Przed środowymi wyborami parlamentarnymi holenderskie partie polityczne wydały setki tysięcy euro na kampanię w sieci. Jednak PVV, antyimigrancka partia prawicowego populisty Geerta Wildersa, wygrała wybory dysponując budżetem na reklamę internetową wynoszącym 1475 euro tj. w przeliczeniu na złotówki około 6 400 zł.
Zjednoczona lewica (PvdA/GL), która zajęła drugą pozycję w wyborach do izby niższej parlamentu (Tweede kamer), tylko w październiku wydała na reklamę w internecie 508 tys. euro.
„Często panuje przekonanie, że ilość reklam na Facebooku niemal automatycznie przekłada się na liczbę głosów. Zdecydowanie tak nie jest” – twierdzi prof. Fabio Votta z uniwersytetu w Amsterdamie (UvA).
Niejako potwierdzeniem słów Votty może być to, że paria Nowa Umowa Społeczna (NSC) Pietera Omtzigta, która zajęła czwartą pozycję i zdobyła 20 mandatów w Tweede kamer, nie wydała na kampanię w internecie ani centa.
Rzecznik ugrupowania powiedział tygodnikowi „De Groene Amsterdammer”, że wynikało to z tego, iż nowe ugrupowanie nie miało na to pieniędzy. NSC nie miała też billboardów, reklam w gazetach ani spotów w telewizji.
Jednak brak reklam w internecie nie oznaczał, że PVV i NSC były w nim nieobecne. Nagrania Geerta Wildersa w mediach społecznościowych często stawały się wiralami i reklama była im po prostu zbędna.