W ostatnim tygodniu lipca br. przez Kijów i inne miasta naszego południowo-wschodniego sąsiada przetoczyła się fala protestów społecznych. Ich przyczyną było podpisanie przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego ustawy podporządkowującej Prokuratorowi Generalnemu (powołuje go prezydent) dwóch instytucji zajmujących się zwalczaniem korupcji: Narodowego Biura Antykorupcyjnego Ukrainy (NABU) i Specjalnej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAP).
Przyjęcie tej legislacji poprzedziły rewizje przeprowadzone przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) wśród pracowników wspomnianego NABU w różnych rejonach kraju. Działania te zostały przeprowadzone bez nakazów sądowych. Fakt ten tłumaczono tym, że oczekiwanie na postanowienie sądu mogłoby ułatwić podejrzanym rejteradę lub zniszczenie dowodów winy.
Uderzenie w NABU i SAP było reakcją na rosnącą niezależność obu rzeczonych instytucji. Wszczęły one bowiem postępowania przygotowawcze przeciwko prominentnym urzędnikom państwowym. W czerwcu br. biuro antykorupcyjne wniosło akt oskarżenia wobec ówczesnego wicepremiera i ministra jedności narodowej Ołeksija Czernyszewa (prywatnie bliskiego znajomego rodziny Zełenskich).
Co było powodem tej decyzji? Otóż były wicepremier miał udzielić jednemu z deweloperów, niezgodnej z prawem „pomocy” w trakcie kupna nieruchomości. Sprzedaż działki przyniosła Czernyszewowi korzyści majątkowe w wysokości kilku milionów dolarów. W lipcu specjalna prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie dotyczącej byłej wicepremier ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej i minister sprawiedliwości Olhy Stefaniszynej. Spółki, w których udziały miał jej były mąż były preferowane podczas aukcji na aktywa zajęte w sprawach o nadużycia gospodarcze. Według informacji mediów NABU miało przedstawić też zarzuty jednemu z najbliższych współpracowników prezydenta Zełenskiego, Timurowi Mindyczowi oraz kilku posłom rządzącej partii Sługa Narodu – w związku z naruszeniem przepisów przy zawieraniu umów na produkcję dronów.
Burze medialne
Dodajmy, że władze oprócz wspomnianej ustawy podjęły też szereg innych działań wymierzonych w niezależne instytucje antykorupcyjne. Na początku ubiegłego miesiąca rząd ukraiński odmówił zatwierdzenia kandydatury Ołeksija Cywinskiego na stanowisko dyrektora Biura Bezpieczeństwa Ekonomicznego (BEB). Celem tej instytucji jest zapobieganie oszustwom gospodarczym. Odmowa ta oznacza naruszenie ustawy o BEB. Dlaczego? Przewiduje ona bowiem, iż kierownika tej instytucji mianuje rząd na wniosek premiera po uprzednim desygnowaniu go przez komisję składającą się z ekspertów międzynarodowych i rządowych. Przepisy wspomnianej regulacji nie zakładają możliwości odrzucenia kandydatury zaakceptowanej przez wspomnianą komisję.
Wielu może dziwić istnienie procedur przewidujących jawną ingerencję czynników zewnętrznych w państwowe sprawy Ukrainy. Przyczyna tego stanu rzeczy jest jednak bardzo prozaiczna. Otóż znaczna część budżetu tego państwa (ok. 1/3) pochodzi z dotacji zagranicznych.
Kolejną medialną burzę wywołała sprawa znanego z ostrej krytyki wobec Zełenskiego, szefa pozarządowego Centrum Przeciwdziałania Korupcji Witalija Szabunina. Państwowe Biuro Śledcze (DBR) przeszukało jego mieszkanie i postawiło mu zarzuty niewłaściwego pełnienia służby wojskowej (był zwalniany ze swojego oddziału na wniosek Narodowej Agencji Zapobiegania Korupcji) oraz o fałszowanie dokumentów. Ukraińskie organizacje pozarządowe stanęły w obronie rzeczonego Szabunina, uznając działania władz za formę nieuzasadnionej prawnie szykany.
Do walki z przeciwnikami politycznymi rządzący wykorzystali też komunikator Telegram. Za jego pośrednictwem wszczęli kampanię dyskredytującą znaną z kontestacyjnej postawy w stosunku do władz dziennikarki Inny Wedernikowej.
Skorumpowana Ukraina
Wróćmy jednak do kwestii rzeczonej ustawy o zwalczaniu korupcji. Otóż niezadowolenie z jej uchwalenia wyrazili nie tylko obywatele Ukrainy, ale także Komisja Europejska. Rzecznik tej instytucji Guillame Mercier przypomniał, że „Unia Europejska wspiera Ukrainę finansowo tylko pod warunkiem realnych postępów w dziedzinie przejrzystości reformy sądownictwa i dobrego zarządzania. NABU i SAP – utworzone w 2015 roku – stanowią filary systemu walki z korupcją w Ukrainie”. Ich niezależność to podstawowy warunek wsparcia ze strony zachodnich partnerów tego kraju. Wspomniana wewnętrzna i zagraniczna presja zmusiły Kijów do wycofania się z większości zmian w prawie uzależniających NABU i SAP od Prokuratora Generalnego.
Aby oświetlić szerzej problem korupcji w tym państwie, wróćmy jeszcze na chwilę do kwestii przeszukań dokonanych przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy wśród pracowników NABU. Jakie były ich rezultaty? Otóż ustalono, że co najmniej dwóch detektywów tej instytucji kontaktowało się z agentami rosyjskiej FSB. Za przekazanie poufnych informacji otrzymywali oni przelewy od kremlowskich służb. Współpraca ta miała więc wyłącznie podtekst materialny. W tym miejscu, zadajmy sobie pytanie: Czy ten patologiczny system można naprawić przy pomocy skorumpowanych instytucji? Jest to oczywiście niewykonalne.
Przedstawiony powyżej problem nie zmienia jednak przykrego dla Zełenskiego faktu, iż zawirowania wokół NAB i SAP bardzo zaszkodziły jego wizerunkowi w kraju i za granicą. Trudno mu będzie przede wszystkim odzyskać zaufanie we własnym społeczeństwie, które w okresie obu majdanów domagało się oczyszczenia życia publicznego z korupcji. Podziękowania, jakie prezydent Zełenski złożył protestującym za zaangażowanie na rzecz walki z korupcją, były tylko figurą retoryczną i tak też zapewne zostały odebrane przez społeczeństwo ukraińskie. Reorientacja o 180 stopni dokonana przez prezydenta nie uspokoiła też niechętnych Kijowowi polityków z niektórych krajów UE (Słowacja, Węgry). Uzyskali oni dodatkowy argument za tym, że jest to kraj skorumpowany. Natomiast państwa czy organizacje finansujące go powinny się liczyć z defraudacją przyznanych środków.
Zmiany w rządzie
Niejako w cieniu opisywanych wyżej wydarzeń doszło do zmian w kijowskim rządzie. Ich symbolem była nominacja na stanowisko premiera Julii Swyrydenko. Ta niespełna czterdziestoletnia ekonomistka nie jest kimś nowym w ukraińskiej polityce. Od czterech lat sprawowała bowiem urząd pierwszego wicepremiera oraz ministra gospodarki. W trakcie pełnienia tej funkcji uczestniczyła w ważnych rozmowach min. z Amerykanami w sprawie umowy surowcowej. Prowadziła też pertraktacje z Unią Europejską w kwestii wsparcia finansowego i planów odbudowy Ukrainy po zakończonej wojnie. W zgodnej opinii wielu obserwatorów Swyrydenko dowiodła w trakcie tych negocjacji wysokiej skuteczności w walce o interesy swojej ojczyzny. Nie brak jednak malkontentów, którzy jej awans przypisują nie wymienionym wyżej zaletom, ale serwilistycznej postawie wobec szefa biura prezydenta Andrija Jermaka.
Zdymisjonowany premier Denys Szmyhal został przesunięty na stanowisko ministra obrony, z którego wcześniej odwołano Rustema Umerowa. Jego zadaniem ma być uporządkowanie systemu poboru do wojska, który jego poprzednikowi wymknął się spod kontroli. Przejawem tego były przymusowe wcielenia do armii i to bez uprzedniego nakazu. Zdarzały się też przypadki użycia siły przez służby rekrutacyjne. Wywoływało to liczne protesty społeczeństwa i polityków. Denys Szmyhal, z zawodu ekonomista, przed pełnieniem funkcji premiera kierował różnymi przedsiębiorstwami min. w branży energetycznej. Pracował też w handlu i administracji państwowej. Na wszystkich tych stanowiskach dał się poznać jako sprawny zarządca. Czy ma więc wszelkie potrzebne cechy, żeby w sposób kompetentny, pokierować tak newralgicznym resortem jak ministerstwo obrony? Wydaje się, że ma na to duże szanse. Nowy minister obrony jest uważany – podobnie jak premier Julia Swyrydenko – za technokratę, zdolnego menadżera i urzędnika państwowego. Niestety jest mało medialny. Nie stanowi więc samodzielnej siły politycznej mogącej równoważyć wpływy ośrodka prezydenckiego.
Spośród pozostałych nowych ministrów zwracają uwagę dwaj z nich: Oleksij Sobolew i Taras Kaczka. Pierwszy z wymienionych to dotychczasowy zastępca Swyrydenko, który ma kierować „superresortem” będącym połączeniem trzech ministerstw: gospodarki, środowiska i rolnictwa. Ma to usprawnić zarządzanie polityką ekonomiczną. Drugi z rzeczonych członków rządu objął tekę wicepremiera i ministra ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej. Znany jest głównie z tego, iż nie przebiera w słowach. Jeszcze jako wiceminister gospodarki oskarżał Polskę o „gospodarcze ludobójstwo” i groził wojną handlową. Oskarżał też naszych rolników o to, że chcą doprowadzić do „zabijania Ukraińców za to, że są Ukraińcami”. Niewątpliwymi jego atutami są natomiast duże doświadczenie i twardość w negocjacjach. Z tych też powodów wziął on udział we wspomnianych rozmowach z USA dotyczących umowy o minerałach.
Nadmieńmy też, że połowa ministrów z poprzedniego rządu zachowała swoje posady, a dwoje z nich zamieniło się miejscami. W świetle powyższych faktów trudno się więc dziwić, że rekonstrukcja Rady Ministrów nie doprowadziła do żadnych zmian w polityce krajowej i zagranicznej Kijowa. Przetasowaniom na stanowiskach ministerialnych nie przyświecała bowiem jakakolwiek szersza wizja czy idea, ale raczej obawa przed społecznymi skutkami afer korupcyjnych oraz niskie notowania sondażowe rządu Denysa Szmyhala. Dodajmy, że na Ukrainie Gabinet Ministrów nie jest główną siłą sprawczą określającą kierunki działania państwa i podejmującym decyzje. Tę funkcję pełni bowiem ośrodek prezydencki. Rząd jest zaś tylko wykonawcą jego woli.
Lepiej nie będzie?
Z analizy punktacji Indeksu Percepcji Korupcji opublikowanego przez organizację Transparency International za rok 2024 wynika, iż na 180 sklasyfikowanych krajów Ukraina zajmuje 105. miejsce. Z państw europejskich tylko Rosja i Białoruś zajmują niższe miejsca. Niestety nic nie wskazuje na to, aby ten stan rzeczy miał ulec zmianie.