14. października rozpoczął się proces przeciwko Grzegorzowi Braunowi. Dotyczy kilku zarzutów z działań, które miały miejsce podczas kolejnych interwencji poselskich na przestrzeni ostatnich kilku lat. Prezes Konfederacji Korony Polskiej w rozmowie dla „Najwyższego Czasu!”, deklaruje, iż odbiera to jako atak typowo polityczny i chwilę prawdy, czy wymiar sprawiedliwości stanie w obronie immunitetu poselskiego.
Marek Skalski: Najbardziej aktualny temat to wczorajsza potyczka sądowa. Bez Twojego udziału, jak na razie, rozumiem? Zaczynają się wstępne potyczki?
Grzegorz Braun: To jeszcze nawet nie była potyczka. To jeszcze nawet nie były walki harcowników, to nawet nie była rozprawa. To było tzw. posiedzenie, więc zasady zamknięte. Mnie zatrzymywały moje obowiązki, ale też i strajki w komunikacji lotniczej w Brukseli. Ale to żadna strata dla jednej, ani dla drugiej strony. Dlatego, że wczorajsze posiedzenie nie przewidywało niczego ponad ustalaniem technikaliów, terminów.
Lista świadków jest przeobszerna, świadków zresztą – w ogromnej większości – wprowadzonych do sprawy przez prokuraturę. Myśmy wnioskowali, żeby wszyscy Ci świadkowie zostali przesłuchani tak, żebym ja miał możliwość zadawania im pytań. Ten wniosek sąd uwzględnił tylko w jakiejś części. Natomiast podyktowany został termin pierwszej rozprawy i to będzie 8. grudnia. Sąd na Pradze, ul. Terespolska.
Szanowni Państwo, ja myślę, że to jest ciekawa sprawa. Że to jest poza wszystkimi, powiedzmy, personaliami, też z moją osobą włącznie. To jest po prostu ciekawy case. Czy będziemy mieli życie publiczne jak wydmuszka, już wypłukane, wydrążone całkowicie, czysto fasadowe, bo każdego będzie można wyeliminować z życia publicznego dowolnym zarzutem, nawet odnoszącym się – tak jak w moim przypadku – do czynności, do działań podejmowanych w ścisłym związku z pełnieniem mandatu poselskiego? Czy wszyscy posłowie będą mieli de facto immunitet ograniczony? No bo jak się jakaś władza kolejna rozgniewa, to może pogrozić palcem.
Ja zwracam na to uwagę i zwracałem na to uwagę tu, na komisji jurii, czyli Komisji Sprawiedliwości. Gdzie z kolei przedwczoraj byłem zaproszony do tego, żeby się tam gęsto tłumaczyć w związku z kolejnym wnioskiem immunitetowym. To jest bardzo ciekawa procedura. Ona jest ciekawa dlatego, że jest tak kompletnie fasadowa. Wyobraźcie sobie, szanowny Panie redaktorze, szanowni Państwo, że nie udostępnia mi się wcześniej dokumentów. A więc, staję przed takim sanhedrynem, nie mając wcześniej możliwości skonsultowania zarzutów, które przesłane zostały z Warszawy. Ja mogłem tylko rzucić na nie okiem, ale nie wolno mi było ich skopiować, nie wolno mi było ich udostępnić. Na przykład, zafundowanie sobie tutaj jakiegoś prawnika nie byłoby możliwe. I teraz wyobraźcie sobie: staję na takiej komisji i jestem zaproszony do tego, żeby wygłosić jakiś spontaniczny speech, ale nikt mi nie mówi co wcześniej, za zamkniętymi drzwiami, powiedziano na mój temat! Nikt mi nie mówi, jaką właściwie wiedzę, jaki obraz rzeczywistości przedstawiono członkom tej komisji.
No więc, skorzystałem z tej okazji tylko po to, żeby zwrócić uwagę, że nie uchylają mi tego immunitetu za, przepraszam za kolokwializm, „jazdę po pijaku”, czy za jakieś ekstrawagancje obyczajowe, czy jakieś, powiedzmy, niegospodarności finansowe. To nie jest ani worek, ani korek, ani rozporek, tylko to jest sto procent polityki. Oskarżenia wobec mnie mają charakter nagonki politycznej. I jak zwracałem tu uwagę posłom, członkom Komisji Sprawiedliwości – chodzi o to, żebym z sądu nie wychodził. Chodzi o to, żebym generalnie jak najwięcej spędzał czasu w prokuraturze, przed sądami i to jest ciekawy przypadek. Czy będzie można znieść immunitet, poselski de facto? Bo to by oznaczało skazanie mnie, z któregokolwiek ze stawianych mi zarzutów. A przypomnę, że to są zarzuty chanukowo – choinkowo – mikrofonowe, także oleśnickie…
Narodowy Instytut Kardiologii…
I zarzuty flagowe są w kolejnych wnioskach. Więc gdybym ja istotnie, został skazany to będzie znaczyło, że immunitet poselski staje się kompletną fikcją. Posłowie zresztą trzy razy się zastanowią i zazwyczaj większość nic nie zrobi. Ale gdyby ktoś coś chciał zrobić to będzie miał nad sobą ten miecz Damoklesa, że nawet działając ściśle politycznie, w związku z wykonywaniem mandatu, z woli wyborców, to każdy będzie mógł być skasowany. Przecież moi wyborcy nie składają reklamacji w sprawie mojego sposoby wykonywania mandatu. Ciekawa sprawa. Nie idą po mnie, idą po Was – ja tylko stoję im na drodze!
Tak jest. Ja też wczoraj byłem w sądzie, miałem rozprawę z moim hejterem lokalnym. Całe godzinne posiedzenie toczyło się wokół tego, czy w zasadzie należy mnie nazywać faszystą czy nazistą. Do tego to doszło. Ani do ideologii jednej, ani drugiej ja się nie poczuwam, natomiast to oczywiście było kuriozalne, przyznaję.
Jako pryncypialni przeciwnicy socjalizmu w każdym jego wydaniu: czy międzynarodowym, czy narodowym, jesteśmy na antypodach idei i praktyki faszyzmu, nazizmu. I w związku z tym trzeba powiedzieć, że to jest kontynuacja tej linii zaproponowanej przez biuro kremlowskie w 1926 r.: „z polskimi patriotami walczyć pod hasłem antyfaszyzmu”. To jest dokładnie ta linia.
Tak, dokładnie tak jest.

