Strona głównaMagazynProblemy masowej migracji. Dzisiaj w Niemczech, jutro w Polsce

Problemy masowej migracji. Dzisiaj w Niemczech, jutro w Polsce

-

- Reklama -

Niemcy mają ogromny problem z migracją spoza Europy. Ludność napływowa, która nigdy nie zintegrowała się z niemieckim społeczeństwem, doprowadziła za Odrą do gwałtów, napaści i zamachów terrorystycznych.

Niemieckie władze wolą jednak skupiać się na aresztowaniu własnych obywateli za wrzucanie do Internetu „nienawistnych” memów – i podobnie będzie w Polsce. Nasz rząd pracuje bowiem nad wprowadzeniem cenzury, ignorując problemy, które niesie ze sobą zmieniająca się struktura etniczna Polski.

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

Tylko nieliczni, hardkorowi nacjonaliści będą upierali się, że imigracja jest czymś wyłącznie złym i nie powinna mieć miejsca. Większość ludzi zgodzi się natomiast, że kontrolowana i legalna imigracja ma swoje korzyści dla kraju. Szczególnie pożądana jest pewnie taka, która mocno ogranicza napływ ludzi niebezpiecznych, nisko wykwalifikowanych i z innych kultur. Legalna imigracja musi też być połączona z silnym parciem na integrację – nie powinny powstawać żadne etniczne getta, a ludność napływowa musi dopasować się do kultury autochtonów.

Europa Suwerennych Narodów

Pokłosie otwartych granic Merkel

Nie taka była jednak polityka imigracyjna Niemiec ostatnich dekad. Niemcy otworzyły swoje granice dla przestępców, przybyszów niepewnego pochodzenia i dla obcych kultur, które nie są kompatybilne z niemiecką. Pokazują to dość jasno dane z ostatniej dekady.

- XVI Konferencja Prawicy Wolnościowej -

W latach 2015–2022 Niemcy przyjęły około 10–12 milionów (!) imigrantów (legalnych i nielegalnych). W te dane włączani są zarówno uciekinierzy, migranci zarobkowi oraz członkowie rodzin przybyszów, ściągnięci do Niemiec przez mężów i braci. W 2015 roku, w szczycie kryzysu migracyjnego, do Niemiec przybyło PONAD MILION imigrantów. Do końca 2022 roku populacja obcokrajowców wzrosła za Odrą do 12,3 miliona, a osób z pochodzeniem migracyjnym (czyli np. dzieci imigrantów, które jednak urodziły się już w Niemczech) jest tam obecnie ok. 20 milionów. Stanowią oni 24,3 proc. populacji, co de facto oznacza, że prawie co piąta osoba u naszych zachodnich sąsiadów nie jest rodowitym Niemcem.

Znaczą część tych napływowych stanowią imigranci nielegalni. Według danych policji federalnej, od 2015 roku odnotowano co najmniej 1,5–2 miliony nielegalnych przekroczeń granicy. Niektóre szacunki sugerują nawet, że w ostatniej dekadzie w Niemczech pojawiło się nielegalnie około 3 milionów osób. Niemcy czasem nie mają nawet pojęcia o ich pobycie w kraju, bo nielegalsi posługują się kilkoma-kilkunastoma tożsamościami i nawet jeżeli władze myślą, że udało im się kogoś deportować, to deportowany często nadal ukrywa się w kraju. Ma zwyczajnie kolejny, sfałszowany paszport.

W ostatnim dziesięcioleciu imigranci do Niemiec przybywali głównie z Syrii (do dwóch milionów przybyszów), z Afganistanu (około miliona), Iraku (około pół miliona) i z Turcji – dwa miliony „nowych Niemców”. Około 60 proc. z tych przybyłych w ostatniej dekadzie przyniosło ze sobą do Niemiec islam, zmieniając wiele (dawniej zupełnie chrześcijańskich) miast w muzułmańskie centra.

We Frankfurcie nad Menem muzułmanie to ok. 15 proc. populacji. W Berlinie 11 proc., w Kolonii 12 proc., w Offenbach 15 proc., w Duisburgu 9 proc., w Hamburgu 10 proc., w Bremie 11 proc., w Monachium natomiast – około 10 proc. Więcej niż co dziesiąta osoba w przeciętnej metropolii w Niemczech wyznaje islam. W mniejszych miejscowościach nie jest inaczej – średnia krajowa to około 7 proc. Kościoły pustoszeją więc za Odrą (połowa Niemców uważa się za ateistów lub agnostyków), a coraz częściej dominującym wyznaniem staje się to, które nie uznaje chrześcijańskich wartości.

Razem z nielegalnymi imigrantami i islamem przyszła też przemoc. W 2023 roku w Niemczech 41 proc. podejrzanych o przestępstwa było cudzoziemcami. Wśród imigrantów (ok. 402 tys. podejrzanych w 2024) odsetek kryminalności wynosił ok. 20–25 proc. Wśród autochtonów – tylko 5 proc.

Przemoc, która przybyła razem z masową migracją, znacznie wykraczała też poza ramy tego, co było znane w Niemczech. W samej tylko Nadrenii Północnej-Westfalii w 2023 roku odnotowano 209 przypadków zbiorowych gwałtów. W Solingen w tym roku syryjski nożownik zaatakował uczestników festynu z okazji 650-lecia miasta, zabijając 3 osoby i raniąc 8. W Magdeburgu w minionym grudniu Saudyjczyk wjechał samochodem w tłum na jarmarku bożonarodzeniowym, zabijając 5 osób i raniąc ponad 200. W Monachium w tym miesiącu Afgańczyk wjechał samochodem w tłum demonstrantów, zabijając 2 osoby (w tym 2-letnie dziecko) i raniąc co najmniej 30 innych ofiar. Tak wcześniej nie było i Niemcy to dostrzegają.

Zamiast jednak zająć się uczciwie tematem imigracji i jej problemów, niemieckie władze wolą chwalić się, że przeszukują domy Niemców, którzy postują w Internecie „nienawistne” memy.

Deutsche Zensur

„Die Welt” opublikował 18-tego lutego artykuł zatytułowany „Nienawiść w Internecie”, który pokazuje, w jakim wyparciu żyją niemieckie władze i jak intensywnie skupiają się na zwalczaniu „mowy nienawiści”, marnując czas na wprowadzanie cenzury – czas, który mógłby być poświęcony na walkę z realnymi przestępstwami. Artykuł razem z towarzyszącym mu materiałem wideo analizuje też niemieckie podejście do walki z „hejtem” w Internecie, kontrastując je z liberalnym podejściem Stanów Zjednoczonych, gdzie panuje wolność słowa. Amerykańska ekipa dziennikarska, która obserwuje niemiecką cenzurę, jest zwyczajnie w szoku.

Amerykanie widzą więc, jak niemiecka policja zabiera laptop i telefon mężczyzny podejrzanego o publikowanie „nienawistnych” opinii w Internecie. Niemiecki prawnik, przemawiający w materiale, cieszy się nawet, że utrata smartfona – przedmiotu codziennego użytku dla współczesnego człowieka – jest często bardziej dotkliwa niż grzywna. Niemcy chwalą się przed Amerykanami, że ukarali mężczyznę, który zamieścił online obrazek przedstawiający maszty energetyczne z podpisem „Kletterpark für Flüchtlinge” („Park wspinaczkowy dla uchodźców”). Mężczyzna musiał zapłacić grzywnę w wysokości 3750 euro, ponieważ post uznano za nawoływanie do przemocy wobec uchodźców. Amerykańska reporterka, słysząc tę kwotę, reaguje jedynie krótkim Wow. Czymś takim zajmuje się niemiecka policja, podczas gdy po niemieckich miastach biegają gwałciciele z nożami, a muzułmańscy terroryści wjeżdżają w rynki przed kościołami?

Niemcy w reportażu chwalą się też, że prześladują własnych obywateli, którzy nazywają np. niemieckich polityków „idiotami”. Brak ochrony polityków przed hejtem online „zagraża demokracji” – dowiadujemy się z dokumentu. Dodatkowo dokument pokazuje nam, jak ogromne środki Niemcy marnują, by uciszać opinie swoich obywateli: w Niemczech tylko w 2024 roku policja przeprowadziła ponad 3 tys. przeszukań domowych związanych z „przestępstwami internetowymi” (np. publikowaniem „chamskich” memów), co stanowi wzrost o 15 proc. w porównaniu z 2023 rokiem. Reportaż podkreśla, że Niemcy przeznaczają rocznie ok. 100 milionów euro na zwalczanie nienawiści w sieci, zatrudniając setki śledczych w specjalistycznych jednostkach, które tropią myślozbrodnie w Internecie. Zamiast walczyć z prawdziwą kryminalnością, Niemcy dopieszczają i dopracowują cenzurę.

Wzorce z Zachodu

Podobnie będzie niedługo w Polsce. Polski rząd, kierowany przez koalicję KO, Trzeciej Drogi i Lewicy, przygotowuje przecież właśnie nowe przepisy penalizujące „mowę nienawiści”, w tym „transfobię” oraz niechęć wobec imigrantów i islamu. 20 lutego tego roku do Sejmu trafił już projekt nowelizacji Kodeksu karnego, przyjęty przez Radę Ministrów w listopadzie, który będzie próbował w Polsce wprowadzić podobną do niemieckiej cenzurę.

Główna zmiana dotyczy artykułów 119, 256 i 257 Kodeksu karnego, które próbuje się rozszerzyć o przesłanki takie jak płeć, orientacja seksualna i tożsamość płciowa. Takie rozszerzenie oznacza de facto to, że krytyka środowiska LGBT, imigrantów czy muzułmanów, która uznana zostanie za „hejt”, może być karana grzywną lub nawet więzieniem do 3 lat. Przestępstwa będą ścigane z urzędu, Internet nie będzie żadnym wyjątkiem, za „mowę nienawiści” będą uznawane też memy, a sprawcom będzie grozić konfiskata telefonów czy komputerów.

Będziemy mieli więc u siebie to, czym już mogą „pochwalić się” Niemcy. A jeżeli chodzi o migrację, to znajdujemy się przecież w podobnej do niemieckiej sytuacji, choć u nas problemy z przybyszami z innych krajów mają jeszcze (mniejszą) od tej niemieckiej skalę.

Zmiany jednak już są zauważalne. W ostatnich latach Polska zmaga się z rosnącą, nielegalną migracją, szczególnie od 2021 roku, kiedy to kryzys na granicy polsko-białoruskiej przybrał na sile. Jak wynika z danych Straży Granicznej i doniesień medialnych, ten trend ma bezpośredni związek ze wzrostem przestępczości w kraju, w tym brutalnych aktów przemocy.

Polskie problemy zza granicy

W 2021 roku Straż Graniczna odnotowała 15 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy. W 2023 roku liczba ta wzrosła do 26 tys., a prognozy na 2024 rok sugerują nawet 30–35 tys. prób. Tylko od 4 kwietnia do 21 maja 2024 roku zarejestrowano 10 507 takich prób, czyli ponad dwukrotnie więcej niż w pierwszym kwartale roku. Migranci pochodzą głównie z Iraku, Syrii, Afganistanu i Jemenu, a szlak białoruski pozostaje dominujący mimo budowy zapory za 1,6 miliarda złotych w 2022 roku.

Korelacja między tym skokiem migracji i przestępczością jest też oczywista. W latach 2021–2023 odnotowano przecież w Polsce wyraźny wzrost aktywności grup przestępczych z zagranicy. Przykłady obejmują np. przemyt ludzi, a w 2023 roku cudzoziemcy byli podejrzanymi w około 250 tys. przestępstw, z których 15 proc. to akty przemocy: pobicia czy napady.

W Polsce pojawiają się też problemy ataków nożowników, dobrze znane już w Niemczech. U nas w Siedlcach w 2024 roku pijany imigrant zabił przecież nożem ratownika medycznego – i takich przypadków możemy spodziewać się więcej. Imigranci to bowiem w Polsce tylko 6 proc. populacji, a odpowiadają za 30–40 proc. przypadków łamania prawa.

Możliwe jest więc, że Polak faktycznie mądry jest tylko po szkodzie – tej własnej. Dla nas lepiej byłoby jednak, gdybyśmy mądrzy byli już po błędach cudzych, np. niemieckich, i nie kopiowali z obcych państw ich największych błędów. Dzięki obecnemu rządowi możemy być jednak pewni – całkiem niezależnie od naszych rodzimych porzekadeł – że nasze władza nasprowadza nam zagranicznych problemów i za kilka lat sami będziemy musieli myśleć o przeprowadzaniu w Polsce remigracji.

Najnowsze