Strona głównaMagazynKról, Naród i państwo

Król, Naród i państwo

-

- Reklama -

Kiedyś państwo to było po prostu królestwo, udzielne księstwo albo inna monarchia. Do tego królestwa przywiązani byli poddani. A wszystkim rządził Monarcha. Stanowiło to organiczną całość. Z chwilą obcięcia organizmowi głowy, czyli usunięcia Króla, wszystko się zaczęło rozpadać. Poszczególne fragmenty układanki zaczęły się rozłazić, zaczęły mieć własne interesy. Dawniej sprawa była prosta: jeśli ktoś realizował własne interesy, to albo były one zgodne z interesem Całości – albo nie i wtedy facetowi obcinano głowę. W republice nie dawało się amputować takich zestawów, więc powstały całe teorie, jak to godzić, by się wszystko nie rozwaliło. I to godzenie zajmuje sporo czasu i znaczną większość wysiłków polityków.

Co ciekawe, pojawiły się dwa byty od siebie oddzielone, jednak funkcjonujące z konieczności razem: Naród – i państwo. W monarchii sprawa była prosta. Król miał poddanych – a ich narodowość była Królowi obojętna, dopóki płacili podatki i nie sprawiali kłopotów. A państwo? Państwo – to JA, zauważył słusznie Ludwik XIV. To znaczy: ON, jego poddani i terytorium, które opanował. No dobrze – a jeśli nie ma następcy Ludwika XVI, to gdzie jest Francja? No, cóż: jest aparat państwa, który ściąga podatki. Bez podatków trudno sobie państwo wyobrazić (acz można…). Na co te podatki idą?

- Reklama -XVII Konferencja Prawicy Wolnościowej

I tu jest ciekawa uwaga. W interesie aparatu państwowego leży, by te podatki były jak największe! Dlaczego?? Bo jeśli pieniądze, powiedzmy miliard franków, szły by w 100 proc. na utrzymanie państwa, czyli aparatu ucisku, to podatnicy mieliby skłonność, by je zmniejszać. Jeśli jednak budżet wynosi 100 mld franków, z czego 99 mld na rozdanie między obywateli, to ci zajmują się tym, czy zabrać szewcom i dać krawcom, czy odwrotnie – i w ogóle nie zauważają tego jednego procenta!! A przecież to jest ten sam miliard! Jak to napisał był śp. Gilbert K. Chesterton: „Gdzie mądry człowiek ukrywa liść? W lesie! A jak nie ma lasu? To sadzi las!”.

Załóżmy, że urzędnicy dzielący ten Fundusz Spożycia Zbiorowego nic nie kosztują, nie kradną, i nic się przy tym nie marnuje. W takim przypadku z punktu widzenia bogactwa państwa można każdemu „obywatelowi” urodzonemu w nieparzystym dniu miesiąca zabrać 1000 franków i dać to tym urodzonym w roku parzystym – a za miesiąc odwrotnie; bogactwo państwa nie drgnie ani o włos. Natomiast pieniądze wydane na aparat przymusu (wojsko policja itp.) są (oczywiście konieczną) stratą. Zajmowanie się podziałem Funduszu Spożycia Zbiorowego jest bez sensu – oszczędzać trzeba na aparacie przymusu… któremu chodzi dokładnie o coś przeciwnego!! Więc Klasa Polityczna, zbiorowe ciało zastępujące Króla, produkuje tysiące traktatów o tym, jak zabierać szewcom, a nie zabierać krawcom – a oszczędzanie na wojsku jest uważane za coś anty-państwowego. Zresztą – czy warto kłócić się ten 1 proc.? Jeśli ktoś tego nie rozumie, może usłyszeć gniewny warkot…

- Prośba o wsparcie -

Bez cenzury. Bez kompromisów. Dzięki Tobie i z Tobą!

Bezkompromisowo przedstawiamy prawdę o Polsce i Świecie bez względu na działania aktualnej cenzury. Nie chodzimy na kompromisy. Utrzymujemy się z reklam i Twojego wsparcia. Jeśli chcesz wolnych mediów – WESPRZYJ NAS!

Liberatarianie uważają, że pobieranie podatków, a potem ich rozdawanie, jest czynnością w najlepszym razie obojętną, w gorszym szkodzącą, w najgorszym robiącą potworne zamieszanie. Nie zauważają, że to zamieszanie jest potrzebne, by ukryć wydatki na ten 1proc., gdzie te wydatki są realne. Jeśli uznamy, że wydatki na urzędników to wydatki na aparat przymusu – to wszystko staje się jasne.

Więc tak: jest państwo (czyli aparat przymusu) jest terytorium (którego państwo zazdrośnie strzeże!) – no i są byli poddani, obecnie podatnicy. Klasa Polityczna nazywa ich „narodem” (z małej litery). Kto powinien płacić podatki na Republikę Francuską? Francuzi. A kto to jest Francuz? Ten, kto płaci podatki na Republikę Francuską. I sprawa jest jasna…

Dawniej Naród był organizmem połączonym kulturą, językiem i obyczajami. Przynależność do Narodu nie była formalnością, i nie było sztywnej granicy między Fracuzem a nie-Francuzem; istniała warstwa międzaków. Dziś sprawa jest prosta: przyjeżdżasz z Pernambuko, dostajesz papierek, płacisz podatek – i już jesteś Francuzem. Co powinno się pisać: „francuzem”. Bycie Francuzem i francuzem to dwie różne sprawy. Tymczasem Klasy Polityczne rozpaczliwie chcą zatrzeć różnicę między Narodem a zbiorem podatników danego państwa. Co więcej: usiłują twierdzić, że istnienie państwa, czyli aparatu przymusu, jest w interesie Narodu. Tymczasem na pewno nie jest w interesie Narodu, ale najczęściej nie jest również w interesie narodu! Może powtórzę, na czym polega różnica między dobrem Narodu, a dobrem Państwa.

Powiedzmy, że „nasz rząd” przeprowadzi odpowiednie badania – i wyjdzie mu, że Marathowie (taki narodek w Indiach, Aryjczycy, ok. 100 mln.) są inteligentniejsi, mądrzejsi, silniejsi, zdrowsi, pracowitsi i bardziej zdyscyplinowani od Francuzów. W związku z czym zacznie przekonywać Francuzki, że posiadanie dzieci to wstyd i zacofanie, obciążenie finansowe, kłopot i zahamowanie rozwoju duchowego. Wprowadzi wysokie emerytury dla ludzi nieposiadających dzieci. Będzie mówił, że każde dziecko to tyle CO₂, że życie na Ziemi skróci się o tydzień – itd. Jednocześnie zaczną sprowadzać do Francji Marathów, oferując im korzystne warunki. Jeśli zalety Marathów są prawdziwe, to za 50 lat III Republika Francuska będzie państwem o wiele silniejszym i bogatszym, niż gdyby na okupowanym przez nią terytorium mieszkali Francuzi stanowiący wówczas już tylko 5 proc. obywateli VI Republiki.

Pytanie, czy to jest dobre dla Narodu francuskiego? To jest jasne. A dla narodu francuskiego? Jaki interes może mieć zbiorowisko mieszańców?? Dlatego lepiej władać narodem niż Narodem. Dlatego dzisiejsze Klasy Polityczne tak zwalczają nacjonalizm!

Najnowsze