szczebla w naszym rządzie – powiedziała. – Ich celem było podważenie woli narodu amerykańskiego i przeprowadzenie zamachu stanu, który w istocie był trwającym wiele lat zamachem stanu, mającym na celu uniemożliwienie prezydentowi wypełniania mandatu nadanego mu przez naród amerykański”.

Wymieniła takich urzędników, jak były dyrektor Wywiadu Narodowego James Clapper, były dyrektor CIA John Brennan i były dyrektor FBI James Comey.

Oskarżyć Trumpa

Prezydent Trump od wielu lat twierdzi, że śledztwo w sprawie rosyjskiej ingerencji w wybory w 2016 r. i zmowy z Moskwą było „mistyfikacją”, często atakując urzędników takich jak Brennan i Comey.

„Russiagate” szybko przebiła się do liberalno-lewicowych mediów, z „New York Timesem” i „Washington Post” na czele. Po feralnej rozmowie Obamy w Białym Domu „New York Times” pisał, że „rosyjscy hakerzy działali, aby pomóc Trumpowi w wyborach” i powoływał się na wysokich rangą urzędników administracji oraz źródła wywiadowcze. Przez kilka lat wmawiano Amerykanom, że Trump wygrał dzięki Putinowi, co skutkuje tym, że musi być uległy wobec prezydenta Rosji, że Putin trzyma go za gardło.

Mniej więcej po dwóch latach zaczął się przebijać przekaz, że „Russiagate” to jednak ściema. Zajęło trochę czasu, aby Amerykanie przekonali się całkowicie, że Rosjanie – choć próbowali – nie mieli imponujących sukcesów i nie wpłynęli na wyniki wyborów. Nie byli w stanie włamać się do maszyn do głosowania, nie mieli możliwości znacząco kontrolować mediów społecznościowych. Nie było też żadnych dowodów na to, że sztab Trumpa współpracował z rosyjskim rządem.

O tym wszystkim wiedział Obama, także Hillary Clinton i wysocy urzędnicy wywiadu. Stworzono więc nową narrację, użyteczną przeciwko Trumpowi i przydatną dla mediów „głównego nurtu”.

Kilka dni później Gabbard przedstawiła – wcześniej utajniony – raport Izby Reprezentantów, opracowany w 2020 r. przez Komisję ds. Wywiadu Izby Reprezentantów, który podważa zainteresowanie Putina wyborami w 2016 r. i jego chęć wspierania Trumpa w tym wyścigu. Stwierdziła, że raport ujawnia „najbardziej rażące wykorzystanie i upolitycznienie wywiadu w historii Ameryki” i dodała, iż „głównymi interesami” prezydenta Putina w okresie wyborów w 2016 r. było „podważenie wiary w amerykański proces demokratyczny, a nie preferowanie konkretnego kandydata”.

To była zdrada

Trump, co zrozumiałe, liczy że Obamą zajmie się Departament Sprawiedliwości oraz Śledczy i że stanie przed sądem. – „Na podstawie tego, co przeczytałem, a przeczytałem mniej więcej to samo, co wy, to prezydent Obama. On to zaczął” – powiedział dziennikarzom w Białym Domu. – „Był tam z nim Biden, był tam Comey i Clapper, to cała grupa. Był tam Brennan. Wszyscy byli w jednym pomieszczeniu, właśnie tutaj, to był ten pokój”. Dodał: – „Jeśli spojrzycie na te dokumenty, to macie go na gorącym uczynku, a to był prezydent Obama. Nie było tam wielu ludzi, to też byli oni. Ale przywódcą gangu był prezydent Obama, Barack Hussein Obama, słyszeliście o nim? Jest winny, to nie podlega dyskusji. To była zdrada, to jest to słowo, jakie można sobie wyobrazić”.

Z kolei Obama zaprzeczył, że manipulował informacjami wywiadowczymi. „Te dziwaczne oskarżenia są absurdalne i stanowią kiepską próbę odwrócenia uwagi – powiedział Patrick Rodenbush, rzecznik Obamy. – Nic w dokumencie opublikowanym w zeszłym tygodniu nie podważa powszechnie akceptowanego wniosku, że Rosja działała, aby wpłynąć na wybory prezydenckie w 2016 roku, ale nie zmanipulowała żadnych głosów. Ustalenia te zostały potwierdzone w raporcie z 2020 roku sporządzonym przez dwupartyjną Komisję ds. Wywiadu Senatu, kierowaną przez ówczesnego przewodniczącego Marco Rubio”.

Ostatnie posunięcia Gabbard są następstwem marcowej decyzji Trumpa nakazującej odtajnienie „wszystkich akt związanych z operacją Crossfire Hurricane”, jak nazywano śledztwo FBI w sprawie rosyjskiej ingerencji w wybory w 2016 r.

Będzie śledztwo

Jak wspomnieliśmy, prokurator generalna Pam Bondi nakazała ostatecznie urzędnikom Departamentu Sprawiedliwości (DOJ) wszczęcie śledztwa w sprawie sposobu, w jaki urzędnicy administracji Obamy posługiwali się informacjami wywiadowczymi dotyczącymi ingerencji Rosji w wybory. Sprawa szybko się nie zakończy.

Nie ulega wątpliwości, że w 2016 r. służby wywiadowcze Stanów Zjednoczonych doskonale wiedziały, że Rosja nie włamała się do maszyn do głosowania ani nie miała wpływu na wynik wyborów, ale wrogowie Trumpa w Partii Demokratycznej chcieli przedstawić go jako rosyjskiego kolaboranta. Nie przebierali w metodach. Media poszły w ich ślady, publikując nagłówki za nagłówkami sugerującymi, że Trump był „rosyjskim pachołkiem”. Czyniono wszystko, aby podważyć legitymację Trumpa do objęcia urzędu. Chciano, co stało się popularne cztery lata później, „ukraść wybory”. Na przykład zarówno Hillary Clinton, jak i Jimmy Carter twierdzili, że Trump był nielegalnym prezydentem. Była to pierwotna teoria „skradzionych wyborów”. Na pewno wykorzystano wywiad do celów partyjnych i politycznych.

Czy to była zdrada? O tym się przekonamy. Czy ktoś trafi do więzienia? Możliwe. Na pewno była to próba przewrotu politycznego, mogącego zmienić nie tylko sytuację wewnętrzną USA, ale też i losy świata.

Najnowsze