Podpisane na tym szczycie porozumienie, dla wielu uczestników okazuje się „rozczarowujące”. Mówi się o „marnotrawstwie czasu”, czy wprost o „niepowodzeniu”. Marine Pouget, szefowa międzynarodowej Sieci Działań na rzecz Klimatu, nie kryje rozczarowania efektami.
W wywiadzie dla France 24, przypomina, że kraje rozwinięte zobowiązały się do finansowania krajów rozwijających i „zagrożonych zmianami klimatycznymi” jedynie kwotą 300 miliardów dolarów rocznie, do 2035 roku.
„Brak porozumienia byłby lepszy niż złe porozumienie” – podsumowało szczyt w Baku 300 „klimatycznych” organizacji pozarządowych. Marine Pouget uważa wysokość finansowania za niewystarczającą, ale mówi, że to zawsze jakiś sygnał w kierunku krajów rozwijających się.
Szefowa zarządzania Siecią Działań Klimatycznych zapewnia, że to zaangażowanie finansowe wciąż rodzi wiele pytań i „wiele niepewności”. „Nie wiemy, czy będą to tylko dotacje z krajów rozwiniętych dla krajów rozwijających się, czy będą w to wliczane także inwestycje prywatne” – wyjaśnia.
Marine Pouget krytykuje COP29 za brak „silnego sygnału” w sprawie „ograniczenia emisji gazów cieplarnianych”. „COP29 miała nam przypomnieć, że zgodziliśmy się zwłaszcza na odejście od paliw kopalnych, a co za tym idzie na drastyczną ich redukcję w nadchodzących latach”, ale „ten przekaz został zagmatwany” – stwierdziła.
Ma nadzieję, że przyszłoroczny szczyt COP w Brazylii „będzie w stanie naprawić sytuację”, ale warto przypomnieć, że w 2025 roku będzie już w Białym Domu Donald Trump, a religia klimatyzmu jest coraz mocniej kwestionowana w kolejnych krajach.