Janusz Korwin-Mikke zanotował fatalny wynik, ale inny nie mógł być w koalicji z Bezpartyjnymi Samorządowcami; Konfederacja osiągnęła sukces i co z tego? – tak dziennikarz „Najwyższego Czasu!” Radosław Piwowarczyk skomentował wyborcze wyniki po prawej stronie sceny politycznej w rozmowie z Michałem Pytlem w telewizji wRealu24.
Radosław Piwowarczyk, wydawca portalu nczas.info oraz autor książki „Kampania Konfederacji 23. Brudna prawda” w niedzielę był gościem telewizji wRealu24. W rozmowie w gorzkich słowach skomentował zmianę, jaka zaszła w Konfederacji, a także wyborczą porażkę Korwin-Mikkego.
Czytaj także: Jak pozbyto się Korwin-Mikkego z Konfederacji?
Michał Pytel: Mamy tą kampanię do eurowyborów i Konfederacja zdobywa wynik o wiele lepszy (niż jesienią 2023 r. – przyp. red.), to jest ponad 12 proc. Wymienił Pan trzy główne powody tej porażki sprzed pół roku, to może teraz trzy przyczyny sukcesu w tej eurokampanii. Jak Pan sądzi, czy liderzy Konfederacji poszli za Pana radami i po prostu posłuchali, ominęli te błędy, które Pan wymienił, czy też może ten dobry wynik jest spowodowany kosztem słabości przeciwników i Konfederacja tylko utrzymała swój elektorat, a jakaś demobilizacja przy pozostałych partiach zaważyła, że on wygląda tak okazale? Czy ta frekwencja obniżona jest powodem dobrego wyniku Konfederacji? Czy może wszystkie te elementy wpłynęły jednocześnie i dlatego mamy ten wynik, jaki mamy? Jak Pan sądzi?
Radosław Piwowarczyk: Na pewno nie można tego zrzucać tylko na karb niższej frekwencji, bo też w tych badaniach, które były prowadzone widzieliśmy, że były jakieś przepływy elektoratów, też inne grupy, chociażby kobiety, tym razem na Konfederację zagłosowały, więc widać, że ten elektorat się trochę zmienił. To nie było tak, że Konfederacja utrzymała swój elektorat, który miała w październiku, a ktoś inny nie poszedł do wyborów.
Jeżeli chodzi o pozytywy tej kampanii. Ta kampania została na pewno poprowadzona lepiej niż poprzednia. […] Najmniejszy progres był w kwestii doboru kandydatów. Pewnie dlatego, że było tych kandydatów po prostu mniej, ciężko było na tych listach znaleźć kandydatów, do których można by się było w kwestii „szuryzmu” przyczepić. Natomiast pojawił się ponownie p. [Przemysław] Wipler. Tym razem na Pomorzu wylądował ze spadochronem i to jest jeden z dwóch najsłabszych okręgów Konfederacji. Też trzeba zauważyć, widocznie konfederaci to zauważyli, że p. Wipler nie jest zbyt lubiany przez „twardy elektorat” i w tej kampanii został dość mocno schowany. Teraz dopiero po kampanii się uaktywnił, grzmi, że Grzegorz Braun nie wystartuje absolutnie w prawyborach, natomiast w czasie tej kampanii było o nim znacznie ciszej, niż wcześniej. Na tyle cicho, że nawet wyborcy go za bardzo nie zauważyli i na Pomorzu faktycznie był niski wynik. Też w sąsiednim okręgu, to był zachodnio-północny okręg Polski, tam p. [Magdalena] Sosnowska z Ruchu Narodowego startowała, zasłynęła wcześniej z poglądów sanitarystycznych dość w kwestii polityki covidowej, wypowiedziami, w których popierała cenzurę. Poglądy zupełnie szokujące, jak na kandydata Konfederacji. W październiku uzyskała słaby wynik, teraz ktoś ją jakoś na siłę promował i był to jeden z dwóch najsłabszych okręgów Konfederacji.
Poza tym Konfederacja raczej wyciągnęła wnioski. Te listy były dosyć mocne, dosyć przemyślane, kto gdzie ma kandydować. Postawiono na tych kandydatów, którzy w kwestiach europejskich, w kwestiach polityki unijnej się specjalizowali. Na pewno kampania była też organizacyjnie przeprowadzona lepiej, bo nie było to kilkanaście spotkań z dwoma tylko liderami, tylko teraz postawiono na jakby oddzielne trasy trzech liderów, każdy ze swoją drużyną, każdy promował kogo innego i tych spotkań było naprawdę dużo. Nie zaniedbano małych miast, czasami to było po kilka spotkań jednego dnia tylko jednego z liderów. Oni faktycznie bardzo dużo po Polsce jeździli, dużo spotkań się odbywało i od tej strony organizacyjnej też było lepiej.
Jeśli chodzi o kwestię poglądowe, to właściwie zostało tak, jak było, chociaż pewna delikatna zmiana nastąpiła, o tyle, że niektórzy przedstawiciele faktycznie twardo przeciwko Unii się wypowiadali, inni mówili, że chcemy być w Unii i tę Unię naprawiać, natomiast wydaje mi się, że minimalnie został ten przekaz złagodzony, tak że można było tam znaleźć dla każdego coś miłego. Patrząc ostatecznie na ten wynik Konfederacji, na ten wybór i na to, co Konfederacja obecnie sobą prezentuje, trzeba zadać pytanie: Konfederacja osiągnęła sukces i co z tego?
[…]
– Chciałbym troszeczkę taki szerszy kontekst nakreślić tego, o czym Pan wspominał, tzn. tego, że Konfederacja odeszła od deklarowanych poglądów. Tutaj przykładem jest to zniesienie podatku dochodowego, postulat myślę jednak ważny dla sporej części wyborców, zwłaszcza konserwatywno-liberalnych. Wspomniał Pan również o wynikach pozostałych list prawicowych, unio-sceptycznych i tutaj zwróćmy uwagę na bardzo słaby wynik samego byłego prezesa Janusza Korwin-Mikkego. Jego lista, Bezpartyjnych Samorządowców zdobyła poniżej jednego procenta w skali kraju, a sam Janusz Korwin-Mikke zdobył niewiele ponad cztery tysiące głosów. Jest to taki kolejny przykład, już po wyborach wcześniejszych, parlamentarnych i samorządowych, że Janusz Korwin-Mikke stracił swój elektorat, nawet ten najtwardszy, najtrwalszy, który zawsze na niego głosował przez dziesięciolecia, widocznie nie chce już na niego stawiać dłużej, przepłynął do Konfederacji. Jak Pan sądzi, czy to były ostatnie wybory Janusza Korwin-Mikke? Czy na własnych oczach widzimy, jak przechodzi on na polityczną emeryturę? Czy to jego zejście ze sceny politycznej właśnie nie sprawi, że już nie będzie kto miał konserwatywno-liberalnych poglądów pilnować w ugrupowaniu, jakim jest Konfederacja.
– Wydaje mi się, że Korwin-Mikke jeszcze nie powiedział ostatniego słowa, że jeszcze będzie nas czymś zaskakiwał i jeszcze jakiś powrót będzie. Ten wynik był fatalny, ale też nie mógł być inny w takiej koalicji. Słuchając w debacie TVP p. [Marka] Wocha z Bezpartyjnych, to on raz, że wypadł dość przeciętnie na tle konkurencji, a dwa, że głosił takie poglądy, które dla wolnościowców były nie do zaakceptowania. Tak naprawdę, jeśli spojrzymy na listy Bezpartyjnych, to tam kandydatów Korwina rozpoznawalnych praktycznie nie było (…) był tak naprawdę tylko Korwin-Mikke, który zdobył ostatecznie też słaby wynik, bo myślę, że mając do wyboru [Dobromira] Sośnierza, który ma szansę wejść do Parlamentu Europejskiego, do czego ostatecznie zabrakło bardzo niewiele, kilkadziesiąt głosów, a Korwin-Mikkego, który do tego Parlamentu na pewno nie wejdzie, to myślę, że w tym samym okręgu wyborcy jednak stawiali mimo wszystko na Sośnierza.
Co do Konfederacji, to widzimy ostatnio taką zmianę, tak naprawdę, co chwilę jakieś poglądy mnie zaskakują. Ostatnio np. wystąpienie w Sejmie widziałem jednego z posłów o tym, że zakaz handlu działa i nie trzeba tego ruszać, co dla wolnościowców jest wypowiedzią szokującą. Wcześniej oglądałem Krzysztofa Bosaka, bodajże w Polsat News, i tam jedna z Pań z Lewicy chyba powiedziała, że Unia nam zapewnia bezpieczeństwo socjalne i dlatego jest taka dobra. Aż się prosi o odpowiedź z wolnościowej perspektywy, że skoro Unia taki socjal zapewnia, to tym bardziej powinniśmy wyjść, ale nie. Krzysztof Bosak twardo dopytywał, tak chciał wykazać niekompetencję tej Pani z Lewicy, w jaki sposób Unia nam zapewnia bezpieczeństwo socjalne (…) Widać takie przejście Konfederacji na te pozycje, jak to mówił niegdyś Konrad Berkowicz, posługiwał się często takim przykładem, że Konfederacja już nie chce niszczyć tego więzienia, tylko chce się w nim trochę lepiej urządzić. Już nie będziemy znosić państwowej służby zdrowia, tylko będziemy się tam lepiej urządzać, jakąś opiekę okołoporodową dla kobiet inaczej zorganizujemy, jakieś urlopy macierzyńskie, coś tam pozmieniamy i tak widać na kolejnych polach, się okazuje, że te postulaty dalej idące to był tylko żart. Podatków nie chcemy likwidować, poza tam jakimiś drobnymi, tylko właściwie trochę obniżyć, trochę uprościć i to właściwie takie zmiany wszystkie są kosmetyczne. Generalnie Konfederacja przeszła z mojej perspektywy na licytowanie się z innymi partiami, z bandą czworga, na to, kto lepiej nas w tym socjalizmie urządzi.
Czy w takim razie można powiedzieć, że jedynym obrońcą tak naprawdę tych wolnościowych, konserwatywno-liberalnych poglądów na polskiej scenie jest cały czas tylko Janusz Korwin-Mikke i jego działalność?
Jego działalność myślę, że nie. Te wybory pokazały, że nie ma już jakiegoś elektoratu, który by za nim poszedł. W tej chwili jego pozycja jest słaba. Być może, gdyby ziściły się te wcześniejsze plany, o których też pisaliśmy i by był jakiś komitet z Grzegorzem Braunem, to być może wtedy by się to potoczyło zupełnie inaczej, natomiast obecnie nie.
Poza tym, czy to ta deklaracja z Bezpartyjnymi – tam nie było mowy o polexicie, czy np. Korwin-Mikke, który miał startować z komitetu Polexit? Najwyższy Czas, był przez moment taki plan, natomiast później już w czasie kampanii, w tej koalicji, w tym kompromisie zaczął się wypowiadać w ten sposób, że obecnie polexitu to się nie da przeprowadzić, także nie wydaje mi się ani żeby miał siłę przebicia, ani żeby miał możliwości do takiego dalszego stania na straży tych poglądów, a w Konfederacji chyba też obecnie nikogo takiego nie widać.
Zobacz również: Szpanelewski BRUTALNIE o wyniku Konfederacji. „To nie jest zwycięstwo prawicy” [VIDEO]