Mer Kijowa Witalij Kliczko przyznał, że Ukraina dla porozumienia broni będzie musiała zrzec się części terytorium. O ile jest to oczywistość, o tyle takie słowa ze strony mera Kijowa przedstawianego jako symbol bezwzględnego oporu pokazują, że władze Ukrainy szykują się na poważnie do zakończenia wojny i kapitulacji.
Kilka godzin po rosyjskim ataku rakietowym na Kijów mer stolicy Witalij Kliczko udzielił wywiadu dla BBC. Skomentował w nim możliwe scenariusze zakończenia wojny na Ukrainie.
– Jednym z możliwych scenariuszy jest… oddanie terytorium. To niesprawiedliwe. Ale w imię pokoju, tymczasowego pokoju, być może może to być rozwiązanie – tymczasowe – powiedział Kliczko.
Nie wskazał, o jakie konkretnie obszary chodzi.
– Naród ukraiński nigdy nie zaakceptuje okupacji – przekonywał dalej Kliczko.
Mer Kijowa dodał, że prezydent Wołodymyr Zełeński może być zmuszony do podjęcia „trudnych decyzji”.
– Prezydent Zełenski być może będzie musiał podjąć bolesną decyzję, by osiągnąć pokój – ocenił.
Zaprzeczył, by Zełeński rozmawiał z nim na temat szczegółów przyszłego porozumienia.
– Prezydent Zełenski robi to sam. To nie należy do moich obowiązków – zaznaczył.
Portal kresy.pl zwraca uwagę, że gdy Leszek Miller powiedział wcześniej niemal to samo, co teraz Kliczko, ukraiński ambasador zhejtował go, nazywając wypowiedź „prorosyjską”.
– Podzielam słowa gen. Packa, Trumpa i innych, którzy mówią, że ludzie na Ukrainie muszą przestać się zabijać, za każdą cenę. Terytorium można zmienić, w procesie dyplomatycznym. Polska przez ponad 100 lat nie miała żadnego terytorium oficjalnego, a nasz naród istniał (…). Ludzie muszą przetrwać, bo ludzie są w stanie w odpowiednim procesie historycznym i dyplomatycznym, zmienić każde granice – mówił Miller.
„Antyukraińskie wypowiedzi Pana Premiera Leszka Millera o ukraińskim Krymie przekraczają wszelkie granice. Aż się nie wierzy, że ten Pan wprowadził Polskę do Unii. To jest myślenie prorosyjskie, które zagraża bezpieczeństwu Polski i Europy” – grzmiał Wasyl Bodnar, ukraiński ambasador w Polsce.