Były szef ukraińskiego IPN Wołodymyr Wiatrowycz skomentował to, co w ostatnich dniach działo się w Polsce. Piewca banderyzmu nie szczędził gorzkich słów.
Przypomnijmy, że pod koniec listopada ministrowie spraw zagranicznych Polski i Ukrainy Radosław Sikorski i Andriej Sybiha przyjęli wspólne oświadczenie, w którym „Ukraina potwierdza, że nie ma żadnych przeszkód do prowadzenia prac przez polskie instytucje państwowe i podmioty prywatne we współpracy z właściwymi instytucjami ukraińskimi prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na terytorium Ukrainy zgodnie z ustawodawstwem ukraińskim i deklaruje gotowość do pozytywnego rozpatrywania wniosków w tych sprawach”.
Polska strona od lat domaga się od władz Ukrainy odblokowania zakazu prowadzenia poszukiwań i ekshumacji polskich ofiar zbrodni wołyńskiej, dokonanej na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów z OUN-UPA. Teraz – zdaniem Ukraińców – „jesteśmy na dobrej drodze”, a pod egidą ministerstw w ramach ukraińsko-polskiej grupy roboczej trwają prace „nad praktycznymi mechanizmami dla prowadzenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych”.
Według rzecznika MSZ Pawła Wrońskiego, jest to przełomowa decyzja o zniesieniu obowiązującego od 2017 r. moratorium na poszukiwania i ekshumacje szczątków polskich ofiar zbrodni wołyńskiej. Dodał, że ekshumacje mogą rozpocząć się wiosną 2025 r. A jak będzie w rzeczywistości, czas pokaże.
Obiecanki cacanki, a ukrainofilom radość. „Wspólna deklaracja” ws. Wołynia, z której nic nie wynika
Tymczasem na łamach „Europejskiej Prawdy” ukazał się tekst byłego szefa ukraińskiego IPN zatytułowany „Ustępstwa bez wzajemności: co jest nie tak z nowym historycznym „kompromisem” między Ukrainą a Polską”.
„Stosunki polsko-ukraińskie przez swoją powtarzalność często przypominają fabułę filmu «Dzień Świstaka». I chodzi nie tylko o brak nowych tematów czy podejść, ale i o to, że za nowe przekazują to, co już wielokrotnie było, udając, że nie pamiętają bardzo niedawnych wypowiedzi czy działań” – grzmiał.
Według Wiatrowycza to Ukraina „znowu zrobiła krok w stronę Polski, w imię wznowienia relacji”. „I polska strona kolejny raz udaje, że Kijów niby po raz pierwszy robi taki krok pierwszy” – grzmiał. Utyskiwał też, że „konkretna wizja tego rozwiązania jakoś znowu sprowadziła się do jednostronnych zobowiązań Ukrainy”.
Wskazał, że w deklaracji nie było „ani słowa o upamiętnieniu poległych Ukraińców i miejsc ich pochówku w Polsce”. Chodzi o wojaków z Ukraińskiej Powstańczej Armii, która odpowiadała za ludobójstwo na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. „Ukraińskie groby mają dalej pozostać zdewastowane «w imię ogólnoludzkich wartości i w duchu chrześcijańskim»?” – zżymał się.
Utyskiwał też, że polscy politycy będą zbijać na tym polityczny kapitał. Twierdził bowiem, że „skutek takiego kroku ze strony Ukrainy znów będzie taki sam – w niczym to nie zmieni stanowiska polskich polityków, którzy w dalszym ciągu będą wyciskać z tego tematu polityczne dywidendy”.
Zakaz propagowania banderyzmu
Wiatrowycz odniósł się też do złożonego przez PiS projektu, zakazującego propagowania symboli banderowskich. Chodzi o projekt nowelizacji ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej i Kodeksu Karnego.
– Banderyzm był ideologią, która stanowiła uzasadnienie do ludobójstwa wołyńskiego. Do ludobójstwa dokonanego na Polakach przez nacjonalistów ukraińskich w czasie II wojny światowej. Uważamy, że banderyzm, symbole banderowskie nie powinny być propagowane – oświadczył szef klubu PiS Mariusz Błaszczak podczas środowej konferencji prasowej w Sejmie.
Polityk PiS dodał, że zwrócił się do marszałka Szymona Hołowni, aby Sejm rozpoczął prace nad tym projektem już na bieżącym posiedzeniu Izby, które rozpoczęło się w środę. PiS nie podjął natomiast takiej inicjatywy przez osiem lat swoich rządów.
Błaszczak poinformował ponadto, że klub PiS złożył w Sejmie projekt uchwały ws. przywrócenia finansowania muzeum poświęconego ofiarom ludobójstwa dokonanego przez banderowców w Chełmie.
Wiatrowycz grzmiał, że zgodnie z tym projektem „polscy politycy chcą potępić ideologię walki o niepodległość Ukrainy”. „Walki, która obecnie trwa, a od wyniku której zależy los nie tylko Ukrainy, ale i Polski” – twierdził. W tym „scenariuszu grozy” szef ukraińskiego IPN nawet snuł wizję, że pomimo sytuacji politycznej w Polsce projekt może zostać przyjęty.
„Możemy być pewni, że jednostronne ustępstwa Ukrainy nie powstrzymują polskich polityków, a jedynie ich inspirują. Po co narażać poparcie wyborcze w kraju, wywiązując się z międzynarodowych zobowiązań w zakresie ochrony ukraińskich grobów, skoro można po prostu złamać swoje stanowisko, zmuszając stronę ukraińską do zapomnienia o jej w pełni uzasadnionych żądaniach?” – grzmiał.