Władze Armenii oficjalnie ogłosiły, ze chcą rozpocząć proces eurointegracji, czyli chcą wstąpić do Unii Europejskiej. Wbrew oczekiwaniom, w Brukseli nie wywołało to nadmiernego entuzjazmu. Jej przedstawiciele przypomnieli, że Armenia i UE od dawna współpracują i realizują różne programy.
O szybkiej perspektywie integracji Armenii z UE obie strony dotychczas nie wspominały. Władze Rosji oświadczyły, że rozpoczynając proces integracji, Armenia kupuje sobie bilet na „Titanica”. Jednocześnie minister gospodarki Armenii Geworg Papojan oświadczył, że w chwili obecnej jego kraj nie zamierza występować z Euroazjatyckiej Przestrzeni Gospodarczej.
Jednocześnie, co jest ciekawe, wzajemne obroty handlowe między Armenią a Rosją osiągnęły historyczne maksimum. W minionym roku przekroczyły 14 mld USD. Dla przykładu obroty Rosji z Azerbejdżanem wyniosły w 2014 r. 4 mld USD. Armenia realizuje dla Rosji tzw. równoległy import. Kupuje dla niej na Zachodzie te towary, które na skutek sankcji sama nie może kupić.
Władze Armenii jednoznacznie dały do zrozumienia, że zamierzają wprowadzić swój kraj do Unii Europejskiej i przekonać do tej idei całe społeczeństwo. Nie jest to jakaś niespodzianka. Prozachodni kurs rządu Nikoły Paszyniana możemy obserwować od 2018 r. Swoje działania ograniczył w latach 2020–2023, gdy wojna z Azerbejdżanem zmusiła go do ich zamrożenia. Gdy po przegranej wojnie Paszynian mimo wszystko pozostał przy władzy, ciesząc się nadal poparciem społecznym, odgrzał on prozachodnią orientację i zaczął jednogłośnie rozluźniać więzy polityczne z Moskwą. Utrzymał więzy gospodarcze z innymi członkami Euroazjatyckiej Przestrzeni Gospodarczej, zwłaszcza z krajami Centralnej Azji.
Paszynian przystąpił też do poprawiania relacji z Turcją, a także zawarł porozumienie o strategicznym partnerstwie ze Stanami Zjednoczonymi. Obecnie, zdaniem opozycji, Paszynian chce przekształcić swój kraj w forpocztę Unii Europejskiej na Kaukazie i czerpać z tego korzyści. Scenariusz ten wydawał się łatwy do zrealizowania, gdy prounijny kurs realizowała Gruzja, poprzez którą Armenia ma wyjście na Morze Czarne i jednocześnie korytarz transportowy z Rosją. Obecnie jednak stosunki Gruzji z UE są napięte i sytuacja ta będzie się tylko pogłębiać. W Tbilisi podnoszą się głosy, że trzeba zakazać działalności opozycji, która przez rządzącą obecnie ekipę jest uważana za obcą agenturę. Armenia jest obecnie samotną wyspą.
Sąsiedzi nie wstąpią do UE
Sąsiaduje z Turcją, której stosunki z UE nie są najlepsze i szansa na to, że kraj ten będzie przyjęty do Unii, są niewielkie. Ambicje prezydenta Erdogana są dużo większe niż realizowanie polityki eurokratów z Brukseli.
Dobre stosunki łączą Baku z Teheranem, ale niekoniecznie może to się spodobać Brukseli, a także Stanom Zjednoczonym, które pod kierownictwem Trumpa mogą wrócić do twardego kursu wobec Iranu i sankcji wobec wszystkich, którzy utrzymują z nimi stosunki gospodarcze.
Nie poprawiły się też stosunki Armenii z Azerbejdżanem. Można nawet zaryzykować opinię, że od chwili, gdy Paszynian nasilił proeuropejski kurs, uległy zaostrzeniu. Baku bardzo źle przyjęło wsparcie Armenii przez Francję. Prezydent Azerbejdżanu Ilcham Alijew oświadczył nawet, że francuskie rakiety dostarczone Armenii są zagrożeniem dla pokoju na południowym Kaukazie. Porozumienie pokojowe między obydwoma krajami, które zostało niemal dopięte, nagle ponownie zawisło w próżni. Sam Azerbejdżan także do wstąpienia do UE się nie szykuje. Owszem, jest gotowy współpracować z tą organizacja, ale tylko w zakresie spraw gospodarczych. Nie akceptuje całej ideologii, a zwłaszcza polityki LGBT, narzuconej przez UE wobec każdego kraju ubiegającego się o członkostwo w tej organizacji. Azerbejdżan poparł też nowe władze w Gruzji, które w Brukseli nie są najlepiej widziane.
Równoległy kurs
Armeńscy opozycjoniści sugerują, że Paszynian realizuje politykę równoległego kursu. Chce, aby republika była pełnowartościowym członkiem Euroazjatyckiej Przestrzeni Gospodarczej do czasu przyjęcia do UE. Potwierdził to w jakiejś mierze minister gospodarki Armenii, który oświadczył, że rząd republiki nie rozpatruje w chwili obecnej kwestii wyjścia republiki z Euroazjatyckiej Przestrzeni Gospodarczej. Procesy, które są związane ze wstąpieniem do UE odbywają się niejako równolegle, ale głównym celem Erewania jest podniesienie konkurencyjności państwa.
W Moskwie oświadczenie ministra gospodarki Armenii zostało przyjęte ze zgrzytem zębów. Wicepremier rosyjskiego rządu Aleksiej Owczaruk oświadczył, że Rosja będzie traktować rozpoczęcie procesu eurointegracji jako początek wyjścia Armenii z Euroazjatyckiej Przestrzeni Gospodarczej. Dodał też, że w związku z tym wspólnota ta będzie odpowiednio kreować swoją politykę wobec niej. Rosyjski wicepremier podkreślił jednak, że kwestia przynależności do UE jest suwerennym wyborem Armenii, do którego ma ona pełne prawo.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow wypowiedział się w tej sprawie raczej uspokajająco. Powiedział, że na razie bardzo trudno ocenić perspektywy wstąpienia Armenii do Unii Europejskiej. Do końca w tej kwestii nie jest jasne stanowisko Brukseli.