Były prezydent prawicowy Brazylii Jair Bolsonaro ma problemy prawne. Ten sam wymiar sprawiedliwości, który przez lata bronił zamieszanego w potężną korupcję, obecnego prezydenta, lewaka Ignacio Lulę da Silvę, teraz atakuje polityka prawicy.
Doszło do tego, że Bolsonaro wezwał swoich zwolenników do protestów, a „ulica” okazuje się jedyną metodą obrony. Hasłem demonstracji zwołanej na niedzielę 16 marca w Rio de Janeiro, która rozpoczęła się o godzinie 13:00 (czasu europejskiego), jest żądanie amnestii dla osób skazywanych za udział w zamieszkach 8 stycznia 2023 r. w Brasilii.
Za domniemany zamach stanu z 2023 roku wymiar sprawiedliwości wytoczył też działa przeciw samemu Jairowi Bolsonaro. Ten chce pokazać, że pozostaje liderem opozycji przed wyborami zaplanowanymi na 2026 r. Nie można wykluczyć, że sędziowie odbiorą mu prawo kandydowania.
„Chcemy wysłać wiadomość do Brazylii i świata” – mówi lider prawicy w filmiku opublikowanym w mediach społecznościowych. Wyraża nadzieję, że zobaczy „miliony” protestujących na legendarnej plaży Copacabana.
8 stycznia 2023 r. w Brasilii tysiące zwolenników Bolsonaro wyrażało niezadowolenie z wyników wyborów i wygranej Luli. Oskarżano komisję o oszustwo i doszło do próby szturmu na pałac prezydencki, parlament i Sąd Najwyższy. Jair Bolsonaro został oskarżony w lutym tego roku o „podżeganie do zamachu stanu” i „przewodzenie organizacji przestępczej”. On sam przebywał wówczas w Stanach Zjednoczonych. Grozi mu łączna kara do 40 lat więzienia.
Rządząca lewica jest gotowa zrobić wszystko, by uniemożliwić Bolsonaro „powrót w stylu Trumpa”. 13 marca, prokuratura odrzuciła argumenty obrony, wśród których znajdowało się twierdzenie, że Sąd Najwyższy nie ma jurysdykcji do sądzenia go, a także 33 innych osób, w tym byłych ministrów i wyższych rangą urzędników. Obrońcy się odwołali i 25 marca apelacja trafi jeszcze do sądu wyższej instancji.
69-letni Jair Bolsonaro staje się ofiarą politycznych prześladowań, które mają mu uniemożliwić kandydowanie na prezydenta w 2026 r. W poprzednich procesach pozbawiono go już biernego prawa wyborczego do 2030 r. za „ataki na brazylijski elektroniczny system głosowania”.
Już w ubiegłym odbyły się trzy duże demonstracje popierające Bolsonaro. W Sao Paulo na ulcie wyszły setki tysięcy ludzi, ale dwie kolejne manifestacje były mniej liczne. Niedzielny protest z tego powodu wydaje się więc bardzo ważny.
Jeśli Jair Bolsonaro nie będzie mógł wystartować, wśród kandydatów prawicy na jego miejsce wymienia się gubernatora stanu São Paulo i byłego ministra Tarcisio de Freitas, który jest jednak bardziej politykiem centroprawicowym. Inną opcją byłoby wyznaczenie na kandydata członka rodziny Bolsonaro, np. jego żony Michelle lub syna, kongresmena Eduardo Bolsonaro.
Wygrana kandydata prawicy w 2026 roku wydaje się w Brazylii realna. „Lula” traci popularność, inflacja szaleje, a on sam jest dotknięty problemami zdrowotnymi związanymi z wiekiem. Obecny prezydent nie traci jednak rezonu i wyzywał ostatnio Bolsonaro od „tchórza”, który „zaplanował zamach stanu” i „uciekł” do Stanów Zjednoczonych. W sobotę 15 marca, Lula wezwał do „codziennej obrony demokracji przed tymi, którzy nawet dziś mają projekt powrotu autorytaryzmu”…
Rio de Janeiro – Copacabana #AnistiaJa
16.03.2025 pic.twitter.com/AlN5rn50qu— 🇧🇷🇧🇷 Nunes Oliveira 🇧🇷🇧🇷 (@NunesOliveira33) March 16, 2025
#ANISTIAJÁ – Copacabana, Rio de Janeiro. https://t.co/wWX1jymYvb
— galileuflavio (@galileuflavio) March 16, 2025
Źródło: Le Figaro