37 rannych, w tym 10 dzieci – oto bilans krwawej zemsty Syryjczyka, który podpalał domy i atakował maczetą niewinnych ludzi w niemieckim Essen. Sprawca zniszczył życie dziesiątek osób, bo nie mógł pogodzić się z rozwodem.
42-letni Shadi A. stanął przed sądem w Essen za brutalne ataki, które wstrząsnęły niemieckim miastem. Doszło do nich pod koniec września 2024 roku. Pisaliśmy o tym na bieżąco w artykule pt. Chwile grozy w Niemczech. Imigrant podpalił mieszkania, użył samochodu jako broni i atakował maczetą [FOTO/VIDEO].
Jak wykazało śledztwo, motywem bestialskich ataków była chęć zemsty. Syryjczyk nie mógł pogodzić się z tym, że żona się z nim rozwiodła i zabrała dzieci. Mężczyzna był już wcześniej znany policji z powodu gróźb, niszczenia mienia i przemocy domowej.
Po rozwodzie Shadi A. skrupulatnie zaplanował, jak zemścić się na byłej żonie, jej rodzinie, znajomym oraz krewnym nowego partnera kobiety.
Atak za atakiem
Jak relacjonuje „Bild”, według aktu oskarżenia, 28 września 2024 roku sprawca uzbroił się w środki łatwopalne, maczetę, noże i o godz. 17:10 zaatakował.
W kamienicy, gdzie mieszkał brat nowego partnera jego byłej żony, napastnik podłożył ogień w klatce schodowej. Celem było odcięcie ofiarom drogi ucieczki, a w efekcie pozbawienie ich życia.
Następnie pojechał do kolejnego domu, gdzie przy drzwiach wejściowych do mieszkania znajomych swojej byłej żony podłożył ogień benzyną. Płomienie natychmiast objęły przedpokój. Tylko szybka interwencja straży pożarnej zapobiegła ofiarom śmiertelnym.
Kolejnym celem był sklep rodziny nowego partnera jego byłej żony. Furgonetką wjechał z pełną siłą w witrynę sklepu warzywnego, wrzucił do środka płonącą butlę gazową, po czym zaatakował maczetą i nożami, krzycząc „Allahu Akbar”.
Gdy świadkowie go odepchnęli, pojechał do kolejnego sklepu i tam również wjechał w witrynę. Potem wrócił do pierwszego sklepu i ponownie zaatakował maczetą i nożem.
Pomogli postronni ludzie. Ruszył proces
Odważni świadkowie bronili się krzesłami i pałkami, wpędzili napastnika na podwórko. Tam policja zdołała go obezwładnić i zatrzymać na muszce pistoletów.
Według oskarżenia Syryjczyk stanowi „zagrożenie dla społeczeństwa”. Działał z premedytacją, chciał zabić mieszkańców podpalonych domów, a kolejne ofiary planował wykończyć maczetą czy nożem.
Podczas pierwszej rozprawy napastnik winą za całe zajście obarczył byłą żonę, jej rodzinę i znajomych. Twierdzi, że podjudzali przeciwko niemu wszystkich dookoła, prowokowali go, a na policji permanentnie składali na niego fałszywe oskarżenia. Zeznał też, że członkowie rodziny byłej żony są powiązani z ISIS.
Według oceny biegłych psychiatrów oskarżony jest poczytalny. Proces ma potrwać do końca roku.