III RP planuje rezygnację z programu repatriacji Polaków ze Wschodu. „Financial Times” podał, że chodzi o „względy bezpieczeństwa”. Wiceszef MSWiA Maciej Duszczyk przekonuje, że „nie możemy dopuścić do sytuacji, gdy mamy rosyjskiego obywatela, który ma polską babcię, ale nie wiemy, czy nie jest częścią rosyjskiego KGB”. Jednocześnie państwo na ziemiach polskich nie ma problemu z przyjmowaniem jak leci imigrantów z obcych cywilizacyjnie państw.
Wiceszef MSWiA Maciej Duszczyk rozmawiał w tym tygodniu z brytyjskim „Financial Times”. Przy temacie repatriantów powiedział, że trwa obecnie przegląd programu repatriacyjnego pod kątem zagrożeń.
Jego zdaniem rząd warszawski spełnił „moralne zobowiązania” wobec potomków zesłańców. Program zaś może zostać zamknięty w ciągu dwóch lat.
– Nie możemy dopuścić do sytuacji, gdy, na przykład, mamy rosyjskiego obywatela, który ma polską babcię, ale nie wiemy, czy nie jest częścią rosyjskiego KGB. Musimy wiedzieć, czy to naprawdę są osoby zainteresowane repatriacją – przekonywał wiceszef MSWiA.
Nawet brytyjski dziennik zwraca uwagę, że wielu potomków zesłańców musiało przybyć do Polski na własną rękę. Od 2020 roku o repatriację zwróciło się 17 tys. osób. Obecnie 7,5 tys. wniosków czeka na rozpatrzenie.
NIK w listopadzie poinformowała, że mimo wielkich deklaracji w preambule ustawy o repatriacji, system jest niewydolny. Według obecnej efektywności, kolejka Polaków chcących wrócić do ojczyzny poprzez system repatriacji będzie rozłożona na 22 lata.
Jednocześnie należy podkreślić, że choć wiceszef MSWiA mówi o „zagrożeniu” agenturą wśród repatriantów, to rząd nie ma problemu, by masowo legalizować pobyt zupełnie nieznanych ludzi niemających nic wspólnego nawet cywilizacyjnie z Polską. Chodzi o imigrantów z Afryki, Bliskiego Wschodu czy z Azji centralnej.