Prawo i Sprawiedliwość zwróciło się do swoich wyborców o wsparcie finansowe. Jak poinformował Mariusz Błaszczak w programie „Graffiti”, partia zebrała już około 5 milionów złotych. Może wydawać się dużo, ale chwilę później szef klubu PiS zdradził, ile kosztuje miesięczne funkcjonowanie partii.
Zbiórkę funduszy na PiS ogłosił Jarosław Kaczyński po odrzuceniu sprawozdania finansowego partii przez Państwową Komisję Wyborczą. Błaszczak twierdzi, że decyzja PKW była niesprawiedliwa i stanowiła „atak” ze strony koalicji rządzącej.
Odzew na słowa Kaczyńskiego był całkiem spory. Jak powiedział Błaszczak na antenie Polsatu News, w tydzień partia zebrała około pięciu milionów złotych. Jakieś środki wpływać będą nadal, ale pierwsze tzw. pospolite ruszenie elektorat ma za sobą i na dłuższą metę nie należy się spodziewać wpłat na podobnym poziomie.
– Jesteśmy bardzo zbudowani reakcją wyborców. Bardzo dziękujemy. Zwykle te przelewy opiewają na kwotę kilkudziesięciu, stu złotych. O to nam chodziło – powiedział Błaszczak.
Funkcjonowanie partii PiS kosztuje 2 mln zł miesięcznie
Jednocześnie przyznał, że sytuacja finansowa partii pozostaje trudna – PiS ma do spłacenia kredyt w wysokości 35 milionów złotych zaciągnięty na kampanię wyborczą. Co więcej – jak zdradził Błaszczak – miesięczne koszty funkcjonowania wynoszą aż 2 miliony złotych. Prosty rachunek pokazuje, że zebrane od elektoratu środki nie wystarczą nawet na sfinansowanie partyjnych działań do końca bieżącego roku.
Problemy finansowe wpłynęły na plany partii. PiS odwołało wydarzenie „Przystań Polska”, które miało być odpowiedzią na „Campus Polska Przyszłości” organizowany przez Rafała Trzaskowskiego i spółkę. Błaszczak zapowiedział, że impreza zostanie przełożona na czas, gdy partia będzie w stanie ją sfinansować.
Puste partyjne konto PiS-u skrytykował ostatnio Marcin Mastalerek, niegdyś autor zwycięskiej kampanii PiS-u z 2015 roku, a obecnie sekretarz stanu i szef gabinetu u Andrzeja Dudy. Mastalerek z jednej strony skrytykował werdykt PKW, ale z drugiej publicznie pytał, jak to jest możliwe, że suto dotowany przez lata PiS nie miał żadnych pieniędzy na „czarną godzinę”. Takie przedstawienie sprawy nie spodobało się Błaszczakowi, który stwierdził, że Mastalerek „zapisał się do obozu Tuska i opowiada głupoty”.