Strona głównaMagazynWygraliśmy czy przegraliśmy II wojnę światową?

Wygraliśmy czy przegraliśmy II wojnę światową? [POLEMIKA]

-

- Reklama -

W numerze 37-38 ,,Najwyższego Czasu!” z br. przeczytałem bardzo ciekawy artykuł autorstwa Wojciecha Tomaszewskiego pt. ,,Wygraliśmy czy przegraliśmy II WŚ”. Przewodnią myślą wspomnianej publikacji było stwierdzenie: „Polska i Polacy byli w obozie zwycięzców podczas II WŚ, ale to nie znaczy, że byli zwycięzcami”.

Ta fraza wpisuje się w modny od wielu lat w naszej historiografii nurt rewizjonizmu historycznego podważającego fakt zwycięstwa Polski w II WŚ. Wojciech Tomaszewski uzasadnia swój pogląd stwierdzeniem, że Polska po tej wojnie stała się najpierw półkolonią, a następnie krajem niesuwerennym i wasalnym wobec ZSRR. Powyższe stwierdzenia choć zgodne z prawdą nie są jednak wystarczającym uzasadnieniem dla tezy o tym, że Polska wyszła z wojny jako państwo pokonane.

Chcąc odpowiedzieć na pytanie, czy Polska zwyciężyła w tej wojnie, trzeba rozstrzygnąć kwestię, o co w tym konflikcie zbrojnym walczył naród polski. O granice, o ustrój polityczny, o system gospodarczy? Czy może o coś bardziej elementarnego. Decyzję o tym, co będzie stawką tej wojny, podjął Adolf Hitler. Wódz III Rzeszy na odprawie z wyższymi dowódcami w Obersalzbergu 22 sierpnia 1939 roku mówił: „Zniszczenie Polski jest na pierwszym planie. Nasza siła leży w naszej szybkości i brutalności. Dlatego wysłałem na Wschód moje Totenkopfstandarte z rozkazem zabijania bez litości i pardonu wszystkich mężczyzn, kobiet i dzieci polskiej rasy i języka. Polska zostanie wyludniona i skolonizowana przez Niemców”.

Walka o przetrwanie

Z wypowiedzi tej można wysnuć następujący wniosek. Polacy walczyli w tej wojnie o zachowanie swojej biologicznej egzystencji. O to, czy nadal będzie istniał nasz naród, czy też zostanie fizycznie unicestwiony. Przedstawiony przez Hitlera cel został w późniejszym czasie doprecyzowany w postaci Generalnego Planu Wschodniego (Generalplan Ost). Co przewidywał GPO? Wysiedlenie z terenu Europy Środkowo-Wschodniej na obszary Syberii: Polaków, Czechów, Ukraińców, Białorusinów, Rosjan i Tatarów Krymskich. To wysiedlenie miało obejmować 80–85 proc. naszego narodu. Pozostali jako osobnicy z punktu widzenia Niemców „wartościowi rasowo” mieli być przekształceni w niewolniczą siłę roboczą. Plany te weszły w fazę realizacji, ale z wiadomych powodów nie zostały w pełni urzeczywistnione.

Zastanawiając się nad pytaniem, czy Polska wygrała II WŚ, nie można przemilczeć udziału naszych żołnierzy w działaniach koalicji antyhitlerowskiej. Polska uczestniczyła w tych walkach od września 1939 roku do 8 maja 1945 roku. Poza obroną własnego kraju, żołnierze polscy walczyli na Zachodzie: we Francji, w Wielkiej Brytanii, Norwegii, Włoszech, krajach Beneluxu i w Niemczech. W 1945 roku liczebność Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie wynosiła 210 tysięcy. Niemal tyle samo Polaków uczestniczyło w oddziałach I i II Armii Wojska Polskiego na Wschodzie. Autor przytacza w swoim artykule słodko-gorzki epizod związany z zawieszeniem polskiej flagi na kolumnie zwycięstwa w Berlinie. Udział Polaków w walkach na froncie wschodnim miał jednak jeden ważny aspekt. Współczesny historyk dr Jarosław Pałka tak pisał o tych zapomnianych po 1989 roku żołnierzach: „Nie zgadzam się na mówienie, że były to polskojęzyczne formacje Armii Czerwonej lub kolaboracyjne. Żołnierze walczyli na polskiej ziemi, bili się o Warszawę, potem na Wale Pomorskim o Kołobrzeg, ale także o granice na Odrze i Nysie”.

Znakomite granice

Choć udział Polaków nie miał dla wyniku walk na Wschodzie znaczenia decydującego, to nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że żołnierze Ci swoim czynem zbrojnym legitymizowali w pewnym stopniu nasze prawa do granic na Zachodzie. Oprócz regularnych oddziałów w walce z hitlerowskim okupantem walczyły też formacje zbrojnego podziemia, obejmujące 600 tys. żołnierzy. Straty poniesione przez wszystkie polskie oddziały zbrojne w okresie II WŚ, w tym te działające w konspiracji, wyniosły 240 tys. zabitych. Jest to liczba przewyższająca straty np. Francji w analogicznym okresie. Wojciech Tomaszewski słusznie stwierdza w swojej publikacji, że kształt powojennej Polski jest niezwykle foremny. Trudno wręcz znaleźć, przynajmniej w Europie, państwo o równie regularnych liniach.

Te zmiany kształtu granic łączyły się z przesunięciem Polski na Zachód i utratą terenów poza tzw. linią Curzona (Lwów, Wilno). Te terytorialne cesje przyniosły nam oprócz wspomnianego nowego zarysu granic także inne korzyści. Polska stała się w ten sposób krajem jednolitym pod względem narodowościowym. Pozwoliło to nam uniknąć konfliktów na tle etnicznym. Trudny do okiełznania nacjonalizm ukraiński był bowiem tykającą bombą. Czy więc mielibyśmy w przypadku utrzymania Kresów swoje Kosowo? Bardzo możliwe.

Stara Polska i tak by przeminęła

Autor ubolewa też nad powojennymi zmianami w strukturze społecznej. Nastąpiły one w dużym stopniu pod presją ZSRR. Mam tu na myśli przede wszystkim reformę rolną i nacjonalizację przemysłu. Konsekwencją tych przekształceń były zmiany społeczne: likwidacja burżuazji, szlachty i ziemiaństwa. Zaznaczmy jednak, że do zmian tych – czy jak chce autor – rewolucji społecznej i tak by doszło, nawet wtedy gdyby w Polsce utrzymał się system demokratyczny. Wszystkie bowiem liczące się wówczas w Polsce partie polityczne, czyli tzw. gruba czwórka (Stronnictwo Narodowe, Stronnictwo Pracy, Stronnictwo Ludowe i Polska Partia Socjalistyczna), zakładały nacjonalizację wielkich przedsiębiorstw i tzw. gospodarkę planową. Ponadto SN domagała się wyparcia z Polski kapitału obcego, w tym przede wszystkim niemieckiego i żydowskiego. W rękach prywatnych miała pozostać drobna i średnia własność.

Wymienione partie domagały się też przeprowadzenia parcelacji majątków należących do właścicieli ziemskich. Tak więc reforma rolna była nieunikniona, tylko że zostałaby ona przeprowadzona w bardziej cywilizowany sposób. Nikt np. nie usuwałby przymusowo ziemian z posiadanych przez nich domów. Utrzymałaby się też choć w nieco uszczuplonej liczbie burżuazja. Inny problem. Wojciech Tomaszewski twierdzi, że przesiedlenie polskiej ludności z Kresów było dla niej koszmarem. Niekoniecznie. Dla tych, którzy mieszkali na terenach Wołynia i Podola oznaczało to raczej wybawienie. Tylko w ten sposób mogli się oni wyrwać z rąk banderowskich oprawców. UPA nie zaprzestała bowiem swej zbrodniczej działalności po zakończeniu wojny.

W podsumowaniu swojego artykułu autor porównuje powojenną sytuację Polski i Niemiec. Ten fragment tekstu zawiera szereg skrótów myślowych , które należałoby poddać szerszemu omówieniu. Pokonane Niemcy – jak pisze Wojciech Tomaszewski – otrzymały od Stanów Zjednoczonych pomoc materiałowo-finansową w postaci planu Marshalla, a Polska pod naciskiem ZSRR odrzuciła ten plan. Tylko że pomoc ta nie przyniosła większych efektów. Gospodarkę zachodnioniemiecką postawiła na nogi reforma walutowo-podatkowa Ludwiga Erharda. Wielka Brytania, która w ramach tego planu otrzymała kilkakrotnie większą pomoc, osiągnęła dużo niższy wzrost gospodarczy.

W Niemczech istniał zdaniem Wojciecha Tomaszewskiego ustrój demokratyczny, a w Polsce totalitarny. Takiej dychotomii nigdy nie było. Demokracja istniała tylko w RFN. Na 1/3 terytorium obecnych Niemiec, czyli tam, gdzie egzystowała NRD, panował ustrój komunistyczny. Co do Polski. Po 1956 roku system rządów w naszym kraju uległ liberalizacji i do końca PRL niewiele różnił się od funkcjonującego w latach 1926-1939 systemu sanacyjnego. Pamiętajmy też, że Niemcy do 1990 roku nie były państwem suwerennym. Do połowy lat 50. najwyższą władzę stanowiły tam dwa ciała: Sojusznicza Rada Kontroli Niemiec i Wysoka Komisja Aliancka (RFN). Na terenie Niemiec stacjonowały też obce wojska. Oddziały amerykańskie pozostają tam zresztą do dziś.

Na zakończenie odejdę od polemiki z autorem i dokonam jeszcze jednego porównania, tj. okresu okupacji niemieckiej z czasami protektoratu radzieckiego. Wydaje mi się, że to zestawienie pozwoli precyzyjniej odpowiedzieć na pytanie postawione w tytule publikacji. Według danych szacunkowych podczas II WŚ zginęło 2,1 mln etnicznych Polaków. W latach 1939-1941 i 1944-1945 z rąk sowieckich śmierć poniosło 150 tys. obywateli polskich, w większości Polaków. Zbrodnie dokonane przez nacjonalistów ukraińskich przyniosły od 100 tys. do 130 tys. ofiar śmiertelnych. Wcześniej wspomniałem też, że w walkach zbrojnych na frontach i w konspiracji zostało zabitych 240 tys. naszych rodaków.

Z tych wyliczeń wynika, że w wyniku eksterminacyjnej polityki hitlerowskiego okupanta zmarło ok. 1,6 mln etnicznych Polaków. Odnieśmy teraz te liczby do wspomnianego okresu bierutowsko-stalinowskiego w Polsce (1945-1956). Otóż w wymienionym przedziale czasowym z rąk siepaczy komunistycznych śmierć poniosło 40 tys. osób. Zestawienie powyższych danych pozwala na sformułowanie jednoznacznego wniosku. Otóż Polska II WŚ wygrała, ponieważ w wyniku klęski Niemiec została ocalona substancja biologiczna naszego narodu. Okres powojenny i represje komunistyczne takiej groźby już nie stanowiły.

Najnowsze