Strona głównaWiadomościPolitykaBąkiewicz w Kanale Zero. "Braun powinien odpowiedzieć za Auschwitz jeśli kłamie i...

Bąkiewicz w Kanale Zero. „Braun powinien odpowiedzieć za Auschwitz jeśli kłamie i mówi nieprawdę” [VIDEO]

-

- Reklama -

Robert Bąkiewicz był gościem w Kanale Zero u Roberta Mazurka. Przekonywał, że jeśli Braun powiedział nieprawdę o komorach gazowych w Auschwitz, to „powinien za to odpowiedzieć” przed sądem. Mówił też o swoim utrzymaniu oraz zapewniał, że PiS go nie przekupiło.

Bankructwo i pomoc rodziców

Robert Bąkiewicz powiedział, że żyje z zatrudnienia w stowarzyszeniu Roty Marszu Niepodległości.

– Biorę tam wynagrodzenie w wysokości kilku tysięcy, trzech tysięcy złotych dokładnie – powiedział Bąkiewicz.

– Mecenas Jerzy Jurek, właśnie mecenas pani Katarzyny Augustynek napisał, że „poszukiwania majątku wykazały, że płatnik jest niewypłacalny, nie zarobkuje, nie ma dochodu, nie jest ubezpieczony społecznie”. Nie jest pan ubezpieczony? – zapytał Robert Mazurek.

- Prośba o wsparcie -

Wesprzyj wolne słowo. Postaw kawę nczas.info za:

– No teraz jestem ubezpieczony, nie nadąża pan mecenas Jurek – odpowiedział Robert Bąkiewicz.

– I z tego utrzymuje pan rodzinę? – zapytał dalej prowadzący.

– No wie pan, pomagają nam rodzice jeszcze – sprecyzował Bąkiewicz.

– Ile pan ma lat? – zapytał Mazurek.

– 49 – odpowiedział Bąkiewicz.

– 49 i pomagają panu rodzice? – dopytał prowadzący.

– Tak, pomagają mi rodzice. Na przykład mieszkam w domu teściów. […] Wie pan, ja w którymś momencie życia postanowiłem, że może ja nie pasuję do tej całej układanki. Jestem takim trochę zwariowanym ideowcem. W końcu w swoim życiu powiedziałem, że warto coś zrobić nie dla pieniędzy – przekonywał Robert Bąkiewicz.

– Bo pan miał biznes, ale pan zbankrutował – przypomniał Mazurek.

– Tak, zbankrutowałem, jak Disney, jak Ford – odpowiedział Bąkiewicz.

Następnie przekonywał, że „to był taki ważny moment w moim życiu, bo on przewartościował pewne rzeczy czy wartości” i „zobaczył, co tak naprawdę jest ważne w życiu”.

Zapewnił następnie, że „nie było” to bankructwo fikcyjne, „jak opisują to media”.

– Żeby przeprowadzić upadłość, bo tak się nazywa to w polskim prawie, to najpierw sąd musi zatwierdzić, że faktycznie są przesłanki do tego, żeby upadłość przeprowadzić. Czyli widzi, że ten, który chce tę upadłość przeprowadzić, no nie z własnej winy doprowadził do jakiegoś oszustwa, przekrętu albo nie z własnej winy, głupoty doprowadził do firmy, do złego stanu finansowego. I tak było w moim przypadku i sąd musi mieć pewność jeszcze, że są pieniądze na prowadzenie tej upadłości i spłatę tego długu – mówił Robert Bąkiewicz.

– Telewizja taka znana, liberalna, mówi o tym, że ja byłem winien 6 milionów, czy moja firma była winna 6 milionów, czy 7 milionów ludziom. Ale inne firmy, czy aktywa i pasywa się mniej więcej zgadzały. Inne firmy były mi dokładnie winne tyle samo. To się działo w tych czasach, kiedy wielu przedsiębiorców budowlanych, bo ja miałem hurtownię budowlaną i wykonywałem robotę budowlaną, dokończyło po prostu swój żywot gdzieś tam na na sznurze nieraz, dlatego że machina wyłudzania pieniędzy przez duże firmy w stosunku do takich małych albo średnich przedsiębiorstw, jak ja, była czymś zupełnie znanym, czymś powszechnym. To były czasy rządów Donalda Tuska – kontynuował.

Braun pod sąd za wypowiedź o Auschwitz?

W dalszej części programu Mazurek zapytał, czy „Grzegorz Braun ma rację, mówiąc, że w Auschwitz nie było komór gazowych”?

– Znaczy, musi pan się, musi pan rozmawiać z Grzegorzem Braunem, a nie mnie pytać się o… – zaczął odpowiadać Robert Bąkiewicz.

– Ja nie pytam o… Ja pytam Pana, czy Pan uważa, że ma rację – wtrącił Mazurek.

– Ja uważam, że nie ma racji. Uważam, że nie wiem, po co zupełnie wprowadza taką dyskusję – mówił Bąkiewicz.

– Nie wie Pan? – dopytywał prowadzący.

– Nie wiem, nie rozumiem tego. Nie rozumiem, no może chcę poszerzać dyskusję. Uważam, że to jest po prostu, podważanie komór gazowych, no to jest jakimś kompletnym szaleństwem – przekonywał Robert Bąkiewicz.

– A powinienem to odpowiedzieć przed sądem? W Polsce jest zakaz kłamstwa Oświęcimskiego – dopytał prowadzący.

– Wie pan, ja nie słuchałem tych rozmów do końca, żeby była jasność. Słuchałem fragmenty. Uważam, że nie powinien tego powiedzieć. Uważam, że to… – tłumaczył się Robert Bąkiewicz.

– On to powiedział dwukrotnie – wtrącił Mazurek.

– Tak, słyszałem jeden krótki fragment w Radio Wnet, a potem słyszałem u pana Pospieszalskiego, jak dyskutował. Natomiast nie słuchałem całej tej dyskusji. Natomiast to, co powiedział, nie zgadza się zupełnie z moim poglądem na sytuację. Jakimiś historycznymi informacjami na ten temat – zapewniał Bąkiewicz.

– Ale pana zdaniem należałoby Grzegorza Brauna postawić przed sądem? No w końcu sprawa wydaje się być oczywista na gruncie prawa – nie ustępował prowadzący

– Jeśli jest oczywista, to powinien odpowiadać – odpowiedział Robert Bąkiewicz i dodał, że „powinien odpowiedzieć za to, jeśli kłamie i jeśli mówi nieprawdę”.

Bąkiewicz kupiony przez PiS? „Konflikty osobiste w Konfederacji”

Robert Mazurek zapytał Roberta Bąkiewicza, „czy po prostu PiS pana nie przekupił”?

– I pan w ramach wdzięczności za pieniądze, które Pan przez lata dostawał od PiS-u, kandydował z ich list, pokazując wyborcom narodowym, że nie tylko w Konfederacji są tacy ludzie. Bo to są zarzuty, które stawiają panu na przykład dawni znajomi ze środowisk narodowych. Dawni znajomi z ONR-u. Przecież Pan był aktywnym członkiem ONR-u – mówił Mazurek.

– To są absurdalne zarzuty. Dokonuje się takich wyborów politycznych jakie są możliwe. Jeśli miałem szansę, myślałem, że nawet dostanę się do tego Sejmu. Uważałem, że mój udział w polityce, czyli w sensie takim, że będę mógł wypowiadać pewne poglądy części polskiego społeczeństwa, to będzie istotne i ważne… – przekonywał Bąkiewicz, na co wtrącił się prowadzący rozmowę.

– Dlaczego pan tych poglądów nie chciał głosić z Konfederacji? Wydawałoby się, że to jest dość oczywista droga. Jest pan w ONR, jest pan w Stowarzyszeniu Marsz Niepodległości i idzie pan do Konfederacji. Ale nie. Pan wziął pieniądze z PiS-u i poszedł do PiSu – dopytywał Mazurek.

– Dlatego, że Konfederacja jest niestety taką partią, która dużo mówi, a dużo mniej robi – twierdził Bąkiewicz.

– Konfederacja nie rządziła, więc trudno powiedzieć, żeby miała okazję coś zrobić – zauważył prowadzący.

– Wie Pan, nie będąc w władzy, można często załatwiać konkretne sprawy. Można by było to robić chociażby negocjując pewne rzeczy przy poparciu innych rzeczy. Na przykład przy wyborze w drugiej turze w 2020 roku Andrzeja Dudy na prezydenta. Takie poparcie mogła udzielić Konfederacja spokojnie, rozumiejąc to, że ma wybór pomiędzy neobolszewikiem, a człowiekiem, który może nie do końca nam się podoba, no ale jednak pewien element tej polskości, tego nurtu niepodległościowego jednak z sobą niesie – mówił Bąkiewicz.

Należy przypomnieć, że teza o Dudzie jako niosącym „element tej polskości” po jego kadencji pełnej uwielbienia dla Żydów czy Ukraińców jest obiektywnie śmieszna.

– Mogła to robić, bo wybór wydawał się wtedy prosty. Tego nie robiła. Po drugie, w Konfederacji mam wiele również takich konfliktów wewnętrznych czy osobistych, które gdzieś oddziałują – kontynuował.

Sprecyzował także, że „konflikty moje, osobiste, z ludźmi z Konfederacji”, „uniemożliwiają to, żebym w tej Konfederacji” był.

Źródło:X / nczas.info

Najnowsze