Strona głównaMagazynNuclear Sharing i Pax Americana

Nuclear Sharing i Pax Americana

-

- Reklama -

W czasie swojej ostatniej wizyty w Stanach Zjednoczonych Prezydent RP Karol Nawrocki wypowiedział się pozytywnie na temat tzw. Nuclear Sharing, czyli – mówiąc po ludzku – rozmieszczenia w Polsce amerykańskich systemów rakietowych z głowicami nuklearnymi. Wypowiedź ta jakoś nie odbiła się szerszym echem w polskich mediach, a warto się nad tą sprawą zastanowić.

Jaki jest cel Nuclear Sharing? Jest nim zwiększenie bezpieczeństwa państwa w razie wojny konwencjonalnej. Zakłada się, że państwo średnie lub małe, na terenie, którego znajdują się bazy zaprzyjaźnionego mocarstwa z bronią nuklearną, otrzymuje od tegoż mocarstwa gwarancje bezpieczeństwa. Atak konwencjonalny na jego terytorium powoduje automatyczne zagrożenie dla tychże baz, co zmusza państwo-opiekuna do reakcji zbrojnej.

- Reklama -Precz z zielonym (nie)ładem

Jako przykład można tutaj podać Białoruś, której prezydent Aleksander Łukaszenka – w odpowiedzi na próbę dokonania przez zachodnie wywiady i NGO-sy tzw. kolorowej rewolucji przy ostatnich wyborach prezydenckich – poprosił sam czy też zaakceptował rosyjską propozycję rozmieszczenia na terytorium Białorusi rosyjskiej broni nuklearnej. Z tej racji że Białoruś obawia się agresji ze strony NATO – bezpośredniej lub poprzez wzniecenie rewolucji – stacjonowanie na jej terenie rosyjskich wojsk z bronią nuklearną postrzegane jest jako gwarancja udzielenia Łukaszence pomocy zbrojnej w potrzebie.

Stąd przekonanie Karola Nawrockiego i jego pisowskiego otoczenia, że stacjonowanie podobnych pocisków amerykańskich w Polsce zabezpieczy lepiej nasz kraj przed agresją i bronią konwencjonalną ze strony Rosji i Białorusi. Czy to prawda? To prawda.

- Prośba o wsparcie -

Bez cenzury. Bez kompromisów. Dzięki Tobie i z Tobą!

Bezkompromisowo przedstawiamy prawdę o Polsce i Świecie bez względu na działania aktualnej cenzury. Nie chodzimy na kompromisy. Utrzymujemy się z reklam i Twojego wsparcia. Jeśli chcesz wolnych mediów – WESPRZYJ NAS!

Niestety, jak mawiał Lech Wałęsa, „są plusy dodatnie i plusy ujemne”. O ile Nuclear Sharing wydaje się wzmacniać bezpieczeństwo konwencjonalne, to równocześnie prowokuje zagrożenie w razie rozpętania wojny nuklearnej. Gdyby doszło do takiego konfliktu na linii NATO – Rosja, to Białoruś stała się właśnie (obok obwodu kaliningradzkiego) pierwszym celem ataku nuklearnego, ponieważ znajduje się najbliżej terytorium państw natowskich. Czyli znajdujące się na jej terytorium głowice nuklearne muszą zostać „zneutralizowane” w pierwszej kolejności. Jak? Uderzeniem atomowym. W razie konfliktu nuklearnego, nawet ograniczonego, Białoruś przestaje istnieć, przemieniając się w ponuklearną pustynię. Taki jest skutek uboczny programu Nuclear Sharing.

I gdyby na terenie Polski stacjonowały amerykańskie pociski nuklearne, to odpowiedzią rosyjską byłoby podobne „upustynienie” terytorium naszego kraju. Nikt z nas nie miałby szans na przeżycie, a na pewno na długie życie w warunkach napromieniowania. Zauważmy, że przez wiele lat Łukaszenka nie interesował się programem Nuclear Sharing i fakt, że teraz się nań zgodził, gdy został dociśnięty przez Zachód, który nie uznaje jego rządów, świadczy nie o rosnącej sile Białorusi na arenie międzynarodowej, ale o znaczącym osłabnięciu jej pozycji i spadku do roli wasalnej wobec Rosji. W sumie Łukaszenka udostępnił teren swojego państwa do wojny nuklearnej mocarstw. Kieruję to Polakom pod rozwagę.

Mamy dziś już dawno odtajnione plany NATO wojny z Układem Warszawskim, obowiązujące do 1989 roku. Przyjmowały one jako pewnik, że wojna konwencjonalna zacznie się od uderzenia 400-tysięcznej armii radzieckiej z terenu ówczesnej NRD na RFN i na zachód. NATO planowało odcięcie do nich zaopatrzenia za pomocą ataku nuklearnego na terytorium nie NRD, lecz Polski. Za pomocą grzybków atomowych miały być zniszczone przechodzące przez Polskę linie komunikacyjne. Dlaczego celem miała być Polska? Dlatego że atak nuklearny na NRD niósł za sobą groźbę rozprzestrzenienia się promieniowania i pyłu radioaktywnego na obszar ówczesnej RFN, czyli na obszar państwa natowskiego. Byłby to gol po części samobójczy. Stąd pomysł ataku kilkaset kilometrów dalej, na Polskę. Dziś sytuacji jest podobna.

Wypowiedzi ekspertów NATO i z Rosją są zgodne. Polska nie jest dziś brana pod uwagę jako miejsce rosyjskiego ataku nuklearnego, gdyż promieniowanie i pył radioaktywny dotarłby do rosyjskiego Kaliningradu i na sojuszniczą Białoruś. Jak to wyraził jeden z rosyjskich ekspertów, cele znajdują się „na zachód od Poznania”. Słowem, Rosja zaatakowałaby nuklearnie linie komunikacyjne NATO w Niemczech. Sytuacja uległaby zmianie, gdyby amerykańskie głowice nuklearne znajdowały się w Polsce. Musiałyby zostać zaatakowane rakietami z głowicami nuklearnymi, gdyż znajdowałyby się najbliżej Rosji właściwej. Trzeba byłoby chronić Rosję właściwą nawet kosztem własnego Kaliningradu i sojuszniczej Białorusi, podobnie jak atak natowski na bazy nuklearne w Kaliningradzie i na Białorusi miałby miejsce, pomimo że promieniowanie i pył radioaktywny dotarłyby do Polski, czyli kraju natowskiego. Taka jest logika wojny nuklearnej.

Cel Nawrockiego i PiS są oczywiste i wyraził go ostatnio Jarosław Kaczyński: obrona „Pax Americana”, czyli amerykańskiej hegemonii w świecie jako jedynej gwarancji bezpieczeństwa Polski. Dlatego trzeba wzmocnić amerykańską obecność wojskową w Polsce. Problem tylko w tym, że pisowcy nie przyjmują do wiadomości, że hołubiony przez nich Donald Trump właśnie zwija amerykańską hegemonię, dzieląc się wpływami nad światem z Rosją i Chinami. USA nie stać na utrzymywanie linii frontu od Dalekiego Wschodu przez Bliski Wschód aż po Ukrainę. Stąd skracanie frontu. Żadnego Fortu Trump nie będzie, a z pociskami nuklearnymi w szczególności. Projektu tego nie poprze także rząd Donalda Tuska, zaangażowany w budowę alternatywnego wobec NATO autonomicznego europejskiego projektu obronnego, z dominującą pozycją Wielkiej Brytanii, Francji i Niemiec. Słowem, program Nuclear Sharing na całym świecie popierają Jarosław Kaczyński i przegrany w ostatnich wyborach obóz globalistyczny na czele z… Kamalą Harris. Program „Pax Americana” został złożony do grobu i stanowisko tandemu Kaczyński-Nawrocki jest „reakcyjne”, oparte na ocenie sytuacji międzynarodowej powstałej po 1989 roku i której już nie ma.

Najnowsze