Poprosiliśmy Grzegorza Brauna o komentarz dotyczący wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego na temat zamieszania, które wywołała jego kontrowersyjna wypowiedź o komorach gazowych. Jak się okazuje, między wierszami prezes Prawa i Sprawiedliwości zdradził również swoje obawy co do przyszłości relacji Polski ze Stanami Zjednoczonymi oraz realnej konkurencji, jaka tworzy się po prawej stronie sceny politycznej w naszym kraju.
Tomasz Sommer: Jarosław Kaczyński skomentował twoje wypowiedzi o komorach. Efekt szczerości tutaj wystąpił: „Mówienie, że nie było Holokaustu, po pierwsze jest haniebnym kłamstwem historycznym, ale też niszczy nasze stosunki ze Stanami Zjednoczonymi. (…) Nie było administracji tak mocno związanej ze środowiskami żydowskimi jak ta”.
Grzegorz Braun: Prezes Jarosław Kaczyński rzucił snop jasnego światła na scenę polityczną lokalną, ale i globalną. Oczywiście przyłącza się do chóru oszczerców i kłamców, formułując wobec mnie taki przesądzający zarzut, z którego miałoby wynikać, że ja po prostu neguję realia historyczne. Ja nie neguję realiów historycznych, i mówiłem to w ostatnich dniach szereg razy. Nam, Polakom, nikt nie musi przypominać, uświadamiać, do czego Niemcy są zdolni wobec słabszych. Bestialstwo, zdziczenie i systemowe wdeptywanie ludzi w ziemię – tak, to fakty. Akcent w wypowiedzi pada na to, że aktualny reżim amerykański jest reżimem żydowskim, z którym Jarosław Kaczyński, tak rozumiem z analizy, chce mieć jak najlepsze relacje, a ja mu w tym przeszkadzam.
Dalsza część wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego: „To jest skrajnie szkodliwe i chyba robione z pełną koncepcją. Trzeba też ludziom uświadamiać, że gdyby ktoś z tutaj siedzących, albo na przykład ja, wpadł z gaśnicą i rozgonił święto Chanuki w Sejmie, już dawno byłoby po wyroku”. Czyli Jarosław Kaczyński rzuciłby na Ciebie Wąsika z Kamińskim, sędzię Manowską i nie wiem, kogo jeszcze, i już by było po sprawie.
Z obfitości serca usta mówią i najwyraźniej Jarosław Kaczyński sądzi innych po sobie. Jestem wdzięczny prezesowi Kaczyńskiemu, że nie pozostawia wątpliwości co do tego, że mój byt polityczny, moja aktywność polityczna, jest z całą pewnością poza horyzontem jego marzeń i jego wyobrażeń.
Zacytujmy dalej: „Trzeba nam wszystkim realizmu. Wzywam do realizmu także działaczy naszej partii. Załóżmy, że mamy w tym momencie około 30%, chociaż ostatnio Braun nam zabrał trochę punktów. Oni mają łącznie około 20%. Musicie Państwo zauważyć wszystkie różnice, ciągłe ataki na nas. Oni są gotowi uczestniczyć w systemie, który jest przeciwko Polsce, a ten system musi się skończyć!”.
System musi się skończyć. Przyłączamy się do tego wyzwania!
Pan prezes sugeruje, że na sojusz z Konfederacjami po upadku Tuska nie należy liczyć.
Ja to inaczej zrozumiałem. Akcent pada na to, że pan Jarosław Kaczyński czuje się osobiście przeze mnie poszkodowany.
Tak, to niewątpliwie.
I dlatego ponagla Tuska z ministrem sprawiedliwości i ich siepaczami medialnymi czy prokuratorskimi do szybszej rozprawy. I daje do zrozumienia, że gdyby to od niego zależało, gdyby nadal był nadministrem od bezpieki, bo był takim ministrem w rządzie Mateusza Morawieckiego przez jakiś czas, to sprawy na pewno ruszyłyby z kopyta.
Ruszyłyby. Żeby się posypały „piękne wyroki”, jak to pisał poeta. A więc taką mamy sytuację polityczną według Jarosława Kaczyńskiego.