Strona głównaWiadomościGwałty na Ukrainkach ze strony ukraińskich żołnierzy. "Mechanizmu chroniącego ofiarę po prostu...

Gwałty na Ukrainkach ze strony ukraińskich żołnierzy. „Mechanizmu chroniącego ofiarę po prostu nie ma”

-

- Reklama -

Ukraińscy żołnierze molestują kobiety, które służą w tej samej armii w trakcie wojny. Jak przyznają media, na Ukrainie nie ma procedur ani prawnych mechanizmów obronnych w takich sytuacjach, więc państwo uznaje, że to w sumie normalna sprawa.

Na „Onecie” pojawił się tekst nt. molestowania w ukraińskiej armii. Wynika z niego, że problem jest powszechny, a ukraińskie prawo zezwala na takie praktyki.

Sprawa została nagłośniona przez wpis Julii Kobrynovich. Jest ona medykiem bojowym w ukraińskiej armii.

Wskazała ona kilka powodów, dla których kobietom w wojsku jest ciężko. Jako trzeci i ostatni podała, że „ciągle cię molestują”, co „zmienia — może zmienić — twoje życie w wojnę na dwóch frontach”.

- Prośba o wsparcie -

Bez cenzury. Bez kompromisów. Dzięki Tobie i z Tobą!

Bezkompromisowo przedstawiamy prawdę o Polsce i Świecie bez względu na działania aktualnej cenzury. Nie chodzimy na kompromisy. Utrzymujemy się z reklam i Twojego wsparcia. Jeśli chcesz wolnych mediów – WESPRZYJ NAS!

Następnie opisała to, czego miała nigdy nikomu dotąd nie powiedzieć.

„Musiałam oddać się jednemu żołnierzowi. Bałam się, że inaczej mnie zgwałci. Być może tak by się stało. W tamtym czasie byłam całkowicie jemu podporządkowana. A przynajmniej tak mi się wydawało” – czytamy we wpisie.

„Potem mój ówczesny dowódca dowiedział się o tym — bo ten chłopak wszystkim o tym opowiadał — i próbował go zabić. Kiedy mu się nie udało, zrobił z niego wyrzutka” – kontynuowała Kobrynovich.

„Musiałam uspokajać przez telefon matkę jednego z żołnierzy, kiedy poinformowano ją, że jej syn zginął. Tydzień wcześniej on próbował mnie zgwałcić. Dowódca (już inny) przeniósł go (taka sobie kara)” – napisała.

„Najgorsze, bo trwało to najdłużej, było to, że mój dowódca (jeszcze kolejny) przez bardzo długi czas mnie molestował. Zabronił mi nosić broń. Zaczęłam nosić przy sobie gaz łzawiący, paralizator i nóż — i unikałam na wszelkie sposoby jego towarzystwa. On opowiadał o mnie bzdury, a potem groził, że zabije mnie na polu walki za to, że mu nie ulegam. Przez wiele miesięcy żyłam w stanie głębokiej odrazy: do armii w ogóle i do siebie. Ponieważ w tym przypadku nie było nikogo »wyższego«, komu mogłabym się poskarżyć. A kiedy go odsunięto, wykończył mnie emocjonalnie i psychicznie, celowo niszcząc moją reputację zawodową” – relacjonowała ukraińska medyczka.

Na Ukrainie głośno też zrobiło się o temacie molestowania po materiale redakcji slidstvo.info w marcu tego roku. Przedstawiono historię innej medyczki, Oksany. Kolega z wojska zabrał ją nad jezioro.

„Po tym, jak już popływał, staliśmy na moście. Ja patrzyłam na wodę, a on mówi, że chce sobie zrobić ze mną zdjęcie. Stanął obok mnie i zaczął się ocierać. Zrozumiałam, że ma erekcję. Wokół nie było nikogo” – czytamy.

Do niczego nie doszło. Wówczas wsiedli oboje do samochodu. Kobieta włączyła nagrywanie wideo. Jak przyznaje redakcja, „już wtedy wiedziała, że z takich sytuacji najczęściej nie są wyciągane konsekwencje”.

Słychać natomiast rozmowę. Oksana pyta, „w czym jest winna”, na co Ukrainiec odpowiada, że „w tym, że jesteś dziewczyną, jesteśmy sobie bardzo bliscy, a ty nie chcesz się ze mną kochać”.

– Nie potrzebuję żadnego szacunku, nie jestem twoim przyjacielem. Na takim etapie następuje już seks, niezależnie od tego, czy tego chcesz, czy nie – mówi Ukrainiec przedstawiony jako Siergiej.

Kobieta poinformowała o sprawie dowódcę. Nie chciała, by przenoszono ją do innej jednostki, co jest powszechną praktyką na Ukrainie. Ponieważ jednak po dwóch miesiącach nic się nie wydarzyło, poinformowała o sprawie media. Dopiero wówczas coś zaczęło się w tej sprawie realnie dziać i wszczęto śledztwo.

„Skarg i anonimowych listów przychodzi do Veteranki sporo, ale skala problemu może być znacznie większa, bo część pokrzywdzonych osób, ze strachu, może nie szukać wsparcia. Nie istnieje nawet instrukcja, co robić w takiej sytuacji. Zdaniem działaczki największym problemem jest brak prawnego mechanizmu, który by chronił ofiarę” – czytamy na „Onecie”.

„Tak, jak w przypadku historii Oksany, jeśli sprawa molestowania dotrze do dowódcy, ten może uznać, że lepiej przenieść kobietę do innej jednostki, niż utracić doświadczonego w bojach żołnierza. I tak — doświadczony żołnierz zostanie na miejscu, a sprawę zatuszuje się przeniesieniem żołnierki w inne miejsce. Szybkie i wygodne wyjście z sytuacji jest jednocześnie nakręcaniem spirali strachu i pogłębianiem się problemu” – przyznaje proukraińska redakcja.

Hanna Demydenko z organizacji Veteranka powiedziała, że teoretycznie „jeśli ofiara dzwoni na gorącą linię Ministerstwa Obrony to jej sprawa, zgodnie z ukraińskim prawem, będzie rozpatrywana do 30 dni”.

– To bardzo długi czas, a ofiara może się bać, że w tym czasie jej zgłoszenie dotrze do dowódcy, który zechce zatuszować sprawę i uchronić doświadczonego żołnierza przed karą. A jeszcze gorzej, jeśli oprawcą jest sam dowódca. Osoba pokrzywdzona może mieć różne wizje tego, co się stanie. A może wyślą mnie w okopy, z których nie wrócę, żeby sprawa nigdzie dalej nie wyszła? – wyjaśniła.

Wskazała też, że ukraińskie wojsko nie prowadzi żadnych statystyk dotyczących molestowania seksualnego kobiet. A gdyby się pojawiły, „to poszybowały natychmiast w górę”.

– Mechanizmu prawnego, chroniącego ofiarę, po prostu nie ma – przyznała Demydenko.

Najnowsze