W Polsce coraz częściej dochodzi do kradzieży kabli ze stacji ładowania aut elektrycznych. Ryzyko jest niewielkie zaś potencjalny zysk wysoki. Poza stratą, kierowcy elektrycznych samochodów tracą nieliczne miejsca, gdzie mogą naładować swoje auta.
Na Zachodzie problem jest już znany i jest dość poważny. W Polsce dopiero się zaczyna. Złodzieje kabli ze stacji ładowania aut elektrycznych odcinają kable i sprzedają jako złom.
W Polsce na razie jest niewiele takich stacji, więc i proceder nie jest rozpowszechniony. Mimo tego rozwija się. Każda taka kradzież to poważny problem dla posiadaczy aut elektrycznych, którzy mają niewielki wybór miejsc, gdzie mogą się podładować.
Co ważne, kradzieże nie dotyczą wyłącznie kabli należących do stacji. Zgłaszano już także kradzieże prywatnych, mniejszych kabli należących do kierowców aut elektrycznych.
Ostatnie doniesienia o kradzieży kabli pochodzą z Mysłowic. Poinformował o tym radny miasta Adrian Panasiuk.
„Mysłowice – Wielka Skotnica/Larysz. Wszystko na to wskazuje, że niedługo można było się cieszyćstacją do ładowania pojazdów elektrycznych. Ktoś ……. kabel. – informuje jedna z mieszkanek. Stacja do ładowania samochodów elektrycznych o której wspomina mieszkanka znajduje się obok sklepu Biedronka przy ul. Wielka Skotnica. Jak się okazuje podobne zdarzenie odnotowano przy Biedronce na ul. Laryskiej, o czym informuje kolejny mieszkaniec” – napisał na Facebooku radny Panasiuk.
Zaznaczył, że „obie stacje znajdują się na terenach prywatnych, nie będących w zasobach gminy ( Urząd Miasta)”. Do posta załączył zdjęcie uciętego kabla do ładowania aut elektrycznych ze stacji ładowania.
Kabel do ładowania aut elektrycznych to bardzo atrakcyjny łup dla złodziei. Ponieważ często są ustawiane na odludziu i bez ochrony, wystarczy szybkie działanie i łup zdobyty. Największym „zagrożeniem” jest monitoring.
Kradzież nie jest właściwie niebezpieczna. Stacje i okablowanie posiada najnowsze zabezpieczenia wymagane przez przepisy. Dopóki kabel ze stacji nie będzie podpięty do auta, nie przepływa przez niego prąd, więc wystarczy przeciąć kabel i go zabrać.
Kable do ładowania aut elektrycznych na stacja wykonane są z przewodów miedzianych o dużym przekroju. Im silniejsza ładowarka, tym masywniejszy kabel.
„Ceny kilkumetrowych kabli do ładowania aut elektrycznych, wyposażonych we wtyk i elektronikę, liczone są w tysiącach złotych (typowy, ok. 6 metrowy kabel kosztuje 2-3 tys. euro). Przewody stosowane w najmocniejszych ładowarkach są jeszcze droższe, bo muszą mieć wbudowane przewody do chłodzenia” – podaje portal auto-swiat.pl.
„Oczywiście, na złomie złodzieje mogą dostać za skradziony przewód zaledwie ułamek tej kwoty, ale sama miedź warta jest nawet kilkadziesiąt złotych za kilogram, a z odciętego przewodu można jej uzyskać od kilku do kilkunastu kilogramów” – podkreślono.
Ponadto przecięcie kabla nie jest trudne. Wystarczą do tego duże nożyce do cięcia prętów. Te zaś – jak wskazuje portal – „da się kupić za kilkadziesiąt złotych w sklepie budowlanym”.
Na Zachodzie poważny problem występuje dodatkowo przy superładowarkach Tesli.
„Kilkanaście czy kilkadziesiąt ustawionych obok siebie ładowarek, stojących zwykle na odludziu, to dla przestępców atrakcyjny cel” – podał portal auto-swiat.pl.