W odpowiedzi na decyzje Władimira Putina, NATO także powinno zmodyfikować swoją doktrynę nuklearną, m.in. rozszerzając program Nuclear Sharing – powiedział Robert Pszczel, dyplomata, negocjator wejścia Polski do NATO. Jak dodał, wpłynęłoby to pozytywnie na natowski element odstraszania.
Prezydent Rosji Władimir Putin zatwierdził we wtorek znowelizowaną doktrynę nuklearną kraju, zgodnie z którą „krytyczne zagrożenie” suwerenności i integralności terytorialnej Białorusi i Rosji może stanowić podstawę do użycia broni jądrowej. Wcześniej taką podstawą musiało być zagrożenie samego istnienia państwa.
Pszczel podkreślił w rozmowie, że znowelizowana doktryna była przygotowywana przez Putina już wcześniej – informacje o tym pojawiały się już we wrześniu. Teraz jednak, w świetle ostatniej decyzji administracji prezydenta USA Joe Bidena, która zezwoliła Ukrainie na używanie amerykańskich rakiet wobec celów w głębi Rosji – zdaniem eksperta – wpasowuje się to w rosyjską „ofensywę narracyjną”, która ma na celu pokazać, jakoby to amerykańskie decyzje zakłócały porządek rzeczy i „stanowiły jakieś wyimaginowane zagrożenie dla pokoju”.
„To ewidentna bzdura” – dodał.
Ekspert zaznaczył, że doktryna ta nadal pozostaje zaledwie instrumentem propagandy. Zwrócił uwagę, że wzmocnione w niej zostały odniesienia, co do tego, że decyzje w tej sprawie podejmuje wyłącznie prezydent.
„Rosja definiuje sobie potencjalne warunki, w których mogłaby rozważać użycie broni nuklearnej tak szeroko, że właściwie każda okoliczność mogłaby być interpretowana jako pretekst. To jest oczywista słabość tego, co oni nazywają swoją doktryną nuklearną – jeśli obniża się ten próg użycia broni do absurdalnego poziomu, staje się on wtedy paradoksalnie mniej wiarygodny” – ocenił Pszczel. Jego zdaniem, cel tego jest jednoznaczny – zastraszenie Ukrainy i państw ją wspierających.
Pszczel powiedział też, że NATO oczywiście musi traktować rosyjski potencjał nuklearny poważnie. Zaznaczył, że zarówno Sojusz, jak i poszczególne państwa członkowskie, które posiadają zdolności nuklearne, bardzo bacznie śledzą wszystkie wskaźniki, które dotyczą przemieszczania się rosyjskiej broni nuklearnej czy poziomu jej gotowości do użycia.
Pytany, czy modyfikacja doktryny przez Rosję może wpłynąć na ewentualne rozmowy akcesyjne Ukrainy do NATO czy Unii Europejskiej, odparł, że jeśli tak by się stało, byłoby to strategicznym błędem. Podkreślał, że częścią natowskiego systemu odstraszania jest przede wszystkim wiarygodność zdolności wojskowych i skuteczność komunikacji strategicznej.
Pszczel wskazywał na potrzebę modernizacji i modyfikacji doktryny i „postury” nuklearnej samego NATO tak, aby wiarygodność wzrosła. Taka modernizacja zdolności odstraszania – jego zdaniem – powinna objąć m.in. rozszerzenie systemu przemieszczania broni jądrowej, a więc programu Nuclear Sharing, który zakłada możliwość większego udziału państw członkowskich, które same jej nie posiadają.
„Trzeba pójść szybciej tym tropem, bo potencjalnie taka furtka została otwarta” – powiedział ekspert, przyznając jednocześnie, że nie widać w tej kwestii entuzjazmu po stronie Waszyngtonu, który jest kluczowym elementem.
Ekspert przytoczył także słowa szefa MSZ Radosława Sikorskiego, który przypomniał we wtorek, że w czasach zimnej wojny NATO mocniej akcentowało swoją doktrynę użycia broni atomowej. Sikorski tłumaczył, że wynikało to z domniemania, że Układ Warszawski miał przewagę w siłach konwencjonalnych i wielkości armii nad Sojuszem Północnoatlantyckim. Zdaniem Pszczela, zmiany w doktrynie Rosji świadczą więc o tym, że niejako przyznaje ona, że nie czuje się na tyle mocna, aby być w stanie realistycznie zagrozić potencjałowi konwencjonalnemu NATO w Europie.
„Konkluzja jest prosta – Rosja pod rządami Putina, mimo że mamy 2024 rok, zachowuje się w sposób wielokrotnie bardziej nieodpowiedzialny niż zachowywał się Związek Radziecki – wówczas retoryka dotycząca potencjalnego użycia tej broni była bardziej wstrzemięźliwa, mimo wszystko bardziej odpowiedzialna. To pokazuje to, jak reżim Putina się zapętlił” – ocenił Pszczel.
(PAP)