„Jest policyjny zarzut złamania przepisów ustawy Prawo Lotnicze dla Ukraińca, który pilotował drona nad siedzibą prezydenta i budynkami rządowymi w Warszawie” – poinformował portal rmf24.pl. Postanowiono też deportować Ukraińca, ale Białorusinkę puszczono wolno.
Ukrainiec wykonywał lot w strefie zamkniętej. Było to złamanie art. 212 ustawy Prawo lotnicze.
Obcokrajowiec dobrowolnie poddał się karze. Zapłacił 4 tys. zł.
Do straży granicznej skierowano wniosek prokuratury do deportację Ukraińca, który to wniosek został zaakceptowany.
„Ukrainiec będzie przetransportowany na jedno z przejść granicznych i tam zobowiązany do przekroczenia granicy. Dodatkowo decyzja przewiduje, że młody mężczyzna będzie miał 5-letni zakaz wjazdu do Polski oraz innych krajów strefy Schengen” – czytamy.
Zatrzymano także 17-letnią Białorusinkę. Ustalono, że była ona jedynie świadkiem, w związku z czym puszczono ją wolno.
„Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego od wczoraj analizowała, czy w przypadku lotu dronem nad Belwederem doszło do incydentu o charakterze szpiegowskim. Badała między innymi zawartość telefonów młodych cudzoziemców, szukając w nich śladów zlecenia. Nie natrafiono jednak na żadne dowody, mogące świadczyć o tym, że działali na rzecz obcego wywiadu” – poinformowało RMF FM.
Wcześniej o dronie nad Belwederem poinformował na X premier Donald Tusk. Od początku rzucano standardowe hasełka o „rosyjskim szpiegostwie” przez polityków i posłuszne media. O narodowości zatrzymanych starano się milczeć.