W rozmowie z Marcinem Rolą poseł Grzegorz Braun odniósł się do doświadczeń Konfederacji z ostatniej kampanii wyborczej. Jak mówił, stawia na szczerość.
– Konfederacja i w ogóle prawacka polityka wtedy zwyżkuje i wtedy osiąga jakieś realne efekty, kiedy jest uprawiana jako gra drużynowa, a nie walka o prymat. Bo wtedy tę walkę o prymat toczymy przede wszystkim między sobą, podczas kiedy, grając drużynowo, wydatkujemy naszą energię roztropnie na zwalczanie realnego przeciwnika – wskazał Braun.
Jak mówił, „nie wszyscy są jednego ducha i są różne opinie, różne koncepcje”. – Ja moją koncepcję wykładam z sercem na dłoni, ale przecież nie przeważę szali. Tę szalę możecie Państwo przeważyć i dlatego też sugerowałem i nawet formalnie wnioskowałem zwołanie wreszcie szerszego grona konfederackiego – podkreślił.
– To jest pewien paradoks, że niektórzy się odwołują do tego, czego wyborcy chcą, rzekomo, i co można im powiedzieć, czego nie można im powiedzieć. No to właśnie skonfrontujmy się, spotkajmy się z tymi wyborcami, żeby się dowiedzieć, czy przypadkiem te wersje o tym, że oni są – przepraszam za słowo – za głupi, żeby cokolwiek zrozumieć z tego, co się dzieje i że trzeba im jakiś zaproponować kit, który łykną i poproszą o jeszcze, może te wersje nie potwierdzą się w rzeczywistości – wskazał.
– Czy my idziemy po 105 proc. głosów, czy my chcemy osiągnąć dominację w pełnej, kompletnej populacji naszych polskich wyborców? No nie. Myślę, że rozsądnie będzie myśleć o tym, że mamy swoje miejsce, właśnie na prawicy. Słynny marsz do centrum, on się być może pod wieloma względami nadzwyczajnie udał w kampanii wyborczej 2023 roku, tyle że jak ten manewr strategiczny został wykonany, to po dojściu do centrum okazało się, że ono jest już zajęte – zaznaczył.
– Tam siedzą, bardzo dobrze się rozsiedli, ludzie bez właściwości stałych, dowolnie kształtujący swój kręgosłup ideowy i swój światopogląd pojmujący właśnie jako odpowiedź na zmienne zapotrzebowania publiki. Oni weszli do Prezydium (Sejmu), pan marszałek (Hołownia) jest takim, można powiedzieć, klinicznym przypadkiem, również panowie premierzy, wicepremierzy. I pytanie, czy my mamy się ścigać w tej konkurencji? Czy mamy, zasiadając do gry z szulerami, specjalizować się w tej samej grze znaczonymi kartami? – dodał.
– Ja bym stawiał na szczerość i doświadczenia gaśnicowe, myślę po raz kolejny, bo nie pierwszy raz, one dobitnie udowodniły, że nie jest prawdą, jakobyśmy z naszym programem powrotu do normalności a odrzucenia ekscesów i anomalii – czy to obyczajowych, sodomizacja, czy to inżynierii społecznej, segregacja sanitarna plus wiatraki do mielenia ptaków, kotlety świerszczowe zamiast schabowych, zwężanie ulic zamiast je poszerzać, bądź też budować wielopoziomowe drogi szybkiego ruchu (…) itd. – że ludzie, którzy chcą normalności, chcą pokoju a nie wojny, ci ludzie nie są mikroskopijną bańką, nie są jakimś zaniedbywalnym prawackim błędem w rachunku – wskazał.
– I, powtarzam, ruch strażaków ochotników patriotów, jak widać, pozwolił się skomunikować ze sobą masom ludzi, którzy na moment odetchnęli, bo się zorientowali, że nie są sami. W związku z tym, być może zamiast ścigać się w kategorii koniunkturalizmu z Hołownią, Kosiniakiem e tutti quanti, może jednak właśnie bądźmy sobą, bądźmy prawymi Polakami – stwierdził Braun.
– Nawet jeśli ktoś nie jest prawakiem, to dobrze rozumie, że naszym dzieciom, wnukom nie będzie dobrze w kraju zaprojektowanym przez sanitarystów, segregacjonistów, sodomitów, eurokołchoźników, sprzedawczyków i podżegaczy wojennych – wskazał.
– Myślę, że to jest bardzo szeroka płaszczyzna. Ale, żeby na tej płaszczyźnie się znaleźć i skomunikować, musimy pokazać, że jesteśmy w stanie komunikować się między sobą, my konfederaci, że nie siedzimy każdy naburmuszony w swoim kącie, tylko uznajemy swoje szczególne charyzmaty polityczne, różne (…). Na to liczę – dodał.