Krótko trwała przygoda Huberta Hurkacza z Australian Open. Polak przegrał w 2. rundzie z Serbem Miomirem Kecmanovicem 4:6, 4:6, 2:6. Dalej gra natomiast Iga Świątek, która rozgromiła Słowaczkę Rebeccę Sramkovą 6:0, 6:2.
Hurkacz, który na inaugurację dość pewnie wygrał z Holendrem Tallonem Griekspoorem 7:5, 6:4, 6:4, w czwartkowym starciu z 51. w światowym rankingu Kecmanovicem miał niewiele do powiedzenia.
Pojedynek trwał tylko godzinę i 48 minut. Polak ani razu nie przełamał swojego rywala, popełnił w sumie aż 38 niewymuszonych błędów.
W pierwszym secie Hurkacz został przełamany już w… pierwszym gemie, na dodatek dość gładko. Przy stanie 4:5 wyżej z notowanych tenisistów starał się jeszcze ambitnie wyrównać, ale Kecmanovic zakończył gema przy trzeciej piłce setowej.
Druga partia była podobna do pierwszej. Znów Hurkacz został raz przełamany (tym razem przy stanie 2:2) i przegrał 4:6. Tym razem Serbowi wystarczyła jedna piłka setowa.
Skoncentrowany, starannie grający Kecmanovic dobrze prezentował się przy dłuższych wymianach, świetnie pracował nogami. W trzecim secie jego przewaga była już bardzo wyraźna. Serb dwukrotnie przełamał serwis często mylącego się Polaka, a przy stanie 5:2 i swoim podaniu wykorzystał pierwszą piłkę meczową.
W statystykach całego pojedynku Hurkacz, co nie jest zaskoczeniem, górował w asach (14 do 6), ale popełnił aż sześć podwójnych błędów serwisowych, podczas gdy rywal – żadnego.
Bardzo istotne okazały się wspomniane błędy niewymuszone. Polak – 38, a Serb tylko 12.
Najlepszym wynikiem Hurkacza w Australian Open pozostaje ubiegłoroczny ćwierćfinał. To oznacza, że Polak straci sporo punktów i spadnie w rankingu po tegorocznej imprezie w Melbourne.
Wrocławianin rozpoczął niedawno nowy rozdział w karierze – jesienią po pięciu latach współpracy rozstał się z amerykańskim szkoleniowcem Craigiem Boyntonem, którego zamienił na Chilijczyka Nicolasa Massu, a w roli konsultanta pracuje słynny Ivan Lendl.
Świątek jak walec
Wiceliderka światowego rankingu Iga Świątek potrzebowała zaledwie 61 minut do odniesienia łatwego zwycięstwa. W pierwszym secie 23-letnia Polka nie oddała starszej o pięć lat rywalce ani jednego gema.
Początek drugiego seta dawał jeszcze Słowaczce nadzieję. Kiedy wygrała swojego pierwszego gema w meczu, wyrównując w 2. secie na 1:1, cieszyła się niemal tak, jakby zwyciężyła w całym spotkaniu. Przy okazji dostała sporo braw od kibiców.
Kolejnego gema wygrała Polka, ale po chwili Słowaczka znów okazała się lepsza przy swoim podaniu, wyrównując szybko na 2:2. To był najciekawszy moment meczu, kibice wreszcie obejrzeli kilka ciekawych wymian. Na tym jednak… skończyły się emocje.
Szybko i agresywnie grająca Polka znów przejęła inicjatywę na korcie. Przy prowadzeniu 3:2 dość łatwo przełamała serwis rywalki i wygrała już wszystkie gemy do końca, pewnie wykorzystując pierwszą piłkę meczową.
Świątek posłała w trakcie meczu dwa asy (rywalka żadnego) i popełniła dwa błędy serwisowe (Sramkova – cztery).
Inne statystyki jeszcze wyraźniej pokazują przewagę wiceliderki rankingu WTA. Polka miała 16 wygrywających uderzeń, a przeciwniczka tylko trzy. Jeżeli chodzi o niewymuszone błędy, zwyciężczyni popełniła ich 14, zaś Sramkova aż 26.
Rywalką Świątek w 3. rundzie będzie Brytyjka Emma Raducanu, która krótko po pojedynku Polki wygrała swój mecz z Amerykanką Amandą Anisimovą 6:3, 7:5.
W trzeciej rundzie jest także Magdalena Fręch, która dzień wcześniej wygrała z Anną Blinkową 0:6, 6:0, 6:2.