37-letni kierowca tira, który staranował auta na S7 w Borkowie k. Gdańska, usłyszał zarzuty spowodowania katastrofy drogowej, w wyniku której zginęły cztery osoby, a 15 zostało rannych. Sąd zdecydował, że będzie pod dozorem policyjnym i siedem razy w tygodniu musi stawiać się we właściwej jednostce policji. Wiadomo też, kim jest kierowca ciężarówki.
Prokuratura wnioskowała o zastosowanie tymczasowego aresztu na trzy miesiące argumentując, to między innymi zagrożeniem wysoką karą wobec Mateusza M. Za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym grozi mu do 15 lat więzienia.
Sąd zdecydował jednak o dozorze policyjnym wobec podejrzanego.
Kierowca ciężarówki musi codziennie stawiać się na posterunku
„Jest decyzja sądu. Dozór policji. Sąd zobowiązał podejrzanego do stawiennictwa 7 razy w tygodniu we właściwej jednostce policji” – przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Mariusz Duszyński.
Jeden z obrońców podejrzanego mecenas Marek Wasilewski powiedział PAP w niedzielę wieczorem, że to rozważna decyzja sądu. – Nasz klient jest w wielkim szoku po tym, co się stało. Jest zdruzgotany psychicznie – dodał mecenas Wasilewski.
Po katastrofie na S7 w Borkowie k. Gdańska kierowca tira usłyszał zarzuty spowodowania katastrofy w ruchu lądowym zagrażającej życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkich rozmiarów, w wyniku której śmierć poniosły cztery osoby, a piętnaście zostało rannych. Mężczyzna w prokuraturze nie przyznał się do zarzutów i odmówił składania wyjaśnień. Odpowiadał jedynie na pytania swoich obrońców.
Mężczyznę doprowadzono w niedzielę do Prokuratury Rejonowej w Pruszczu Gdańskim, gdzie został przesłuchany w charakterze podejrzanego.
Kierowca był trzeźwy i nie korzystał z telefonu
W niedzielę prokuratura ujawniła, że badania toksykologiczne nie wykazały obecności substancji psychoaktywnych. „Oznacza to, że kierowca w chwili zdarzenia był trzeźwy i nie znajdował się pod wpływem środków psychoaktywnych” – powiedział prokurator Duszyński i dodał, że z zapisu tachografu wynika, że w chwili zderzenia z innymi pojazdami tir poruszał się z prędkością 89 km/h, a na tym odcinku drogi dopuszczalna prędkość wynosi 80 km/h.
Badania telefonu podejrzanego wykazały, że nie był używany w trakcie zdarzenia.
Wcześniej śledczy podali, że ciężarówka wytraciła prędkość w ciąg 10 sekund na skutek uderzenia w poprzedzające go samochody oraz barierę energochłonną. Nie stwierdzono użycia hamulca.
Karambol na #S7. Część samochodów doszczętnie spłonęła. 🎥 Czerwony Telefon Radia ZET pic.twitter.com/ty14QtWs9E
— Dominik Gołdyn (@dominikgoldyn) October 19, 2024
Cztery ofiary śmiertelne
W katastrofie, która miała miejsce w piątek po godz. 23, uczestniczyło 21 pojazdów – 18 osobowych i trzy ciężarowe, którymi łącznie podróżowało 56 osób.
Cztery osoby nie żyją (w tym dwóch chłopców w wieku 7 i 10 lat), dane pozostałych dwóch osób będą potwierdzone po badaniach DNA.
W związku z wypadkiem hospitalizowano piętnaście osób, pięć nadal pozostaje w szpitalach, a stan dwóch osób jest ciężki.
Do karambolu doszło na S7 w Gdańsku, między wjazdem Lipce a Gdańsk Południe, na remontowanym odcinku trasy.
Karambol na S7. Wiadomo, kim jest kierowca
Jak wynika z nieoficjalnych ustaleń „Informacyjnej Agencji Radiowej” kierowcą ciężarówki jest Mateusz M. – prezes jednej z firm transportowych z województwa mazowieckiego.
Według ustaleń dziennikarzy, gdy doszło do karambolu, zastępował innego kierowcę.