Strona głównaMagazynMałe zwycięstwa nad „tęczową” ideologią

Małe zwycięstwa nad „tęczową” ideologią

-

- Reklama -

Propagandyści ideologii LGBT starają się od lat narzucać cenzurowanie niewygodnych dla siebie treści i padają tu najczęściej hasła – „homofobii”, „transfobii”, „lesbofobii” itp., które stały się w przekazie medialnym narzędziem kneblowania krytyków dewiacji. Czasami udaje się jednak prawo do wolności słowa zachować. Ludovine de La Rochere, prezes stowarzyszenia Le Syndicat de la Famille, znanego z obrony wartości życia i rodziny, poinformowała, że we wrześniu zapadł korzystny dla tej organizacji wyrok w postępowaniu karnym z oskarżenia o „transfobię”.

„To ważne zwycięstwo nad ideologią gender, zwycięstwo wolności myśli i wypowiedzi” – napisała de La Rochere i dodała, że wyrok tworzy podstawy do orzecznictwa „korzystnego dla wszystkich, którzy odważą się mówić i powtarzać prawdę o mężczyznach i kobietach, tożsamości płciowej, transaktywistycznym prozelityzmie”. Dotyczy to zastraszania lekarzy, specjalistów, dziennikarzy, którzy wręcz boją się publicznie krytykować negatywne skutki „transtożasamości” i wskazywać na oszustwa ideologii LGBT.

- Reklama -

Wszystko zaczęło się w 2022 roku, kiedy to organizacji Le Syndicat de la Famille zarzucono „publiczne nawoływanie do nienawiści wobec grupy osób ze względu na ich płeć, orientację seksualną lub tożsamość płciową”. Poszło o kwestionowanie i krytykę okólnika ówczesnego ministra edukacji Jean-Michela Blanquera dotyczącego uczenia w szkołach „języka inkluzywnego” i podejścia do „transtożsamości”. Prorodzinny Syndykat stanął na stanowisku, że tego typu wytyczne nie powinny mieć nic wspólnego ze szkołą i edukacją. Z tego powodu trzy stowarzyszenia LGBT uznały, że krytyka okólnika ministerialnego, to już… „transfobia”. I tak sprawa trafiła do sądu, który jednak powództwo oddalił.

Ludovine de La Rochère w wywiadzie dla „Journal du Dimanche” mówiła, że w kwestii tzw. „tranzycji” od dłuższego czasu trwa „niszczenie jakiejkolwiek debaty”. Jej zdaniem „obrona zdrowego rozsądku nieuchronnie naraża na ataki ze strony działaczy dekonstrukcji i wokizmu”, a „stowarzyszenia LGBT próbowały założyć nam kaganiec”. Korzystny dla Unii Rodzin wyrok oznacza, że tym razem aktywistom próba narzucenia cenzury się nie udała. Ludovine de La Rochère zapowiada, że jej stowarzyszenie nadal będzie walczyć o ochronę młodzieży przed szkodliwymi dla niej ideologiami.

Targi dzieci

To nie jedyny sukces stowarzyszenia kierowanego przez Ludovine de la Rochere. Pod koniec września zaplanowano w Paryżu kolejne „targi dzieci”, pod nazwą „Życzenie (sobie) dziecka”. Chodzi o zakazane w teorii prawem wynajmowanie sobie surogatek do rodzenia dzieci (tzw. „macierzyństwo zastępcze – GPA) i „usługi” PMA, czyli sztucznego zapłodnienia z doborem zarodków i gamet z „katalogu”. Takie praktyki oferowane są m.in. dla par homoseksualnych. Oficjalnie organizatorzy targów w tym roku zrezygnowali z przedstawienia ofert GPA, która to praktyka jest nielegalna nad Sekwaną. Nieoficjalnie takie propozycje są nadal składane i odwiedzający targi mogą uzyskać kontakt z firmami świadczącymi „usługi surogatek”.

Przeciw takiemu „salonowi wystawienniczemu” protestuje od początku, czyli od 2020 roku, właśnie Stowarzyszenie Unii Rodzin. To wtedy zorganizowano pierwsze targi „Désir d’enfant” w Espace Champerret, w XVII dzielnicy Paryża. Podjęta przez stowarzyszenie batalia prawna doprowadziła do tego, że „Salon Désir d’enfant” oficjalnie ogłosił, że w 2022 roku rezygnuje z proponowania tzw. „macierzyństwa zastępczego”. Udało się także zmusić organy ścigania do podjęcia śledztwa w sprawie łamania w tym temacie obowiązującego we Francji prawa. Stowarzyszeniu udało się też osiągnąć w 2023 roku inny sukces. Salonowi Désir d’enfant wymówiono pod presją społeczną przestrzeń wystawową w Espace Champerret, ale „Salon” przeniósł się do XII dzielnicy Paryża, do Espace Charenton.

Podobnie jak rok temu zapowiadane są pikiety tej nieetycznej imprezy, które skutecznie ograniczają frekwencję ze strony „zwiedzających”. Celem Związku Rodzin jest całkowita likwidacja takich „tragów”. Dyrektor Espace Charenton otrzymał od Stowarzyszenia wezwanie do odwołanie imprezy „pod rygorem odpowiedzialności za współudział w handlu ludźmi”.

Kara za katolicyzm

Nie zawsze nacisk społeczny bywa skuteczny. W mieście Pau dyrektor katolickiej szkoły został zawieszony za wprowadzanie zasad… katolicyzmu. Ciekawe, czy w polskiej szkole pod rządami „minister” Nowackiej, Muchy i Lubnauer, też dojdziemy do takiej fazy „laicyzmu”?

Pan Christian Espeso, nauczyciel i dyrektor prywatnego Zespołu Szkół Niepokalanego Poczęcia NMP w Pau został zawieszony przez kuratorium za „łamanie zasad świeckości swojej szkoły”, w tym m.in. „obowiązkowe i oceniane na stopnie lekcje katechizmu”. Zarzucono mu też „cenzurowanie książek”, „wystąpienia reakcyjne” i „ograniczenia wolności sumienia”. Rzecz jest tym bardziej kuriozalna, że dotyczy szkoły katolickiej. Christian Espeso odebrał z kuratorium uzasadnienie zawieszenia go w pełnionej funkcji, bo zdaniem władz oświatowych naruszył „zasady świeckości” szkoły. Kuratorium w Bordeaux zawiesiło go na okres trzech lat w funkcji dyrektora.

W tym katolickim zespole szkół uczy się na różnych poziomach 2,5 tys. uczniów, a tamtejsze liceum uważane jest za jedno z najlepszych we Francji. W tym kraju doprowadzono jednak do tego, że władze oświatowe, często o proweniencji masońskiej, mają prawo ingerencji w programy nauczania i zasady wychowania także w szkołach prywatnych. Afera rozpoczęła się na początku roku, kiedy to pięć związków zawodowych potępiło „nieprzestrzeganie zobowiązań umowy między zespołem szkół Immaculée-Conception-Beau Frêne w Pau a państwem”. Lewicowy dziennik „Libération” nadał tej skardze rozgłos w lutym, krytykując właśnie „obowiązkowe i oceniane lekcje katechizmu, cenzurę książek, wystąpienia reakcyjne i ograniczenia wolności sumienia”.

Christian Espeso jest dyrektorem szkoły od jedenastu lat. Po tej nagonce latem został wezwany do kuratorium oświaty w Bordeaux na rozmowę dyscyplinarną. Po zawieszeniu otrzymał wsparcie m.in. od lokalnego senatora Maxa Brissona i od rodziców. Prawnicy dyrektora szkoły ogłosili zamiar złożenia odwołania do Sądu Administracyjnego w Bordeaux. Dyrektor zespołu szkół im. Niepokalanego Poczęcia opowiedział o konkretnych zarzutach, które usłyszał w kuratorium.

Laickim nadzorcom oświaty nie podobało się np. nakłanianie uczniów do spowiedzi czy obowiązek uczestniczenia w konferencji prowadzonej przez bp. Ailleta, biskupa Bayonne. Pan Espeso odpiera wszystkie zarzuty i mówi, że broni innej wizji szkoły, która ma świetne wyniki i w odróżnieniu od szkół publicznych zachowuje wysoki poziom nauczania. „Przez dziesięciolecia pracujesz jako nauczyciel, a następnie jako dyrektor szkoły, a po pięciu minutach zostajesz zawieszony” – skarży się dyrektor, który otrzymał duże wsparcie od rodziców i uczniów. Mówi, że nie spocznie, bo robi to właśnie dla nich.

Joanna d’Arc jako „jeden z największych transwestytów w naszej historii”

Thomas Jolly to ideolog LGBT, którego powołano na reżysera ceremonii otwarcia i zamknięcia olimpiady w Paryżu. Już po igrzyskach, w rozmowie z „Le Monde”, ten „dyrektor artystyczny” olimpiady sam podkreślał „polityczny” wymiar swoich wyborów inscenizacji i przyznał, że „kwestie płci były wszędzie” umieszczone podczas jego ceremonii otwarcia. Nic dziwnego, że środowiska LGBT składały mu podziękowania za „dobrą robotę” i wykorzystanie sportu do promocji swojej ideologii. W kraju, gdzie premierem był w tym czasie zadeklarowany homoseksualista, a ministrem jego „partner”, właściwie nic już nie dziwiło.

Pytany o „szok” po ceremonii otwarcia olimpiady, Thomas Jolly odpowiedział: „oczywiście, że to było polityczne” i dodał, że według niego cala „nasza kultura składa się z płynności płci”. „Moją misją było powiedzieć, kim jesteśmy. Na wszystkich obrazach pojawiały się różne ciała, różnorodność, kobiety i mężczyźni w makijażu lub kostiumach. Teatr był wszędzie, podobnie jak kwestia płci. Królowie francuscy pudrowali się i nosili obcasy. Czy Joanna d’Arc, jeden z największych transwestytów w naszej historii, nie została potępiona dlatego, że była przebrana za mężczyznę?” – dopowiedział Jolly. Jego zdaniem, krytyka występu roznegliżowanego Philippe’a Katerine na paryskim moście nie była żadną „kontrowersją”, ale skutkiem „fali nienawiści”. Jolly gratulował sobie, że udało mu się „stworzyć jedność”, a wiele osób podobno pisało do niego, „aby powiedzieć, że poczuli się reprezentowani i mieli poczucie bycia częścią wielkiego »my«”. „Z tego dialogu między tym, co wspólne, a tym, co pojedyncze, uniwersalizm wyłania się silniejszy” – filozofuje sobie reżyser.

Jolly zdradził też pewne tajemnice zakulisowe, bo podobno chciał, aby Zidane przeleciał helikopterem nad Sekwaną, ale latanie na małych wysokościach nad publicznością było zakazane. Dodał, że nie miał nic wspólnego z występem Toma Cruise’a podczas ceremonii zamknięcia, bo był to już epizod reżyserowany przez następnego organizatora igrzysk, czyli miasto Los Angeles. Można się tylko obawiać, że w 2028 roku to „postępowe” miasto w USA, „aniołów” raczej „upadłych”, postara się Paryż w „tęczowości” imprezy jeszcze przebić…

Najnowsze