Janusz Waluś udzielił kolejnego wywiadu, tym razem dla kanału Finansowy Preppers. Rozmowa skupiła się na aspekcie ekonomicznym życia zarówno samego gościa, jak i jego rodziny. Waluś dość obszernie opowiedział o perypetiach swojego ojca z opresyjnym państwem i jego urzędnikami.
Świeżo po wojnie PRL obiecywała obywatelom swobodę działalności gospodarczej oraz uznanie trzech form własności: państwowej, spółdzielczej i prywatnej. Rodzina Janusza Walusia nie głodowała, ale nie była też najbogatsza. Ojciec, Tadeusz, postanowił być przedsiębiorcą. Wspólnie z przyrodnim bratem założył w Zakopanem tak zwany sklep kolonialny, w którym oferował wszelkiego rodzaju wyroby spożywcze: od serów i chleba po wino, a nawet kawior. Ciesząc się, że „wróciła Polska”, że grany jest Mazurek Dąbrowskiego, że powiewa biało-czerwona flaga, wspierał państwo w taki sposób, że rozliczał się ze swojego obrotu uczciwie, co do grosza.
Niestety, sensem istnienia kontrolerów jest wykrywanie nieprawidłowości i mimo, że rozliczenia były wiarygodne i nic nie było zatajane, postanowili oni ukarać przedsiębiorcę. Narzucony domiar zrujnował sklep. Tadeusz Waluś był zmuszony go zamknąć. „Domiar był tego rodzaju, że po prostu nie można się było z niego wydostać. Trzeba było zlikwidować sklep” – opowiada Janusz Waluś.
Po upływie dłuższego czasu rodzina zainwestowała w gospodarstwo pod Krakowem i produkcję wysokiej jakości czekolady oraz słodyczy. Nauczona jednak doświadczeniem, postanowiła zaniżać sprawozdania z obrotów w ten sposób, aby przygotować się na domiar podobny do tego, który wcześniej spotkał ich sklep. Jednak tym razem chciwość urzędnicza przerosła ich najgorsze obawy. Izba Kontroli Rzemiosła i Wydział Finansowy NIK bez żadnych dowodów postanowiły obciążyć fabrykę w sposób przekraczający przyjęty przez Tadeusza Walusia „margines błędu”. Przedsięwzięcie upadło z hukiem.
Trzecim i ostatnim przedsięwzięciem, które ojciec Walusia podjął w Polsce, był zakład produkujący wyroby kryształowe. Nowe zajęcie okazało się pasją świeżo upieczonego rzemieślnika. Jednak i tam nie mógł cieszyć się tolerancją ze strony Partii i po kilku latach przeniósł się do Tarnowa, gdzie założył hutę szkła kryształu ołowiowego. Wkrótce, pod koniec lat 60., wprowadzono zakaz sprzedaży odlewów kryształowych, tj. nieoszlifowanych form kryształu. Po dwóch latach od wprowadzenia zakazu – do którego Walusiowie się stosowali – urzędnicy po raz kolejny bez żadnych dowodów uznali, że do takiej sprzedaży „musiało dochodzić”. Huta upadła pod naporem kar i domiarów.
Zrezygnowany ojciec postanowił wyjechać do RPA, aby wyżywić rodzinę. Był zafascynowany nowym krajem. Po powrocie przedstawiał go z samych superlatywach. Obietnica nowego życia bez permanentnego ucisku skarbowego skłoniła ich do stałej emigracji.
Janusz Waluś w 1993 roku zabił południowoafrykańskiego terrorystę Chrisa Haniego, za co został skazany na karę śmierci. Po zamianie na dożywocie spędził w więzieniu kolejne 29 lat. Niedawno został warunkowo zwolniony z więzienia i po odbyciu czasu próby wrócił do Polski.