Rok w zawieszeniu na trzy lata i trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów ciężarowych – to wyrok wobec 37-letniego strażaka za nieumyślne spowodowanie wypadku z udziałem wozu strażackiego w Żukowie na Kaszubach. W zdarzeniu zginęło dwoje druhów OSP, znajomych podsądnego.
We wtorek przed Sądem Rejonowym w Kartuzach rozpoczął się i zakończył proces 37-letniego strażaka Szymona Z., który został oskarżony o nieumyślne spowodowanie wypadku drogowego z udziałem wozu strażackiego OSP Żukowo. W wyniku doznanych obrażeń śmierć poniosły dwie osoby, członkowie załogi.
Szymon Z. jest zawodowym strażakiem i służy w jednostce na Pomorzu. Na proces przyszły rodziny tragicznie zmarłych druhów, świadkowie oraz rodzina oskarżonego.
Akt oskarżenia odczytał prokurator Andrzej Jeliński z Prokuratury Rejonowej w Kartuzach.
Do zdarzenia doszło w nocy z 14 na 15 września 2023r. w Żukowie w trakcie dojazdu załogi OSP na miejsce wypadku drogowego w Małkowie na Kaszubach. Kierujący wozem strażackim 37-letni Szymon Z., wykonując na łuku drogi manewr wyprzedzania auta ciężarowego, utracił nad nim panowanie.
Pojazd przewrócił się na prawy bok, uderzając przy tym w lewy bok ciągnika. W wozie łącznie znajdowało się pięciu członów załogi OSP. Dwoje z nich, kuzyni – Karolina D. oraz Łukasz D. zmarło na miejscu w wyniku doznanych obrażeń.
Prokurator zarzucił kierującemu nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, w następstwie którego śmierć poniosły dwie osoby.
Podczas wtorkowej rozprawy Szymon Z. przyznał się do winy i składał wyjaśnienia.
– Jest mi strasznie przykro, że takie zdarzenie miało miejsce, że na skutek zdarzenia zginęli Karolina i Łukasz. Nie ma dnia, żebym nie myślał o nich. Chciałbym się zwrócić do rodziny. Przepraszam. Wiem, że to nie zwróci życia. Jest mi bardzo przykro – mówił w sądzie oskarżony strażak.
Szymon Z. wyjaśniał, że niewiele pamięta ze zdarzenia, bo na skutek wypadku doznał wstrząśnienia mózgu i stracił przytomność. Tłumaczył, że ratownicy spieszyli się, by pomóc poszkodowanemu w innym wypadku – osobie zakleszczonej w aucie. Pamiętał, że przed nim jechał inny samochód ciężarowy, który nie ustąpił pierwszeństwa ratownikom.
Podczas wtorkowej rozprawy obrońca oskarżonego mecenas Piotr Pawlak złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze przez podsądnego. Adwokat wnioskował o karę roku w zawieszeniu na trzy lata oraz trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów kategorii C, C1 oraz AM.
Wniosek podsądnego poparł prokurator, który zwrócił uwagę, że nie ma wątpliwości co do winy oskarżonego.
– Jest to tragedia dla obu stron. Dla oskarżonego jest to również tragedia – mówił prokurator Jeliński i zaznaczył, że w wypadku zginęli koledzy oskarżonego, gdy wszyscy jechali na akcję ratowniczą.
Wniosek oskarżonego strażaka poparły też rodziny tragicznie zmarłych druhów OSP z Żukowa.
– Naszą wolą jest, żeby sąd przychylił się do wniosku. (…) Nasze najmłodsze dzieci chodzą razem do przedszkola z dziećmi Szymona. Nie chciałabym, żeby wychowywały się bez ojca. Nasz ból pozostanie naszym bólem – mówiła matka zmarłej druhny OSP.
Sędzia Joanna Siemaszko uwzględniła wniosek oskarżonego. We wtorek uznała go winnym i skazała na karę, o którą wnosił. 37-letni strażak został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata, trzyletni zakaz prowadzenia pojazdów kategorii C, C1 oraz AM. Sąd obciążył też podsądnego kosztami sądowymi w wysokości ponad 26 tys. zł.
Zdaniem sądu wina i sprawstwo oskarżonego nie budziły wątpliwości. Świadczyły o tym m.in. opinie biegłych ds. mechaniki oraz rekonstrukcji wypadków, zeznania świadków oraz wyjaśnienia oskarżonego na wtorkowej rozprawie, na której przyznał się do winy.
Sąd zaznaczył też, że z materiału dowodowego nie wynika, że wyprzedzany pojazd ciężarowy nie ustąpił pierwszeństwa. Jak przyznał sąd, kierowca tego pojazdu zamierzał wjechać w zatoczkę autobusową.
Sąd podkreślił, że przy wymiarze kary wziął pod uwagę całość materiału dowodowego, a kara w dolnym wymiarze zagrożenia wynika z tego, że sąd wziął pod uwagę wszystkie czynniki przy wyrokowaniu. Sąd zaznaczył, że naruszenie zasad bezpieczeństwa ruchu nie było wynikiem brawury, ale chęci jak najszybszego dostania się na akcję ratunkową.
– Oskarżony dalej pełni służbę, jako strażak. Nie jest osobą karaną. Nie figuruje w ewidencji kierowców naruszających przepisy ruchu drogowego. Oskarżony wyraził szczery żal i skruchę. Przeprosił rodziny pokrzywdzonych – uzasadniała werdykt sędzia Siemaszko.
Dodała, że jego dzisiejsza postawa na rozprawie i płacz, nie były ukierunkowane na korzystne rozstrzygnięcie i łagodniejszą reakcję, a powodowane były rzeczywistymi emocjami i bólem. Sędzia podkreśliła też, że oskarżony do dziś sam odczuwa skutki tego zdarzenia.
Wtorkowy wyrok jest nieprawomocny.