Michał Żuławiński na money.pl opublikował prognozy z nie tak dawnych czasów, jak będzie wyglądać rok 2025 a które zdecydowanie nie wypaliły. Przytoczył konkretne scenariusze, które wygłaszano niemal jako pewnik.
Proroctwa WEF
Na początku wskazano prognozy ze Światowego Forum Ekonomicznego (WEF) z 2020 roku. Wówczas przepowiadano m.in., że w 2025 roku „ślad węglowy będzie postrzegany jako społecznie nieakceptowalny, podobnie jak dziś jazda samochodem pod wpływem alkoholu”. Komputery kwantowe miały zaś „wyjść z powijaków, a pierwsza generacja urządzeń komercyjnych będzie w stanie rozwiązywać istotne, rzeczywiste problemy”.
Ponadto systemy zdrowotne miały skupić się na prewencji, nie na leczeniu, przy okazji miały być ” oparte na rozwijającej się nauce opisującej korzyści zdrowotne diety bogatej w rośliny”. Miały też zatrzeć się granice między rzeczywistością fizyczną a wirtualną i powstać „w pełni zdigitalizowane alternatywy dla globalnych wydarzeń (np. festiwali), wykraczające poza zwykłe transmisje na żywo i zapewniające pełne wrażenia”.
Jak widać, WEF totalnie chybiło z prognozami na zaledwie kilka lat do przodu. Mimo tego dalej będą rościć sobie prawo do zmuszania nas do swoich chorych wizji świata.
Utopia wg Reuters
Jeszcze „weselej” wyglądają prognozy agencji Reuters z 2014 roku. W dekadę świat miał stać się istną utopią.
„Niedobory żywności i wahania cen żywności należą już do przeszłości, za sprawą wspartej technologią uprawy plonów w zamkniętych pomieszczeniach” – podaje money.pl prognozy Reutersa z 2014 roku.
„Opakowania wytworzone na bazie ropy naftowej (np. plastikowe) przejdą do historii; rządzić będą opakowania celulozowe” – przekonywano.
„Mapowanie DNA po urodzeniu jest normą, a także częścią corocznego badania lekarskiego” – zapewniano.
Przytoczono też „inne prognozy” tej agencji. Wśród nich było przejście świata na energię słoneczną, zdolność do leczenia demencji i choroby Alzheimera, wynalezienie leku na cukrzycę typu 1 czy nawet lekkie samoloty elektryczne.
Geopolityka
Z kolei w 2008 roku Atlantic Council przedstawił „relatywnie pewne” prognozy na 2025 rok. Wskazano, że „USA pozostaną najpotężniejszym krajem, ale ich dominacja będzie mniejsza”, „globalny system wielobiegunowy wyłoni się wraz z rozwojem Chin, Indii i innych krajów”, „względna siła podmiotów niebędących państwami – firm, plemion, organizacji religijnych, a nawet sieci przestępczych – również wzrośnie”, „trwać będzie bezprecedensowe przesunięcie względnego bogactwa i potęgi gospodarczej z Zachodu na Wschód” czy też „potencjał konfliktu wzrośnie ze względu na szybkie zmiany w niektórych częściach Bliskiego Wschodu oraz upowszechnienie zdolności bojowych”.
Tu prognozy wydają się być choć trochę zgodne ze stanem faktycznym. Według jeszcze innych prognoz, Europa Zachodnia i Wschodnia miały poróżnić się w kwestii broni jądrowej. Zachód miałby dążyć do rozbrajania się, podczas gdy Wschód – w obawie przed Rosją – byłby temu przeciwny.
Spekulowano również, że Rosja może stać się potężniejsza, jeśli podwyższy ceny ropy i zintegruje się z globalnymi rynkami. BRICS oceniono jako organizację niezagrażającą Niemcom i Japonią, jednak „ze względu na ich rosnącą siłę geopolityczną i gospodarczą, będą miały dużą swobodę w kształtowaniu swojej polityki, zamiast w pełni przyjmować zachodnie normy”.
Przepowiedziano Wielką Histerię
Co ciekawe, w 2008 roku Atlantic Council zapowiadało wybuch pandemii do 2025 roku. Stwierdzono, że wywoła ją wirus atakujący układ oddechowy, będzie pochodzić z gęsto zaludnionego obszaru, powstanie w wyniku przeniesienia się wirusa ze zwięrząt na ludzi, będzie podobny do H5N1 lub SARS oraz wywoła co kilka miesięcy fale zachorowań w różnych regionach świata.
Tu warto zaznaczyć, że money.pl oczywiście nie stwierdza prawdy, że pandemię jedynie ogłoszono, a śmiertelność koronawirusa była śmiesznie niska, porównywalna z grypą lub innymi sezonowymi chorobami. Zamiast tego „raduje się”, że nie sprawdził się „najgorszy wariant” wskazany przez organizację jako możliwy.
„Brak skutecznej szczepionki i niemal powszechny brak odporności sprawiłby, że populacje byłyby podatne na infekcje. W najgorszym przypadku zachorowałyby nawet setki milionów Amerykanów, a liczba zgonów wzrosłaby do dziesiątek milionów. Poza USA degradacja infrastruktury krytycznej i straty gospodarcze w skali globalnej spowodowałyby, że około jedna trzecia światowej populacji zachorowałaby, a setki milionów zmarłyby” – czytamy na money.pl.
Tymczasem mnóstwo ludzi zmarło z powodu paniki wywoływanej przez skorumpowane rządy, media oraz przez niepotrzebny i szkodliwy lockdown.
Prognozy dla Polski
Na koniec przytoczono prognozy dla Polski. Sądzono, że będzie cudownie.
Na polskich drogach miało jeździć milion samochodów elektrycznych marki Izera, trasa Via Carpatia wzdłuż wschodniej granicy miała być gotowa, na rynku pracy miało brakować 1,5 mln osób, ruszyć miała polska elektrownia atomowa, miały powstać 22 nowe mosty, zaś 90 proc. plastikowych butelek miało być zbieranych – nie wiadomo, przez kogo – i ponownie przetwarzanych. Ile z tego wyszło – sami widzicie.
Miały być latające samochody
Na koniec warto zwrócić uwagę na jeszcze inną prognozę, choć pochodzącą z komedii science-fiction, a mianowicie filmu „Powrót do przyszłości 2”. Film z 1989 roku ukazywał rok 2015 jako iście futurystyczny. Normalną rzeczą miały być latające samochody.
Tymczasem w 2024 roku latających samochodów nie mamy. Za to na początku tej dekady mieliśmy „naukowe” dowody, jak maska chroni przed koronawirusem na przykładzie dezodorantu, a plastikowa przyłbica już nie. I płacimy niezidentyfikowanemu klimatowi, żeby nie podpalał naszej planety.
Z fb. Ktoś sobie z nas żarty robi. pic.twitter.com/Qxshjnk2bd
— Zuzanna D. Pieczyńska (@zuzanna_dab) March 3, 2021