Policja ze Strzelina zatrzymała parę 39-latków, którzy zbierali pieniądze na leczenie glejaka mózgu. Zbiórka charytatywna, którą promowały media, przyniosła kilkaset tysięcy złotych. Choroba okazała się zmyślona.
Jak podaje Komenda Powiatowa Policji w Strzelinie, ze zgromadzonego do sprawy materiału dowodowego wynika, że para wprowadzała inne osoby w błąd co do stanu zdrowia mężczyzny, w wyniku czego pokrzywdzeni, w ramach pomocy, przekazywali pieniądze na jego leczenie.
Jak się okazało, jego choroba była zmyślona, a sprawcy wykorzystywali chęć niesienia pomocy przez darczyńców do tego, aby się wzbogacić. Na obecnym etapie postępowania policjanci przedstawili zatrzymanemu mężczyźnie kilkanaście zarzutów dotyczących oszustwa oraz podrabiania dokumentów, do których się przyznał. Zarzuty oszustwa usłyszała również 39-latka.
Podczas prowadzonych czynności funkcjonariusze zabezpieczyli w miejscu zamieszkania podejrzanego sfałszowaną dokumentację medyczną oraz podrobioną pieczątkę lekarską. Na chwilę obecną śledczy ustalili, że oszukanych zostało ponad 7 tysięcy osób, a są to dane dotyczące tylko jednej zbiórki internetowej. Szacowana wartość strat poniesionych przez darczyńców, to kwota co najmniej kilkuset tysięcy złotych.
Na wniosek Prokuratury Rejonowej w Strzelinie sąd zastosował wobec zatrzymanych środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Grozi im kara nawet do 8 lat pozbawienia wolności.
Sytuację skomentował lokalny dziennikarz Jakub Olejnik, który przyczynił się do promocji zbiórki. Jest zdumiony oszustami. Jak opisuje, wielokrotnie spotykał się z rzekomym chorym, a wszystko było tak „dobrze” ustawione, że nie zapaliła mu się czerwona lampka.
„Wszyscy jesteśmy mocno wstrząśnięci tym co się stało. Dałem się oszukać, jak większość z nas – prywatnie (licytując przedmioty w przeświadczeniu, że kupuję produkty i pomagam), ale również jako dziennikarz. I właśnie ten zawodowy cios irytuje najbardziej. W swojej pracy zawsze stawiałem na człowieka. Pracując jeszcze w Słowie Regionu Strzelińskiego podejmowałem często tematy społeczne, w tym dramaty rodzinne związane z ciężkimi chorobami. Nie inaczej jest w Nowinach Strzelińskich. O Grzegorzu i jego sytuacji poświęcałem sporo miejsca. Jeździłem do nich do domu, rozmawialiśmy wielokrotnie z Justyną i Grzegorzem. Nic nie wzbudzało mojego podejrzenia, że to może być oszustwo. Pozornie wszystko wydawało się sprawdzone i pewne. Mam wielki żal do siebie, że nie zapaliła się żadna lampka ostrzegawcza, żeby dogłębnie zweryfikować jego stan zdrowia. Teraz myśl o tym, że moje artykuły poniekąd „wspierały” ten haniebny proceder nie daje mi spokoju. To dla mnie wielka nauczka zawodowa” – napisał w mediach społecznościowych Olejnik.