Strona głównaMagazynSkończyły się dobre czasy. Czas gra przeciwko Polsce

Skończyły się dobre czasy. Czas gra przeciwko Polsce

-

- Reklama -

Skończyły się dobre czasy dla Polski. Sytuacje i działania sił, które widzimy w Polsce, w Europie i w świecie, te, o których najczęściej piszą media, w większości nie będą sprzyjały rozwojowi naszego kraju, naszemu bezpieczeństwu ani zamożności naszego społeczeństwa. Nadchodzą niedobre czasy. Mimo że ich symptomy były widoczne od dawna, w Polsce nie podjęto niezbędnych reform, żeby osłabić ich skutki. Dlatego artykuł ten zawiera krótki opis największych wad naszego życia publicznego, ponieważ one będą decydowały o rozmiarze skutków negatywnego rozwoju sytuacji, która nas dotknie.

Podział wewnętrzny. Naszym największym nieszczęściem jest niestety pogłębiający się podział polityczny społeczeństwa na niemal równe połowy. Ten podział jest w ogromnej większości wygenerowany przez polityków, którzy nieustannymi wojnami, wojenkami, złośliwościami w stosunku do siebie i świata zewnętrznego, wzrastającą agresywnością zdemoralizowali i skonfliktowali opinię publiczną. Co najgorsze, ten podział przenosi się na dwie zupełnie różne koncepcje rozwoju Polski zarówno w wewnętrznej, jak i zagranicznej polityce. Nie ma kompromisu dla wspólnego celu.

Brak odpowiedzialności. Jest to największa plaga życia publicznego w Polsce, zupełny brak odpowiedzialności za swoją działalność. Trzeba zrobić coś wyjątkowo przestępczego, żeby polityk trafił za kratki. Obowiązuje generalna zasada, ręka rękę myje. Politycy w rozumieniu swoich interesów wiedzą, że jeśli my posadzimy ich, to oni, kiedy powrócą do władzy, posadzą nas. Należy tu zadać pytanie: w III RP naliczono kilkaset afer, a ile było ukaranych?

Elitarność. To kolejna cecha polskiego życia politycznego. Partie odsunęły społeczeństwo od wpływu na sprawy publiczne. Brak realizacji różnych inicjatyw oddolnych, a w najlepszym przypadku próba kanalizowania ich jako projektów partyjnych skutkuje niewykorzystaniem potencjału zainteresowania sprawami publicznymi okazywanymi przez społeczeństwo. Bez aktywnego udziału społeczeństwa nie da się zreformować Polski. Skutkiem tego jest poczucie obywateli, że nie jest się we własnym państwie i obojętność na los kraju niemałej części społeczności.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

To, co nas czeka

Zapaść budżetowa

Deficyt budżetowy wyniósł 85 mld zł w 2023 r., 211 mld zł w 2024 r., 289 mld zł w 2025 r. (założony). Rząd się broni, że ten deficyt jest związany z ogromnymi wydatkami na obronę i z transferem wielkich kwot dla samorządów. To prawda, ale tylko połowiczna. Załamywanie się budżetu państwa jest również związane z mniejszymi wpływami podatkowymi. W okresie styczeń–kwiecień 2025 r. mieliśmy ujemny przyrost dochodów podatku PIT, aż o ca. 23 mld zł, a także wolniej wzrasta podatek VAT. W tym okresie zamiast wzrostu o 20 proc., był wzrost o 12 proc. Przekroczono już deficyt budżetowy, który zgodnie z unijnymi przepisami nie powinien przekraczać 3 proc. produktu krajowego brutto (PKB). Unia uruchomiła procedurę nadmiernego deficytu i dała Polsce czas wyjścia z tej sytuacji do roku 2028 r. Już teraz wiadomo, że nie będziemy w stanie dotrzymać tych warunków. Zapaść jest zbyt duża. Ponadto zbliżamy się niebezpiecznie do granicy długu publicznego, której limit określony w konstytucji został na poziomie 60 proc. w stosunku do PKB. W 2024 r. on wyniósł 55,3 proc.

Brak reform podatkowych

Sytuację finansową Polski mogłaby poprawić reforma podatków. Dochody państwa mogłyby się zwiększyć przez np. usprawnienie systemu podatkowego i likwidacje luk podatkowych. Regulacji wymaga też kwestia optymalizacji podatkowej, która kojarzy się z luką prawną. Rząd mógłby zwiększyć swoje dochody przez odpowiednie opodatkowanie zagranicznych korporacji. Jak to wygląda, podał Rafał Brzoska, prezes polskiej firmy InPost. Jego firma zapłaciła 375 mln zł podatku CIT w 2024 r. Należąca do niemieckiego DHL działająca w Polsce firma DHL eCommerce, jego główny konkurent, zapłaciła w tym czasie zero zł podatków.

Przerwanie procederu niepłacenia lub płacenia minimalnych podatków przez zagraniczne koncerny próbował bezskutecznie rząd Morawieckiego, skarcony za to przez Brukselę. Tym bardziej nie uczyni tego rząd Tuska. Polska nadal będzie traciła miliardy w sytuacji zbliżającej się zapaści finansowej w postaci kryzysu walutowego, a następnie bankowego.

Wydatki socjalne

Polska jest państwem wydającym najwięcej na zbrojenia w Unii Europejskiej liczonym jako procent 4,7 PKB. Nie da się jednocześnie mieć takie wydatki na obronę i wysokie wydatki socjalne. Mamy w tym samym czasie jedną najszybciej rosnących płac minimalnych w Europie. Z czegoś trzeba będzie zrezygnować, ale politycy ustawicznie patrząc na słupki sondażowe, nie są w stanie przeprowadzić potrzebnych reform, odkładając niepopularne decyzje tak długo, jak się da, tym samym pogłębiając kryzys.

Gospodarka

Gospodarka słabnie, spada polski eksport. W 2024 r. obniżył się o prawie 1 proc. Co gorsze, nie ma żadnego pomysłu rozwoju gospodarczego Polski ani też projektu reform. Nie da się tak dalej prowadzić gospodarki, w dodatku opartej na atrakcyjności relatywnie taniej sile roboczej, a nie na innowacyjności. Według ubiegłorocznego rankingu Światowa Organizacja Własności Intelektualnej Polska pod względem innowacyjności była na 25 miejscu w Europie. To dość odległe miejsce. Polska przestaje być atrakcyjnym miejscem do lokowania inwestycji. BIZ (Bezpośrednie inwestycje zagraniczne) do Polski zmniejszyły się w 2024 r. o 55 proc. do sumy ca. 13 mld USD.

Klęska w polityce zagranicznej

Donald Tusk i Radosław Sikorski postawili na układ europejski, licząc, że przyłączając się do europejskiego mainstreamu, coś ugrają. Minister Sikorski prowadził politykę zagraniczną na podstawie przekonania, że w obecnej sytuacji podnoszonego zagrożenia rosyjskiego nastąpi zjednoczenie celów państw europejskich i Polska jako największy unijny kraj we Wschodniej Europie stanie się jednym z głównych uczestników mainstreamu. Temu miała też służyć jego polityka odnowy Trójkąta Weimarskiego (Francja, Niemcy, Polska), który notabene zawsze był fikcją. Niemiecki kanclerz Friedrich Merz bardzo obrazowo wyjaśnił Tuskowi, gdzie jest jego miejsce podczas podróży do Kijowa. To wymowne, że niemiecki kanclerz na polskiej ziemi mówi polskiemu premierowi, gdzie ma siedzieć. Merz uważa Tuska za podwładnego urzędnika i bynajmniej nie polskiego, ale jako delegowanego niemieckiego. W dodatku Tusk i Sikorski skonfliktowani personalnie z prezydentem USA zamknęli sobie amerykańską drogę. Ta ciężka porażka polskiej polityki zagranicznej nie przeszkodziła awansowi Sikorskiego na stanowisko wicepremiera.

Alternatywa jest też nieciekawa. PiS stawia na Amerykę, tylko na Amerykę, o czym mówi ich Deklaracja Polska. Takie zdecydowanie przedwczesne oświadczenie wiąże ręce naszemu krajowi i to w sytuacji, kiedy nie wiadomo, jakie decyzje podejmie prezydent USA w sprawie zakończenia wojny na Ukrainie, na jakie ustępstwa się zgodzi i czy nie wycofa US Army z rotacyjnych baz w Polsce i czy się nie zgodzi na podział państw NATO na członków dwóch prędkości.

Widocznie Jarosław Kaczyński i kierownictwo jego partii nie wyciągnęło wniosków ani z II WŚ, kiedy bezwzględna lojalność Polski względem zachodnich aliantów została nagrodzona Teheranem i Jałta, ani też ze znacznie bliższej przeszłości, kiedy prezydent Joe Biden i jego sekretarz stanu Antony Blinken postanowili dogadzać się z Niemcami kosztem Międzymorza. Wielokrotnie pisałem, że polska polityka zagraniczna powinna opierać się na dywersyfikacji relacji z innymi państwami i dywersyfikacji zakupów uzbrojenia dla naszej armii.

Energia jądrowa

Budowa drugiej elektrowni atomowej w Polsce utknęła w martwym punkcie. Wiadomo, że producent z Republiki Korei nie uzyskał poparcia polskiego rządu. Wiadomo już, że Francja wycofuje się z planów budowy drugiej elektrowni w Polsce. W przyszłym roku ma się rozpocząć budowa pierwszej elektrowni przez konsorcjum Westinghouse-Bechtel, ale Tusk nagle zainteresował się średnimi modułowymi reaktorami jądrowymi. Co prawda premier deklaruje, że będziemy budowali dużą pierwszą i przymierzali się do projektu dużej drugiej, ale to nagłe zainteresowanie średnimi reaktorami może budzić różne przypuszczenia.

Złe wieści dla rolnictwa

Komisja Europejska UE przygotowała projekt budżetu na lata 2028–2035, w którym obcięła dopłaty dla rolnictwa o 20 proc z 390 mld euro na 300 mln euro. Uderzy to w rolnictwo tych państw, które otrzymywały największe sumy dopłat, jak Francja czy Polska. Nasz kraj stanie również przed prawdziwym wyzwaniem dla rolnictwa związanym z umową pomiędzy UE a Mercosurem. Polsce nie udało się zbudować blokującej mniejszości przeciw podpisaniu tej umowy. Uważa się, że umowa jest zagrożeniem dla polskiego rynku rolno-spożywczego, ponieważ po zniesieniu ceł, może nastąpić napływ produktów z Ameryki Południowej, których mają nie obowiązywać tak ścisła jakość i warunki bezpieczeństwa żywności, jakie są wymagane od europejskich producentów. Brazylia karczuje już wielkie tereny Amazonii w celu przeznaczenia ich na rolnictwo.

Drugie zagrożenie dla polskiego rolnictwa stanowi żywność z Ukrainy, którą UE zamierza dopuścić na jej rynki w zwiększonej ilości w stosunku do 2025 r. Problem polega na tym, że ukraińskie rolnictwo gospodaruje na lepszych gruntach. Tam też dominują wielkie koncerny rolnicze, w tym należące do zachodniego biznesu. Ich także mają nie obowiązywać warunki jakościowe żywności obowiązujące unijnych rolników. Trzeba też zwrócić uwagę, na umowę UE–USA, umożliwiającą bezcłowy napływ amerykańskiej żywności.

Unijny budżet

KE chce wprowadzić nowy sposób finansowania. Teraz państwa mają otrzymywać tzw. koperty narodowe, tzw. kwoty, które rządy będą same dzieliły: czy to na fundusze spójności, czy na rolnictwo, czy np. na obronę. W ten sposób KE zdejmie z siebie odpowiedzialność i przerzuci ją na narodowe rządy, a jednocześnie chce nadzorować wydatki. Należy podkreślić, że UE nie zrezygnowała z Zielonego Ładu niezmiernie kosztownego dla polskiej gospodarki.

Pakt migracyjny

1 lipca 2026 r. wchodzi w życie pakt migracyjny. W ramach tych przepisów każdy kraj jest zobowiązany do przyjęcia minimum 30 tys. imigrantów rocznie w ramach relokacji lub płacić karę 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego (za każdy nierozpatrzony wniosek o azyl).

Podsumowanie

Czas gra przeciwko Polsce. Wszystkie te nadchodzące wydarzenia lub tendencje uderzą w nasz kraj, w nasze społeczeństwo podzielone wewnętrzne, z nieodpowiedzialną przed nikim elitą, odgradzającą się od reszty społeczeństwa i z gospodarką, którą nie zdążono przekształcić z opartej na taniej sile roboczej w innowacyjną. Czy jest jakaś szansa na unikniecie tych katastrof lub porażek? Moim zdaniem raczej nie. Żadna klasa, żadna elita sama z siebie się nie zmieni, nie zrezygnuje ani z przywilejów, ani z pasożytniczego trybu życia, a skłócone społeczeństwo nie ma siły, żeby ich się pozbyć. Ten stan zmienić może jakieś nadzwyczajne wydarzenie, ale ono zazwyczaj jest traumatyczne.

Najnowsze