W poniedziałek 28 kwietnia w całej Hiszpanii nastąpił blackout. Najpewniej przyczyną było przejście na tzw. odnawialne źródła energii (OZE).
Blackout dotknął też dużą część Portugalii i część Francji. Fachowcy od OZE już wcześniej alarmowali, że taka sytuacja może nastąpić.
„Gdyby nie automatyczne zabezpieczenia, które odcięły dostęp do tamtejszej sieci energetycznej, kaskadowe blackouty wystąpiłyby również w innych europejskich krajach. Hiszpański operator sieci energetycznych Red Electrica wskazywał w swoich raportach, że niebezpieczeństwo istnieje, ale nie było o tym mowy w oficjalnych komunikatach” – podaje dorzeczy.pl.
„Zamknięcie konwencjonalnych elektrowni, takich jak elektrownie węglowe, gazowo-parowe i jądrowe (w wyniku wymogów regulacyjnych), pociąga za sobą redukcję stałej mocy i zdolności bilansowania systemu elektroenergetycznego, a także jego mocy i bezwładności” – informowała firma w raporcie dla inwestorów, cytowanym przez „Polonia Christiana”.
Sprawę blackoutu na kanale Tomasz Sommer na Rumble komentowali redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” Tomasz Sommer i dr Mirosław Gajer, autor książki „Wojna o prąd”.
Sommer przypomniał, że we wspomnianej książce „mamy takie kasandryczne przepowiednie, że jak tak dalej pójdzie, to będą blackouty w Polsce”.
– Na razie w Polsce odpukać, nie mamy blackoutu. Natomiast obserwowaliśmy malowniczy blackout w Hiszpanii i w Portugalii, gdzie wyłączyło się na pewien czas dosłownie wszystko. Znaczy 100 proc. się wyłączyło, więc tylko tam był prąd, gdzie były generatory, czyli tak zwane podwójne zasilanie. Więc może teraz czas, żeby każdy sobie budował podwójne zasilanie. I wtedy jak system państwowy wysiądzie, no to wtedy ciach przerzucamy i mamy własny tam na diesla czy nie wiadomo na co – mówił Sommer.
– Widać też wyraźnie jakie były przyczyny. No przyczyna główna oczywiście to była taka, że zastosowano tam eksperyment. Prawie jak w Czarnobylu. Bo w Czarnobylu też manipulowano przy mocy reaktora, no a tutaj z kolei manipulowano przy udziale OZE. OZE osiągnęło, uwaga, 96,5 proc.. Ogłoszono nawet tydzień bez OZE. To było pewne kłamstwo, bo jednak trochę tego OZE było, te 3,5 proc.. Ale po trzech dniach tego tygodnia bez OZE zaczęło się to, co się zaczęło – kontynuował.
Dr Gajer potwierdził słowa redaktora naczelnego „Najwyższego Czasu!”.
– Jeżeli chodzi o ten przypadek hiszpański, to właśnie tam udział fotowoltaiki był największy, około 17 GW, również siłowni wiatrowych 3 GW, czyli w sumie 20 GW mocy z tych odnawialnych źródeł było generowanych. Natomiast bardzo niewiele pracowało klasycznych jednostek. Pracowały elektrownie atomowe, tam nieco ponad 3 GW, pracowały również elektrownie gazowe, nieco ponad 2 GW. No jeszcze jakieś inne elektrownie cieplne, tam spalanie odpadów, śmieci, biomasy. No w sumie z tego było 6 gigawatów. No więc te proporcje były bardzo zaburzone – powiedział ekspert.
– No i jeżeli tak mało tych klasycznych jednostek pracowało, to również ten system miał bardzo małą inercję. Inercję, no czyli mówiąc prościej po polsku bezwładność. Ta inercja jest uzyskiwana dzięki temu, że generatory i napędzające je turbiny parowe wirują z bardzo dużą prędkością. One wirują z częstotliwością sieci. To znaczy, że taki turbogenerator w ciągu jednej sekundy wykonuje aż 50 obrotów. Jest to gigantyczna energia kinetyczna ruchu obrotowego, która właśnie zależy od kwadratu częstotliwości obrotów. Każdy system elektroenergetyczny musi posiadać tak zwaną stałą inercję na odpowiednio wysokim poziomie, no bo jeżeli ona spadnie poniżej tego poziomu, no to robi się już bardzo niebezpiecznie, no i może to zakończyć się właśnie tak, jak zakończyło się w Hiszpanii – tłumaczył dr Gajer.
Wówczas wtrącił się prowadzący, który zacytował wpis Jakuba Dobromilskiego z X.
„Klasyczne elektrownie węglowe, gazowe, jądrowe czy wodne są wyposażone w duże generatory synchroniczne napędzane turbinami. Ich wirniki (o masach rzędu dziesiątek czy setek ton) wirują synchronicznie z częstotliwością sieci i magazynują ogromną ilość energii kinetycznej. Ta bezwładność obrotowa sprawia, że maszyny te opierają się zmianom prędkości obrotowej, a więc przeciwdziałają nagłym zmianom częstotliwości. W momencie zakłócenia sieci – na przykład awarii generatora albo skoku obciążenia – bezwładność działa jak bufor: turbiny nie zmieniają od razu swojej prędkości obrotowej, lecz oddają lub pochłaniają energię zmagazynowaną w obracających się masach, spowalniając tempo zmiany częstotliwości” – napisał na X Dobromilski.
– Dokładnie tak jest – potwierdził dr Gajer.
– Właśnie ta bezwładność systemu elektroenergetycznego daje tych kilka cennych minut operatorowi, że on może podjąć jakieś inne działania, uruchomić na przykład elektrownie wodne, elektrownie szczytowo-pompowe, czy załatwić jakiś awaryjny import energii, żeby ten ubytek pokryć. Jeżeli ta inercja jest niewielka, to te zmiany przebiegają już bardzo szybko. Można nie zdążyć podjąć na czas odpowiednią akcję. Żaden system elektryczny bez inercji nie może pracować. Te inercje właśnie dostarczają te wirujące turbozespoły – tłumaczył dr Mirosław Gajer.
O wielkim ryzyku blackoutów z powodu OZE dr Mariusz Gajer pisał już wcześniej na łamach „Najwyższego Czasu!”.
Czy w przypadku rynku energii elektrycznej mamy już do czynienia z hazardem w kasynie?