Strona głównaMagazynAtomowe referendum. Wszystko może się zdarzyć

Atomowe referendum. Wszystko może się zdarzyć

-

- Reklama -

Gdy w Zachodniej Europie niektóre kraje chcą zamykać swoje elektrownie atomowe, władze Kazachstanu rozważają ich budowę u siebie. Nie chodzi im bynajmniej o budowę jednej elektrowni. Chcą zbudować co najmniej trzy i stworzyć cały towarzyszący im sektor przemysłowy, który stałby się jednym z czynników rozwijających gospodarkę republiki. Atomowa energetyka ma też sprawić, że Kazachstan nie tylko przestanie odczuwać deficyt energii elektrycznej, ale będzie mógł ją eksportować. Posiadanie własnych siłowni atomowych pozwoli też Kazachstanowi wykorzystać własne zasoby uranu. Sprawa nie jest jednak taka prosta.

Władze Kazachstanu chcą zbudować w swoim kraju trzy elektrownie atomowe. Zabierają się do tej sprawy w dziwny sposób. Prezydent republiki Kasym-Żomart Tokajew wcześniej deklarował, że na razie jest to tylko idea, która – by się zmaterializowała – musi uzyskać społeczną akceptację podczas referendum. Obecnie zaś minister energetyki Kazachstanu Ałmasadam Satkalijew mówi o sprawie tak, jakby decyzje w sprawie już zapadły. Jeszcze dalej idą potencjalni uczestnicy realizacji projektu, czyli koncerny zainteresowane uczestnictwem w budowie elektrowni atomowych w Kazachstanie. Według ministra Satkalijewa dyskredytują się nawzajem, by ich konkurent przegrał przetarg na lukratywne zlecenie. Ujawniono także, że oferentów są firmy z Chin, Korei Południowej, Rosji i Francji. Z różnych przecieków wynika, że władze Kazachstanu już przeprowadziły wstępny socjologiczny rekonesans. Ma z niego wynikać, że młodzi Kazachowie są zwolennikami budowy w ich kraju sektora atomowego i jeżeli w kraju zostanie zarządzone referendum, to masowo opowiedzą się za jego stworzeniem w Kazachstanie.

- Reklama -

Obecnie rząd Kazachstanu zamierza rozpocząć wielką kampanię propagandową, w toku której zamierza przekonać wszystkich nieprzekonanych do idei stworzenia w republice atomowego sektora, ukazując wszystkim, jak wiele korzyści odniesie dzięki niemu republika. Eksponowane w kampanii będą zapewne takie zyski, jak zlikwidowanie groźby deficytu energetycznego, zapewnienie samowystarczalności energetycznej republiki, dywersyfikacja energetyczna i stworzenie nowych miejsc pracy.

Duży deficyt energii

Z wystąpień ministra Satkalijewa wynika, że w 2030 r. zapotrzebowanie na energię elektryczną będzie przy tym tempie rozwoju wynosić 28,2 gigawatów (GWT). Obecnie zaś kraj jest w stanie wyprodukować 22 GWT. By utrzymać tempo wzrostu, Kazachstan będzie musiał importować energię. By tego uniknąć na dłuższą metę, musi zbudować nowe elektrownie, najlepiej atomowe. Okazało się, że o tym w Kazachstanie myślano jeszcze w czasach Nazarbajewa. Rozpatrywano już 13 różnych typów projektów elektrowni atomowych. Wybrano z nich 4. Wszystkie używają reaktorów 3 generacji lub 3+, które mają opinię bardzo ekonomicznych w eksploatacji.

Entuzjastą tworzenia sektora atomowego w Kazachstanie jest dyrektor Instytutu Fizyki Jądrowej Sajabek Sachijew. Twierdzi on, ze energia atomowa jest najbardziej perspektywiczna i to z reaktorów atomowych przez najbliższe sto lat mieszkańcy Kazachstanu powinni otrzymywać energię. Władze Kazachstanu wybrały już miejsca, w których potencjalnie mogły powstać elektrownie atomowe. Przeprowadziły ponoć z mieszkającymi tam obywatelami rozmowy wstępne, przekonując ich, by zgodzili się na budowę elektrowni w swoim sąsiedztwie. Nieoficjalnie twierdzą, że udało im się zdobyć ich obietnicę, że podczas referendum poprą ideę budowy elektrowni atomowych.

Lokalizacje stare i nowe

Jedna z elektrowni ma być zlokalizowana na brzegu jeziora Bałchasz w Obwodzie Ałmatyńskim. Ma ona mieć moc 640 MWT i konkretnie stanąć w rejonie posiołka Ulken. Lokalizacja ta była rozpatrywana jeszcze w czasach Nazarbajewa. Druga lokalizacja jest przewidywana w okolicach Aktau w Obwodzie Mangistauskim, w którym występuje ostry deficyt energii. Miejscem budowy trzeciej elektrowni jest miejscowość Kurczatow w zachodnim Kazachstanie. Przypuszczać można, że oprócz tych miejsc, podanych do publicznej wiadomości, władze Kazachstanu mają zapewne inne miejsca, spełniające kryteria niezbędne dla budowy elektrowni atomowej.

Oczywiście idea budowy całego atomowego sektora budzi w Kazachstanie także sprzeciw. Lobby ekologiczne i prozachodnie organizacje pozarządowe kategorycznie sprzeciwiają się budowie elektrowni. Władze utrudniły im jednak działanie. Przed referendum nie zgodziły się opublikować listy ubiegających się o budowę firm, które są gotowe, żeby dostać od Astany zlecenie budowy elektrowni atomowych i które ta bierze realnie pod uwagę. Obecnie więc muszą atakować w ogóle ideę budowy sektora atomowego w republice. Gdyby władze oświadczyły oficjalnie, że najlepsze warunki oferuje Kazachstanowi rosyjski „Rosatom”, szybko zdaniem kazachskich politologów mogłoby okazać się, że ekologiczne lobby zgadza się na budowę elektrowni atomowych pod warunkiem, że ich wykonawcą nie będzie rosyjska firma. Zwolennicy budowy elektrowni uważają, że za przeciwnikami ich realizacji stoją wyłącznie racje polityczne i gospodarcze, a nie żadna ekologia. Oczywiście „Rosatom” ma duże szanse na otrzymanie kazachskiego zlecenia. Od dawna za takim scenariuszem lobbuje Władimir Putin, powołując się na sojusznicze więzy, łączące Rosję z Kazachstanem, których jak dotąd Astana nigdy nie zakwestionowała. Nic jednak nie jest przesądzone. W kolejce ze swoją ofertą, jak nieoficjalnie się mówi, stoją też oprócz „Rosatomu” firmy: chińska, koreańska, francuska, amerykańska i japońska. Wszystko więc może się zdarzyć.

Najnowsze