Strona głównaMagazynŚwit Nowej Europy? Tryumfy prawicy i konserwatystów

Świt Nowej Europy? Tryumfy prawicy i konserwatystów

-

- Reklama -

W ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego w wielu krajach triumfy odniosły partie prawicowe i konserwatywne. W niektórych z nich, na przykład we Francji czy Austrii zwyciężyły, w innych – na przykład w Polsce – zdecydowanie umocniły swoje pozycje na scenie politycznej. Czy oznacza to, że obserwujemy odrodzenie narodowe w krajach Europy?

Oczywiście partie te nie stanowią jakiegoś jednolitego frontu. W każdym kraju mają swoją specyfikę. I tak Zjednoczenie Narodowe kierowane przez Marine Le Pen ma ostrze antyimigranckie, ale w sferze gospodarczej ma program na wskroś lewicowy. Z kolei portugalska CHEGA („Dość”) jest zdecydowanie wolnościowa, a w sferze idei opowiada się za obroną tradycyjnych wartości katolickich. Różni ją to od kierowanej przez Gerta Wildersa holenderskiej PVV, która ma program liberalny i jest za ograniczaniem wpływów kościołów protestanckich w Niderlandach.

- Reklama -

Wszystkie te ugrupowania mają jednak wspólny mianownik, który sprowadza się do podstawowego postulatu – zatrzymać natychmiast unijne szaleństwo!

Kto z kim i dlaczego?

Jedno jest pewne. Biorąc pod uwagę wyniki unio-wyborów, prawicowe frakcje w europejskim parlamencie zdecydowanie powiększą swoje liczebności.

Tak zwany nurt „populistyczny”, jak mówią na lewicy, czyli po prostu prawicowy, tworzy kilka frakcji politycznych w strasburskim parlamencie. Frakcje ID + ECR + „inna skrajna prawica” będą miały teraz 164 mandaty i będą drugim co do liczebności posłów nurtem w europarlamencie za chadekami (PPE – Europejska Partia Ludowa, 186 mandatów) i przed socjaldemokratami (S&D, 136 mandatów).

Frakcja ID, czyli Tożsamość i Demokracja, zrzesza między innymi francuskie Zgromadzenie Narodowe kierowane przez Marine le Pen, a także Wolnościową Partię Austrii, włoską Ligę Północną czy belgijski Interes Flamandzki.

Z kolei frakcja ECR to Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy – w szeregach tej frakcji zasiadają między innymi deputowani z polskiego ugrupowania Prawo i Sprawiedliwość. Dodatkowo około sto mandatów odsadzają niezależni, czyli posłowie bez frakcyjnego przydziału, w tej grupie niemal wszyscy to deputowani z ugrupowań prawicowych, m.in. polscy Konfederaci.

Tymczasem w całej Europie już słychać jęki lewicowców, którzy z przerażeniem obserwują wyniki wyborów w poszczególnych krajach członkowskich. Tak zwane partie „populistyczne”, jak nazywają prawicowców i konserwatystów, zwyciężyły między innymi we Włoszech (Bracia Włosi – 28,8 procent głosów), Austrii (FPOe – 25,7 procent głosów) i oczywiście we Francji, gdzie prezydent Emmanuel Macron postanowił rozwiązać parlament i zdymisjonować rząd. Drugie miejsce przypadło niemieckiej AfD (16 procent głosów), holenderskiej PVV Gerta Wildersa (17,7 procent głosów) czy rumuńskiej AUR – Partii Jedności Rumunów (15 procent głosów).

Wszystkie te partie opowiadają się za powstrzymaniem niekontrolowanego napływu migrantów, obroną narodowej tożsamości i zatrzymaniem polityki klimatycznej tzw. Zielonego Ładu w UE.

Wielka Łapanka

Teraz największe emocje w kuluarach strasburskiego gmachu parlamentu będzie wzbudzać obecność deputowanych niezależnych. To znaczy takich bez frakcyjnego przydziału. Stali się oni przedmiotem pożądania starych unio-parlamentarnych wyjadaczy. Dzieje się tak, gdyż system działa w ten sposób, że im liczniejsza frakcja, na tym większe dotacje może liczyć z unijnej puli. Dlatego – jak wynika z naszych informacji – zawodowi pośrednicy już zaczęli sondować nowych deputowanych w zakresie możliwości ich pozyskania do istniejących grup. Okazuje się, że te profity są na tyle duże, że powstały profesjonalnie działające firmy lobbingowe, które na zlecenie szefów frakcji urządzają regularne polowania na euro-deputowanych.

Oczywiście także polscy Konfederaci stali się celem intensywnych perswazji. Kierownictwo frakcji Tożsamość i Demokracja pragnęłoby ich wszystkich przygarnąć, ale… No właśnie jest jedno ale… Z naszych informacji wynika, że żadna istniejąca frakcja nie chce nawet słyszeć o przyjęciu w swoje szeregi posła Grzegorza Brauna. Jak w tej sytuacji zachowają się pozostali polscy deputowani wybrani z list Konfederacji? Czy zwycięży polityczna kalkulacja, czy jednak partyjna lojalność i zwykłe poczucie uczciwości?

Korzyści i straty

Jest jeszcze jedna opcja, choć bardzo trudna do zrealizowania. Można powołać własną, nową frakcję. Byłoby to logiczne, gdyż w tej kadencji mamy w Europie liczną reprezentację bardzo wyrazistych polityków o zdecydowanie uniosceptycznych poglądach.

Aby utworzyć grupę polityczną, czyli frakcję, potrzeba co najmniej 25 posłów do PE wybranych w co najmniej jednej czwartej państw członkowskich UE (tj. obecnie w siedmiu). Posłowie, którzy nie należą do żadnej grupy politycznej, to posłowie niezrzeszeni.

Przynależność do grupy politycznej ma szczególne znaczenie w kontekście przyznawania kluczowych stanowisk w strukturach politycznych i organizacyjnych Parlamentu, takich jak przewodniczący komisji i delegacji oraz sprawozdawcy w ważnych kwestiach. Co równie ważne, grupy polityczne otrzymują większe środki finansowe na swój personel i działalność parlamentarną niż posłowie niezrzeszeni.

Są i inne korzyści z członkostwa we frakcji. Jak czytamy w Regulaminie Parlamentu Europejskiego:

„Przynależność do grupy politycznej ma szczególne znaczenie przy przydziale kluczowych stanowisk w strukturach politycznych i organizacyjnych Parlamentu. Na przykład kandydatury na stanowiska przewodniczącego PE, 14 wiceprzewodniczących i 5 kwestorów mogą być zgłaszane wyłącznie przez grupę polityczną lub posłów w liczbie stanowiącej co najmniej „niski próg”, który obecnie (czerwiec 2019 r.) definiuje się jako 1/20 posłów do Parlamentu, tj. 38 posłów (art. 15 Regulaminu). Posłowie niezrzeszeni mogą powoływać indywidualnych posłów na członków komisji i delegacji (art. 209 Regulaminu), lecz jest mało prawdopodobne, by zostali wybrani na stanowisko przewodniczącego komisji lub wyznaczeni na sprawozdawców w istotnych dossier. Również najmniejsze grupy polityczne uzyskują tylko bardzo niewiele stanowisk przewodniczących komisji. Przynależność do grupy politycznej jest ważna także, gdy chodzi o przydział czasu wystąpień podczas debat plenarnych. W pierwszej części debaty pierwsza część czasu wystąpień jest podzielona po równi między wszystkie grupy polityczne; dalszą część czasu wystąpień dzieli się między grupy polityczne proporcjonalnie do ich wielkości. Natomiast posłom niezrzeszonym przydziela się ogółem czas wystąpień obliczony według ułamków przydzielonych każdej grupie politycznej (art. 171 Regulaminu). Również jedynie grupy polityczne lub 38 posłów do PE (niski próg) mogą wnioskować o wpisanie do porządku obrad Parlamentu debaty nadzwyczajnej (art. 161 Regulaminu)”.

Sęk w tym, że czasu na dogadanie się jest bardzo mało – wniosek o utworzenie nowej frakcji upływa dwa tygodnie od posiedzenia inaugurującego prace kolejnej kadencji. Potem kolejna szansa będzie dopiero za około dwa lata – w połowie kadencji. Czy europejscy wolnościowcy stworzą własną frakcję?

Najnowsze