Strona głównaWiadomościPolskaNauczycielka najpierw pożyczała tysiące złotych od uczniów i rodziców. Później zleciła pobicie

Nauczycielka najpierw pożyczała tysiące złotych od uczniów i rodziców. Później zleciła pobicie

-

- Reklama -

W Zespole Szkół Samochodowych w Radomiu miało dojść do wybitnie chorej sytuacji. Z doniesień „Gazety Wyborczej” wynika, że jedna z nauczycielek pożyczała pieniądze od uczniów i ich rodziców. Gdy dowiedziała się o doniesieniu na jej temat – zleciła pobicie jednego z uczniów, którego podejrzewała – niesłusznie, jak się okazało – o donos. Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa Radom-Wschód.

Nauczycielka Magdalena M. od dłuższego czasu miała pożyczać pieniądze od uczniów i ich rodziców. Chodzi o niemałe kwoty, bo nawet do kilku tysięcy złotych.

Do dyrekcji szkoły zaczęły docierać skargi na nauczycielkę. W efekcie M. zaczęła grozić, że osobie, która ją „podkablowała” grozi wyrzucenie ze szkoły i nieprzyjęcie takowej do innego ośrodka w Radomiu.

Tu warto zaznaczyć, że niemała liczba uczniów znajduje się w placówce nie dlatego, że chcą lub ich rodzice tego chcą. To jest przymus państwa, by posyłać dziecko do szkoły, gdzie indoktrynowane są przez centralnie wymyślany program nauczania, więc takie pogróżki rzecz jasna były bezpodstawne.

- Prośba o wsparcie -

Bez cenzury. Bez kompromisów. Dzięki Tobie i z Tobą!

Bezkompromisowo przedstawiamy prawdę o Polsce i Świecie bez względu na działania aktualnej cenzury. Nie chodzimy na kompromisy. Utrzymujemy się z reklam i Twojego wsparcia. Jeśli chcesz wolnych mediów – WESPRZYJ NAS!

GW podało, że nauczycielka samodzielnie wytypowała ucznia, który zgłosił sprawę.

„Dominika, chłopaka z klasy, trzymającego się na uboczu. Nauczycielka miała zasugerować innym uczniom, by spotkali się z nim w parku i 'wytłumaczyli mu’, że na wychowawczynię się nie donosi. Słowo 'pobicie’ nie padło, ale uczniowie odebrali to jako jasny sygnał. W zamian kobieta miała obiecywać pomoc w szkole” – podaje GW.

Chłopcu nic ostatecznie się nie stało. Uczniowie zachowali rozsądek i o sytuacji poinformowali innych nauczycieli.

Przy okazji wyszło na jaw, że wytypowanie przez nauczycielkę było chybione.

– To był szok. Rozmawiałam z synem. Nie był u dyrekcji z żadną skargą na M., w ogóle nie wiedział, o co chodzi – powiedziała matka ucznia.

– Syn zdecydował, że pójdzie, ale prosiliśmy go, żeby nie szedł z nikim do lasu czy parku, żeby na siebie uważał – dodała.

Magdalena M. jest nauczycielką od kilkunastu lat. Jest też wychowawczynią drugiej klasy technikum.

Szkoła poinformowała, że nie wszczęto wobec niej postępowania dyscyplinarnego. Placówka zasłoniła się tym, że formalne skargi ani udokumentowane dowody nie wpłynęły do dyrekcji.

Sprawą jednak zajęła się Prokuratura Rejonowa Radom-Wschód. Obecnie przesłuchiwani są nauczyciele i rodzice.

Najnowsze