Trwa obecnie okres debat wewnątrzpartyjnych, przygotowujący kolejną kampanię wyborczą do Sejmu w 2027 r. Pojawiają się głosy o możliwym przeprowadzeniu wyborów w trybie przyspieszonym, a pod znakiem zapytania stawiane są różne scenariusze współpracy. Na ten temat „Najwyższy Czas!” porozmawiał z wieloletnim Posłem do Parlamentu Europejskiego i Prezesem partii RUCH PRAWDZIWA EUROPA, Panem Profesorem Mirosławem Piotrowskim.
Julia Gubalska: Jak ocenia Pan dołączenie do koła poselskiego Konfederacji Korony Polskiej pana posła Sławomira Zawiślaka z Prawa i Sprawiedliwości?
Prof. Mirosław Piotrowski: Ja osobiście znam posła Zawiślaka około 20 lat, gdyż jak pani redaktor wspomniała, byłem trzykrotnie wybierany do Parlamentu Europejskiego. Dwa razy z list Prawa i Sprawiedliwości, chociaż nigdy nie należałem. Pan Sławomir Zawiślak jest takim wynalazkiem politycznym pana Marka Grzelaczyka, byłego prezydenta miasta Zamość. Wcześniej jeszcze był wojewodą i on go do polityki zachęcił czy nawet, powiedzmy, wepchnął kolanem. Był w Prawie i Sprawiedliwości, wielokrotnie startował i teraz dołączył do nowo utworzonego koła poselskiego Konfederacji Korony Polskiej.
Nie jest to dla mnie zaskoczenie, co więcej, jeszcze przed wyborami prezydenckimi i po drugiej turze mówiłem, że pan prezes Jarosław Kaczyński zechce zasilić posłów Korony i oddeleguje im wskazanego polityka i padło na posła Sławomira Zawiślaka. Znam czynowników, aktywistów Prawa i Sprawiedliwości. Znam także pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego i wiem, jakimi metodami się posługuje i jakie ruchy wykonuje, więc nie jest to dla mnie zaskoczenie. Jest to standardowa u niego procedura. Jarosław Kaczyński nie zmieni się w swoich postępowaniach politycznych, ponieważ wielokrotnie dawały mu one sukces. Wobec tego zbliżył się już do Grzegorza Brauna Ryszard Czarnecki, sprawia taką pozytywną atmosferę, a z drugiej strony w Warszawie deleguje posła do koła i jak znam pana Jarosława Kaczyńskiego, chce po prostu wiedzieć, co tam się dzieje – zarówno ze strony brukselskiej, jak i tutaj w Sejmie, bo jeśli trzech posłów będzie nad czymś deliberować, zastanawiać się, to czemu pan Jarosław Kaczyński ma o tym nie wiedzieć? Jeśli wykonuje takie ruchy, to nie dlatego, że kocha Konfederację Korony Polskiej, tylko dlatego, że chciałby, aby na prawo oprócz PiS-u niczego nie było i przed tym przestrzegam.
Jest Pan zwolennikiem ponownego połączenia sił Konfederacji Korony Polskiej i Konfederacji Wolność i Niepodległość w przyszłych wyborach parlamentarnych?
Zdecydowanie tak i mówię o tym od samego początku kampanii prezydenckiej. Nawet wówczas, gdy pan poseł Grzegorz Braun to ogłosił, to przestrzegałem przed zbyt ostrą retoryką, tak aby te dwie formacje mogły się połączyć po wyborach, bo tylko ta synergia daje moc. Zwracałem uwagę już po wyborach, że blisko 15 proc. pana Mentzena i ponad 6 proc. pana Grzegorza Brauna to łącznie ponad 21 proc. Ze scenariusza rozejścia się tych trzech formacji najbardziej ucieszyłby się Jarosław Kaczyński i Prawo i Sprawiedliwość. Oni chcieliby to rozgrywać. Podnoszą się głosy, że po prawej stronie od PiS-u jest Konfederacja, a Jarosławowi Kaczyńskiemu zależy, żeby jeszcze bardziej na prawo stworzyć konkurencję dla Konfederacji, czyli Konfederację Korony Polskiej i wtedy – divide et impera – dziel i rządź. Jestem zdecydowanie od samego początku za wspólnym startem jednego bloku w wyborach.
Spotkałam się w mediach społecznościowych z tezami, że „prawica mnoży się przez podział” i „takiego wyniku nie byłaby w stanie osiągnąć wspólnie”. Są zwolennicy ostrej retoryki, takiej jaką reprezentuje pan Braun i sposoby łagodniejszego docierania do wyborców, co robi pan Mentzen.
Czy pani redaktor mówi, że gdyby startowali razem, to nie osiągnęliby takiego wyniku?
Z takimi komentarzami spotkałam się w mediach społecznościowych.
Moje stanowisko jest diametralnie odmienne, uważam, że w jedności siła i jeśli jest jedna lista, na której jest i pan dr Sławomir Mentzen, i pan wicemarszałek Krzysztof Bosak, i jeszcze dodatkowo pan poseł Grzegorz Braun, to wówczas wyborcy idą zagłosować na swoją część Konfederacji. To się po prostu sprawdziło i stawiam tezę, że gdyby wybrano jednego kandydata Konfederacji – czy byłby to pan Grzegorz Braun, Sławomir Mentzen, czy Krzysztof Bosak – to otrzymałby ponad 20 proc. w pierwszych sondażach, a finalnie ok. 25 proc. I wtedy druga tura naprawdę byłaby w zasięgu ręki. Więc ja mam całkiem odmienne zdanie.
Polskie Stronnictwo Ludowe się pana zdaniem rozpadnie? Czy jest szansa, że jeszcze znajdzie się w rządzie?
Nie sądzę, że się rozpadnie, bo dotychczas oni się nie dzielili. Był taki moment, kiedy wpłynął na nich Jarosław Kaczyński, gdy do Parlamentu Europejskiego w 2004 roku wystartowało czterech liderów. Jarosław Kaczyński ich mamił wcześniejszymi wyborami. Co więcej, przyrzekł im, że rozpisze wcześniejsze wybory. Oni zrobili taką woltę i doszło do rozłamu, a Kaczyński nie zrobił wyborów. Podejrzewam, że stosuje tę samą retorykę, namawiając niektórych liderów Konfederacji i mamiąc ich tym, że zorganizuje wcześniejsze wybory, że rozłupie PSL. W PSL-u wyraźnie odmienne stanowisko od kierownictwa ma pan Stawicki, ale to są zbyt starzy wyjadacze, używając żargonu politycznego, żeby na to poszli, skoro są w koalicji. Oni są w tej chwili dogadani z panem Hołownią, więc na to akurat bym nie stawiał. Przeprowadzili ankietę wśród swoich zwolenników. Nie wiem, czy jest ona prawdziwa, ale podali do publicznej wiadomości, że 70 proc. zwolenników PSL opowiada się za pozostaniem w tej koalicji. Wobec tego to świadczy o tym, że nie mają zamiaru wykonać tego ruchu, o którym mówi pani redaktor.
Podczas kampanii prezydenckiej sztab pana Sławomira Mentzena informował, że zbierają część elektoratu, między innymi Polskiego Stronnictwa Ludowego. Czy to byłby dowód na to, że Konfederacja WiN idzie w kierunku centrum, jak twierdzą krytycy ostatnich decyzji tej partii?
Nie sądzę, że idzie w kierunku centrum, a to, że zbiera innych zwolenników, to już jest ból głowy dla tych partii, których szeregi topnieją. Nie widzę ani jednego punktu programowego, który zmienił pan Sławomir Mentzen, aby pokazać gest, że zmierza w kierunku centrum. Ponownie nie widzę zmiany w retoryce posła Grzegorza Brauna. Mówimy jedynie o zabiegach pana Jarosława Kaczyńskiego, który chciałby poróżnić na stałe liderów Konfederacji, który chciałby wskazywać, że „ten jest centrowy”, a „ten zbyt radykalny”. Ale jak już chodzi o przejęcie głosów Konfederacji, myśląc o elektoracie, to nagle staje się bardzo łagodny i nawet poseł Grzegorz Braun jest dla niego stratny, bo i elektorat i posła Brauna z wyborów prezydenckich, jak i pana Mentzena, umożliwił wygraną Karola Nawrockiego. Z jednej strony ludzie nie chcieli globalisty, genderowca i tego, który zdejmuje krzyże, i woleli postawić na osobę niewiadomą, ale z drugiej strony jest to osoba wskazana przez PiS. Więc duża część elektoratu, blisko 20 proc., która zagłosowała na pana Nawrockiego, to jest elektorat Konfederacji i na pewno środowisko PiS-u ostrzy sobie zęby, żeby przytrzymać ten elektorat przy sobie. Zaczęliśmy od tego, czy Konfederacja wystawi wspólne listy. Jeśli wystawi wspólne listy, to będzie miała wynik ponad 20 proc. Jeśli Konfederacja będzie miała ponad 25 proc. to PiS może być przystawką do Konfederacji.
Jeszcze zapytam o totalną opozycję. Czy myśli Pan, że Lewica Razem wejdzie ponownie w koalicję z dawnym SLD, żeby w ogóle znaleźć się w Parlamencie? Przełożenie wyników I tury wyborów prezydenckich na wybory parlamentarne skutkowałoby brakiem Lewicy w Sejmie.
Myślę, że Lewica oczywiście się połączy, bo karpie wiedzą, że zbliża się wigilia. Oni się nie lubią, oni się nawet nienawidzą, wyciągają sobie różne brudy, ale mają doświadczenie. Więc nawet, jeśli nie pójdą jednym blokiem, to widzę tutaj ewentualnie dwa bloki. Chce wrócić tzw. „stara lewica”. Pani Joanna Senyszyn była kandydatką na prezydenta, za nią opowiadał się Leszek Miller i pan Liberacki. Jest pytanie, jak zachowa się Adrian Zandberg. Oni wieszczą, że pan Czarzasty zakończy swój byt polityczny. Tego nie wiem, ale będzie to zależało też od sondaży. Lewica nie popełni tego błędu za pierwszego PiS-u.
Przypominam, że poszła w koalicji, potrzebowała 8% a zdobyła ponad 7,5 proc. i nie weszła do Sejmu. Tylko i wyłącznie dlatego Prawo i Sprawiedliwość objęło wtedy rządy. Wielu europosłów bardzo się zmartwiło zwycięstwem Prawa i Sprawiedliwości, ponieważ Jarosław Kaczyński namawiał ich wtedy do powrotu do rządu. Było to zaskoczenie dla Prawa i Sprawiedliwości, spowodowane podziałem wśród Lewicy, dla chociażby stołków. Nie czarujmy się, polityka się skomercjalizowała. Co Ci ludzie zrobią? Po pierwsze są w telewizji, a kto jest znany, ten jest ważny, kto jest ważny, ten jest znany. Po drugie mają zapewnione dobre pensje, rodziny też są poustawiane. Jakoś się to wyborcom wytłumaczy, a podejrzewam, że to wyborów pójdą razem.
Zamierza Pan ze swoją partią w najbliższych wyborach połączyć siły z jakąś formacją?
Jak najbardziej, zamierzam z Konfederacją. Mamy formalne porozumienie pisemne, zostało ono też okazane na filmach w Sejmie z panem posłem Grzegorzem Braunem na okoliczność wystawiania naszych kandydatów z list Konfederacji. Nie tylko ja startowałem, ale też wiceprezes naszej partii, Leszek Szymański. Oczywiście mamy też dobre kontakty z drugą częścią Konfederacji, zwłaszcza z Ruchem Narodowym, który, a dokładnie wtedy lider Ruchu Narodowego pan Robert Winnicki, proponował mi wiele lat temu, abym z ich list startował jako kandydat na prezydenta Polski. Więc mam bardzo dobre kontakty i oczywiście deklaruję nie tylko wolę współpracy, ale po prostu wsparcie, bo uważam, że trzeba rozszczelnić układ PO-PiS i pożegnać te środowiska.
Dziękuję za rozmowę.