Od połowy sierpnia w Niemczech rosną przedwyborcze emocje – związane z zaplanowanymi na 1 września wyborami do parlamentów Saksonii i Turyngii, a następnie w Brandenburgii (22 września).
Ten najważniejszy w tym roku sprawdzian społecznego poparcia dla poszczególnych politycznych partii budzi coraz większe emocje także dlatego, że po raz pierwszy w historii RFN opozycyjna i konserwatywna Alternatywa dla Niemiec (AfD) ma szansę wygrać wybory w 2–3 krajach związkowych. Przynajmniej w Saksonii, gdzie w sierpniu br. AfD miała w różnych sondażach partyjnych preferencji zwykle aż 31–32 proc. ankietowych głosów. A także w Turyngii, gdzie to narodowo-prawicowe ugrupowanie osiągało w sierpniu 29–30 proc. poparcia. Gut!
Natomiast sondażowe poparcie dla AfD w Brandenburgii, które jeszcze w styczniu br. (tj. tuż przed wielką nagonką mediów, służb i urzędów RFN na działaczy AfD) sięgało aż 28–32 proc., w lipcu i sierpniu br. spadło do 24–25 proc. Po tej kilkumiesięcznej silnej nagonce, poparcie dla AfD spadło także w pozostałych 15 landach Niemiec o 1–4 proc. Tj. o 1–2 proc. w 11 landach dawnej RFN i o 2–4 proc. w landach po byłej NRD.
Czy SPD i CDU będą kolaborować z postkomunistami?
Rządzący w RFN polityczny establishment i partyjny kartel różnych socjalistów, lewicujących post-chadeków z CDU i CSU, euro-bolszewików z partii Zielonych i tych z centrowo-liberalnej FDP ma więc poważny problem. Aby bowiem nie być zmuszonym do „demokratycznego” przekazania choćby części władzy w tych landach, a choćby tylko w jednym z nich, rzekomo „ekstremistycznej” Alternatywie dla Niemiec, socjaliści z SPD i post-chadecy z CDU będą zapewne kombinować, aby po wyborach, przynajmniej w jednym czy drugim landtagu, poszukać poparcia dla ich prawdopodobnej rządowej koalicji (SPD-CDU) ze strony pokomunistycznej partii Lewica albo coraz silniejszej nowej partii – tzw. Sojuszu Sahry Wagenknecht (BSW), powstałego jesienią ub. roku na bazie części byłych działaczy pokomunistycznej Lewicy. Bo sierpniowe sondaże wskazują dość wyraźnie na to, że przynajmniej w dwóch z ww. trzech landów na obszarze byłej NRD, gdzie we wrześniu będą te wybory, nie da się utworzyć rządu, w którym nie byłoby albo posłów i działaczy Alternatywy dla Niemiec, albo tych z Sojuszu Sahry Wagenknecht. A poparcie dla tego lewicowego Sojuszu, np. w Turyngii, sięga już aż 19–20 proc. głosów (!). SPD i CDU podejmą tę kolaborację z postkomunistami zapewne tym chętniej, że do żadnego z ww. trzech krajowych parlamentów najprawdopodobniej nie wejdzie demo-liberalna FDP, gdyż nie przekroczy wyborczego progu 5 proc. ważnych głosów. Tego zaporowego i „demokratycznego” progu być może nie przekroczą też niepopularni na „Wschodzie” Niemiec euro-komunistyczni Zieloni, których sondażowe poparcie sięga tam zaledwie 2,8–5,5 proc. Wunderbar!
Charakterystyczne i kompromitujące dla partyjnego kartelu CDU-SPD już jest i najpewniej będzie więc to, że czołowi politycy tych partii są już gotowi do współrządzenia wspólnie z byłą komunistką Wagenknecht i z jej radykalnie lewicowymi, choć jednocześnie też „narodowymi” towarzyszami i towarzyszkami. Narodowymi w sensie dostrzegania i chęci respektowania społecznych nastrojów i narodowych priorytetów – co się objawia np. w żądaniach partii BSW dot. natychmiastowego zaprzestania finansowania i zbrojenia „faszystowskich” władz kijowskiej Ukrainy przez rząd RFN, ponownego nawiązania owocnej współpracy gospodarczej i energetycznej Niemiec z Rosją, w tym szczególnie ich landów wschodnich, itd. A ponieważ to przede wszystkim CDU ma szansę utworzyć po wrześniowych wyborach nowe rządy w Saksonii (bo tam CDU jest od lat główną partią rządzącą) i w Turyngii, gdzie CDU rządziła dawniej, a gdzie od 5 lat rządzi mniejszościowa koalicja postkomunistycznej Lewicy, socjalistów z SPD i euro-komuchów z partii Zielonych, więc zapewne ta „kompromitująca” dla niektórych chadeków i mediów i żałosna kolaboracja działaczy CDU z radykalnymi lewicowcami z BSW czy Lewicy, w dodatku „podejrzanymi” przez służby i media RFN o ciche sympatyzowanie z Rosją, zapewne dojdzie do skutku. Zapewne dojdzie – bo naczelnym priorytetem większości członków władz SPD i CDU nie są prawdziwe interesy obywateli, konsumentów i gospodarki kraju, lecz zamiar totalnego odizolowania i osłabienia opozycyjnej Alternatywy dla Niemiec. Donnerwetter!
Czy BSW będzie współrządzić razem z SPD-CDU?
W Brandenburgii rządząca tam od wielu lat SPD jest nadal silna i wpływowa i w różnych sierpniowych sondażach osiągała w tym kraju średnio 19–20 proc. ankietowych głosów. Więc chyba tylko tam socjaliści z SPD, z pomocą posłów CDU i być może posłów Zielonych czy Lewicy, mają szansę utworzyć swój kolejny rząd bez ewentualnego wsparcia posłów BSW. Choć taki rząd byłby zapewne dość niestabilny i słaby, gdyż w parlamencie w Poczdamie miałby tylko niewielką większość. Gut!
Pewną ciekawostką jest to, że byli tzw. obrońcy praw człowieka z NRD, a więc „demokraci” o na ogół wyraźnie lewicowych przekonaniach, mocno przestrzegają szefów CDU przed dopuszczeniem do władzy Sahry Wagenknecht i jej towarzyszy. Ponoć perspektywa pojawienia się partii Wagenknecht w rządzie Saksonii czy Turyngii jako „mniejszego zła” niż AfD wywołała „przerażenie kilkudziesięciu dawnych enerdowskich dysydentów i obrońców praw człowieka”, w tym m.in. Marianny Birthler, która w latach 2000–2011 była szefową urzędu ds. akt Stasi. 4 sierpnia opublikowali oni list na portalu X, w którym przestrzegli „partie demokratyczne, a przede wszystkim CDU”, przed dopuszczeniem do władzy „takich kłamców”, jak Sahra Wagenknecht i jej partyjni koledzy lub przed uzależnieniem się od ich głosów w parlamentach landów. Ci dawni socjalistyczni dysydenci uważają, że BSW to „nowa odmiana narodowego socjalizmu” i zaliczają ją do grona partii prorosyjskich i antyukraińskich. Między innymi dlatego, że aktualne władze w Kijowie działacze BSW nazywają faszystami. Super!
W reakcji na to Sahra Wagenknecht oświadczyła między innymi, że „zniesławianie dyplomatycznych wysiłków na rzecz zakończenia ukraińskiej wojny jako rosyjskiej propagandy” jest policzkiem dla milionów Niemców „ze Wschodu”, w tym tych z Turyngii i Saksonii, którzy „słusznie obawiają się wielkiej wojny w Europie” – nie ich wojny. Ta była ważna polityk Partii Lewicy powiedziała też, że jej partia będzie uczestniczyć w danym rządzie krajowym tylko wtedy, gdy ten rząd „jednoznacznie odrzuci plany rozmieszczenia nowej amerykańskiej broni w Niemczech”, co jest planowane przez władze USA i RFN już od stycznia 2026 r. Więc na koalicję z BSW mogą liczyć tylko te partie, które w swej centrali w Berlinie przedłożą „pokojową dyplomację nad działania wojenne” (wg dw.com). A z kolei w wywiadzie udzielonym radiu Deutschlandfunk Wagenknecht stwierdziła nawet, że „wybory na wschodzie są również głosowaniem w sprawie wojny i pokoju”. Dodała, że każdy, kto popiera kijowską Ukrainę, opowiada się za dalszą i jeszcze większą wojną. Richtig!
Tak więc widać, że Sahra Wagenknecht chce wymusić zmianę polityki rządzących w Niemczech partii w sprawach kijowskiej Ukrainy i Rosji. Wydaje się jednak mocno wątpliwe, żeby kanclerz Olaf Scholz z SPD, a w jeszcze większym stopniu przewodniczący CDU Friedrich Merz, spełnili to jej żądanie. Chociaż Merz już w czerwcu, w rozmowie z lokalną telewizją MDR, po raz pierwszy nie wykluczył tworzenia przez CDU regionalnych koalicji z partią Wagenknecht. Tłumaczył wtedy, że taka jest „wyborcza arytmetyka” i dawał do zrozumienia, że dla sprawy powstrzymania AfD przed jakimkolwiek udziałem tej partii w rządzeniu, jego CDU jest nawet gotowa na powyborczy sojusz z ww. partią lewicową – przynajmniej w jednym ze wspomnianych landów na niemieckim Wschodzie.
Tymczasem Sojusz Sahry Wagenknecht, który żąda też między innymi radykalnego ograniczenia i docelowo całkowitego zastopowania imigracji – i tej nielegalnej i tej legalnej – w Brandenburgii ma już 16–17 proc. ankietowego poparcia, w Saksonii 15 proc., a w Turyngii aż 19–20 proc. We wszystkich tych landach w sondażach prowadzi AfD, z którą Wagenknecht oficjalnie wyklucza współrządzenie – przynajmniej na razie. Ale większość sondaży wskazuje na to, że po wyborach, przynajmniej w Turyngii, AfD i BSW miałyby wspólnie większość poselskich mandatów i mogłyby razem rządzić. Np. w sondażu instytutu INSA z 13 sierpnia AfD wygrywa z 29,1 proc. głosów i otrzymuje 28 mandatów, a partia Wagenknecht ma 19 proc. głosów, co dałoby jej 18 mandatów. Razem obie te opozycyjne partie miałyby więc w landtagu w Erfurcie aż 46 posłów na 88 wszystkich, a więc razem mogłyby tam rządzić – na złość różnym socjalistom i komunistom z partii establishmentu. A to ci dopiero byłaby wielka heca! Może to zobaczymy – już w pierwszej połowie września.