Strona głównaMagazynPlany naprawiania szkód

Plany naprawiania szkód

-

- Reklama -

Lewicowy rząd Niemiec od września br. już stara się naprawiać niektóre wielkie szkody gospodarcze – powstałe w latach 2020-2023 wskutek jego polityki „pandemicznej”, „klimatycznej”, energetycznej i podatkowej. Chce m.in. dotować i podtrzymywać energochłonne przedsiębiorstwa przemysłowe. Ale nadal nie chce zmienić zasadniczego kursu swojej polityki – nastawionej na absurdalną i niezmiernie kosztowną „ochronę klimatu” i wprowadzanie „zielonego ładu” w Niemczech i niemal całej Europie.

30 października według oficjalnych danych niemieckiego GUS okazało się, że Produkt Krajowy Brutto Niemiec spadł w trzecim kwartale br. jednak rzekomo tylko o 0,1 proc. w porównaniu z poprzednimi trzema miesiącami. Choć w różnych prognozach oczekiwano jego spadku średnio o 0,3-0,4 proc. Należy przypomnieć, że gospodarka RFN doświadcza stagnacji i oficjalnie małej recesji już od trzeciego kwartału roku ubiegłego (w tym okresie kolejne kwartalne wzrosty PKB wynosiły od zera do minus 0,4 proc.). I tak chyba będzie nadal – jeszcze przez co najmniej kilka miesięcy. Wprawdzie przyrządowa rada ekspertów przewiduje, podobnie jak sam rząd federalny, że w tym roku gospodarka Niemiec skurczy się w sumie tylko o 0,4 proc. PKB w stosunku do roku poprzedniego (już wówczas stagnacyjnego), a w roku 2024 zanotuje wzrost o zaledwie 0,7 proc.

Ale niemieccy przedsiębiorcy i inni ekonomiczni praktycy są na ogół bardziej sceptyczni w tych przewidywaniach. Bo wprawdzie inflacja w Niemczech w tym roku już znacznie spadła – do poziomu ok. 4 proc. rocznie w październiku, gdyż wiosną i latem br. znacząco potaniała ropa naftowa i gaz ziemny dla przemysłu i transportu. A ponadto rząd RFN właśnie parę dni temu ogłosił plan pomocy dla przemysłu – przewidujący m.in. dotowanie i sztuczne obniżenie cen energii elektrycznej dla przedsiębiorstw. Ale kondycja finansowa i inwestycyjna wielu przedsiębiorstw w Niemczech jest już ponoć tak słaba, że poprawi się nieprędko, o ile wcześniej nie nastąpi ich upadek. Jest tym bardziej słaba, że nadal wysokie stopy procentowe hamują kredytowanie budownictwa i większości inwestycji.

Tymczasem 7 listopada okazało się, że w Niemczech od czerwca br. mocno rośnie liczba upadłych przedsiębiorstw. W lipcu ta liczba była aż o 23,8 proc. wyższa niż w tym samym miesiącu w roku 2022, jak podał brukselski Euractiv. Natomiast np. roszczenia wierzycieli z tytułu upadłości przedsiębiorstw, zgłoszonych w styczniu 2023 r., szacowano w październiku br. na około 2,3 mld euro – to istotnie więcej niż około 1,4 mld euro w tym samym miesiącu poprzedniego roku. Duża część kierowników niemieckich przedsiębiorstw wyraża więc obawy, że nie jest to trend tymczasowy, ale faktyczny „początek deindustrializacji” kraju. Tym bardziej że ideologicznie i ekonomicznie szalona i niezmiernie kosztowna, wręcz zielono-komunistyczna polityka „ochrony klimatu” i „zielonego ładu”, nadal trwa. I to głównie wskutek tej polityki w Niemczech i innych krajach UE nadal utrzymują się już od jesieni 2021 r. niezmiernie wysokie ceny energii elektrycznej i gazowej – są one obecnie średnio aż około trzykrotnie wyższe niż w USA czy Kanadzie (!).

Kosztowny plan wsparcia przemysłu

W reakcji na powyższe alarmujące dane z przemysłu i energetyki, 9 listopada rząd Niemiec ogłosił wreszcie dyskutowany i uzgadniany wcześniej przez ponad dwa miesiące plan wsparcia przemysłu. Rząd planuje wydać od stycznia 2024 r. aż 28 miliardów euro na dotowanie cen energii ich wytwórcom i odbiorcom przemysłowym, a prąd ma kosztować niektóre duże firmy tylko 6 centów za kilowatogodzinę – znacznie mniej niż w okresie ostatnich dwóch lat (w styczniu 2022 r. ceny energii elektrycznej dla przemysłu wzrosły do poziomu aż 53,4 centów za kilowatogodzinę (!), a wiosną i latem br. wynosiły one przeciętnie 26,5 centów).

Kanclerz Olaf Scholz zapowiedział w Bundestagu: „radykalnie obniżymy podatek od energii elektrycznej i zmniejszymy opłaty sieciowe”, a dla przedsiębiorstw „wprowadzimy rekompensatę cen energii elektrycznej”. To wsparcie rządu ma jednak ponoć dotyczyć tylko około 350 dużych przedsiębiorstw – tych, które „są szczególnie narażone na międzynarodową konkurencję”, bo zbyt wysokie ceny energii elektrycznej w Niemczech „utrudniają im działanie na rynkach międzynarodowych”. Dziennik „Handelsblatt” przewidywał, że w przypadku co najmniej 90-ciu najbardziej energochłonnych przedsiębiorstw to wsparcie rządu może być jeszcze większe niż te przedstawione 9 listopada.

Wielomiliardowe rządowe dotacje pochodzące oczywiście z kieszeni podatników mają też objąć, jak to się dzieje już od kilkunastu lat, cały sektor energetyki wiatrowej i produkcji pozostałej energii „odnawialnej”. A także produkcję i sprzedaż pojazdów elektrycznych i inne wynalazki – ekonomicznie zupełnie nieopłacalne, ale za to „postępowe” i komunistyczno-„zielone”. Niemieckie media podały też między innymi po raz pierwszy już w końcu września, że „rząd federalny już odstępuje od zaostrzania norm energetycznych dla nowych budynków” i planuje „tymczasowo wycofać się” z obowiązku przestrzegania w budownictwie tzw. normy EH40, tj. podstawowej normy w grupie norm mających służyć „ochronie klimatu” itd. Okazuje się więc, że wielki ideologiczny cel powszechnej „efektywności energetycznej”, motywowany rzekomą koniecznością „ochrony klimatu”, wprowadzania totalnego „zielonego ładu” itp. ekonomicznych absurdów, być może zostanie w Niemczech na jakiś czas i w znaczącym stopniu zawieszony. Być może.

Jednak generalnie wydaje się, że na żadne większe zmiany całego systemu energetycznego i gospodarczego RFN oraz na istotną zmianę kursu dotyczącego absurdalnej „ochrony klimatu” itd. nie zanosi się. Wydaje się, że zaczęła się tylko bardzo kosztowna reperacja tego systemu i naprawianie wielkich szkód – powstałych wskutek tej „ochrony klimatu”, „zielonego ładu”, „zrównoważonego rozwoju” itd. – prowadzonych jak zwykle na w sumie ogromny, choć mało widoczny koszt dziesiątek milionów podatników. Sehr dumm und demokratisch!

W związku z tym np. dziennik „Heilbronner Stimme” napisał: „Niemiecka gospodarka zapewne już wkrótce będzie mogła cieszyć się konkurencyjnymi cenami energii elektrycznej. Nie otrzyma jednak od rządu obiecanej dawniej gwarancji pewności planowania. Bo obniżenie podatku od energii elektrycznej może być gwarantowane ustawowo tylko na rok 2024 i 2025. Dla lat 2026-2028 to działanie będzie uzależnione od możliwości finansowania. Jednak przedsiębiorstwa przemysłowe, a zwłaszcza wielkie korporacje, planują swoje inwestycje bardziej długoterminowo. Zatem realistyczne zagrożenie stopniową deindustrializacją nie zostało zażegnane. Dlatego podatkowe ulgi muszą być faktycznie utrzymane przez co najmniej pięć lat. Równocześnie należy zwiększyć dostępność energii”. Richtig!

Znów mocno wzrosną koszty zasiłków i socjalu  

13 listopada agencja DPA podała, że federalny minister od spraw „socjalnych” Hubert Heil z SPD poinformował komisję budżetową Bundestagu, że potrzebuje na przyszły rok dodatkowe pieniądze w wys. 1,15 miliarda euro na zasiłki dla niepracujących (Bürgergeld), a także dodatkowy miliard na inne „świadczenia socjalne”. A same tzw. świadczenia dodatkowe – te na mieszkanie i ogrzewanie, wypłacane „bezrobotnym” przez urzędy pracy jako dodatek do podstawowej stawki zasiłku, mają wynieść w roku 2024, wg danych i planów ministerstwa, aż prawie 11,6 miliarda euro (!). Warto przypomnieć, że podstawowy Bürgergeld wynosi w Niemczech od stycznia br. od 451 do 502 euro na każdego urzędowo niezatrudnionego.

Rzeczniczka ministerstwa od „socjalu” tłumaczyła dziennikarzom, że ww. duże środki budżetowe są rzekomo konieczne, bo „czynsze, koszty ogrzewania i inne koszty dodatkowe wzrosły bardziej, niż to przewidywaliśmy rok temu”. Ponadto w tym roku jest „znacznie większa liczba osób”, którym przyznano ww. zasiłki. A federalny wiceminister finansów Florian Toncar z FDP dodał, że „główną przyczyną tego jest znacznie gorsza sytuacja gospodarcza”. Już 9 listopada Toncar informował komisję budżetową o konieczności wzrostu wydatków na Bürgergeld o 2,1 mld euro. Do tego mają być dodane ww. koszty dodatkowe zgłoszone przez ministra Heila. Suma urzędowych wydatków na wszelkiego rodzaju zasiłki i dodatki „socjalne” ma więc przekroczyć w roku przyszłym poziom aż 50 miliardów euro (!). Wunderbar!

W związku z tym soc-skandalem gazeta „Bild” nareszcie zauważyła, że informacje wypływające z ministerstw pokazują „wielką niesprawiedliwość naszego państwa opiekuńczego”, a ponadto „niemieckie państwo opiekuńcze jest już u kresu wytrzymałości!”. Bo „koszty eksplodują, a miliony pracujących zadają sobie pytanie, czy naprawdę jeszcze warto pracować?”. Bo ludzie pracujący od roku 2021 zarabiają realnie, po uwzględnieniu inflacji i wzrostów kosztów podstawowych dóbr, coraz mniej, a ci niepracujący z każdym kolejnym rokiem „dostają coraz więcej”. Ponoć statystyczna 4-osobowa rodzina, która pobiera różne „świadczenia socjalne” (w tym roku jest to w sumie 2311 euro miesięcznie na taką rodzinę), w przyszłym roku zapewne dostanie o 211 euro więcej, tj. w sumie aż 2522 euro miesięcznie. A „to sprawia, że dla pracowników o niskich zarobkach coraz bardziej atrakcyjna staje się rezygnacja z pracy i pobieranie zasiłków”. Wskutek tego coraz liczniejsze „piekarnie, firmy sprzątające czy spedycyjne skarżą się, że ich pracownicy odchodzą, gdyż wolą otrzymywać zasiłki” – stwierdzał „Bild”.

Tak się dzieje, tym bardziej że od trzech lat upada właśnie m.in. coraz więcej piekarni, cukierni i niedużych sklepów spożywczych – wskutek przede wszystkim nadzwyczaj wysokich cen „zielonej” i innej energii, wysokich podatków i cen surowców. Np. w roku ubiegłym doszło do zamknięcia w Niemczech aż ponad 780 samych piekarni (!). W tym roku zamknięć tych zakładów produkcyjnych będzie zapewne jeszcze więcej i liczba czynnych piekarni spadnie do poziomu około 9 tysięcy. A jeszcze w roku 2014 w całym kraju działało ponad 12,6 tys. piekarni (wg dw.com).

W reakcji na to zasiłkowe szaleństwo rządzącej lewicy, kilku posłów Alternatywy dla Niemiec (AfD) i CDU mocno skrytykowało ww. i inne podobne plany rządzącej koalicji. Np. Andreas Mattfeldt z CDU oświadczył między innymi, że „państwo, które bardziej wspiera nieróbstwo niż jakąś rzetelną pracę, w perspektywie kilku lat spowoduje swoje samounicestwienie”. Richtig!

Najnowsze