Czeskie służby bezpieczeństwa ostrzegają przed możliwym wzrostem przestępczości z użyciem przemocy po zakończeniu wojny na Ukrainie. Władze spodziewają się napływu weteranów z doświadczeniem bojowym, którzy mogą zmagać się z różnymi traumami. Istnieje też poważna obawa o zalew czarnego rynku nielegalną bronią.
Narodowe Centrum Zwalczania Przestępczości Zorganizowanej już przygotowuje się na ten scenariusz. W Czechach przebywa obecnie blisko 400 tysięcy uchodźców z Ukrainy, w tym ponad 170 tysięcy kobiet w wieku produkcyjnym. Służby przewidują, że po zakończeniu walk lub w trakcie przerw w służbie, do kraju zaczną napływać mężczyźni prosto z frontu, by dołączyć do swoich rodzin.
Problem w tym, że weterani, wracający często z wieloletniej służby w okopach, mogą borykać się z głęboką traumą i frustracją, co może prowadzić do agresywnych zachowań.
Czeski kontrwywiad (BIS) odwołuje się do bolesnych doświadczeń z wojen bałkańskich. Po konfliktach w byłej Jugosławii również odnotowano napływ weteranów z problemami psychologicznymi. Służby przypominają, że część z nich została wtedy szybko zrekrutowana przez zorganizowane grupy przestępcze.
Drugim poważnym zagrożeniem jest spodziewany zalew czarnego rynku bronią. Czesi obawiają się, że ogromne ilości nielegalnego uzbrojenia z Ukrainy trafią do Czech i innych krajów Europy.
Władze w Pradze na razie podchodzą do sprawy regulacyjnie. Minister spraw wewnętrznych Vít Rakušan zapowiedział, że po wojnie tymczasowa ochrona dla nowych Ukraińców przestanie być przyznawana, a łączenie rodzin będzie odbywać się na standardowych zasadach imigracyjnych.
Eksperci ds. bezpieczeństwa uważają jednak, że to za mało. Apelują o stworzenie kompleksowej strategii, obejmującej wsparcie psychologiczne, demobilizację i programy integracyjne dla weteranów. Ich zdaniem, brak takiej polityki znacząco zwiększy ryzyko przejścia byłych żołnierzy na stronę przestępczą.

