Robert Bąkiewicz oświadczył, że był celem ataku nożownika podczas piątkowego Marszu Milczenia w Warszawie. Policja udaremniła napaść na narodowca.
Bąkiewicz opublikował w mediach społecznościowych nagranie, w którym poinformował jakoby miał się stać celem udaremnionego przez policję ataku nożownika. Napastnik chciał użyć 25-centymetrowego noża.
– Jesteśmy w tej chwili po Marszu Milczenia. Policja udaremniła atak nożownika tutaj, który przyszedł z takim narzędziem – mówił Bąkiewicz.
– Chciał dokonać akurat tutaj przestępstwa. Powiedział, że chce mnie za****ć. Przepraszam za to słownictwo, ale tak to wygląda. Nie wiem, dokąd dąży ta eskalacja nienawiści w Polakach, ale jeśli tak dalej pójdzie, to naprawdę niedługo się nawzajem pozabijamy – stwierdził.
– Ten człowiek musiał być nafaszerowany jakimiś niesamowitymi negatywnymi emocjami, skoro był gotowy podjąć takie działanie, żeby zaatakować takim narzędziem – dodał.
Pilne! Podczas #MarszMilczenia w Warszawie @PolskaPolicja udaremniła próbę ataku nożownika!
Zatrzymany chciał zaj***ć mnie 25cm nożem. Właśnie jadę na policję złożyć zeznania. pic.twitter.com/nICQOsLZLl
— Robert Bąkiewicz (@RBakiewicz) June 7, 2024
Bąkiewicz zapowiedział też złożenie zeznań na policji.
W piątek 7 czerwca w Warszawie odbył się Marsz Milczenia, który był wyrazem solidarności z funkcjonariuszami i żołnierzami pełniącymi służbę na granicy polsko-białoruskiej. Oddano hołd 21-letniemu Mateuszowi Sitkowi, żołnierzowi, który zmarł w szpitalu po tym, jak został zaatakowany przez nielegalnego imigranta nożem.
Atak na polskiego żołnierza miał miejsce pod koniec maja nad ranem, na odcinku granicy w okolicach Dubicz Cerkiewnych (Podlaskie). Próbę siłowego, nielegalnego przekroczenia granicy przez grupę migrantów powstrzymywali żołnierze i funkcjonariusze SG.
Żołnierz Mateusz Sitek, szeregowy z 1. Warszawskiej Brygady Pancernej w Warszawie-Wesołej, używając tarczy ochronnej, zablokował wykonany przez migrantów wyłom w opłotowaniu. Wówczas z drugiej strony płotu atakujący imigrant – po przełożeniu ręki przez płot – ugodził go nożem w okolicy klatki piersiowej.
Nóż utkwił w ciele żołnierza. W trakcie udzielania pomocy rannemu, osoby przebywające po białoruskiej stronie cały czas rzucały w ich kierunku gałęziami i kamieniami. Ranny żołnierz najpierw trafił do szpitala w Hajnówce, a później został przetransportowany do Warszawy. W sumie przeszedł trzy operacje. Niestety, jego życia nie udało się uratować.
W sprawie pojawiły się kontrowersje. Z doniesień wynika bowiem, że żołnierz mógł umrzeć wcześniej, niż wynikałoby to z oficjalnych informacji.