Ponad dwie trzecie Polaków nie widzi końca drożyzny. Wyniki sondażu Instytutu Badań Pollster dla „Super Expressu” redakcja skonfrontowała z ogłoszeniami rządu, który przekonuje, że inflacja spadła poniżej 3 proc., choć jest to trochę bez sensu, ponieważ oznacza niższą dynamikę wzrostu cen, a spadek cen.
– Inflacja na poziomie 2,9 proc., czyli poniżej oczekiwań i więcej w portfelach Polek i Polaków – to praktyczny rezultat skutecznej polityki gospodarczej rządu – mówił pod koniec września premier Donald Tusk.
– Wzrost dochodu rozporządzalnego jest największy w historii. To realna, pozytywna zmiana w budżecie każdej rodziny. Udało się nam to w półtora roku – mówił przed posiedzeniem rządu Tusk.
Instytut Badań Pollster dla „Super Expressu” przeprowadził badanie dotyczące tego, czy Polacy dostrzegają spowolnienie wzrostu cen. Redakcja nie przedstawiła dokładnie, jak brzmiało zadane pytanie.
Wskazano, że 67 proc. badanych nie zauważyło spadku inflacji. 36 proc. zdecydowanie nie zgodziło się z opinią premiera, a 31 proc. raczej się nie zgodziło.
23 proc. badanych oceniło, że jest lepiej. 3 proc. zdecydowanie poparło deklarację premiera, a 20 proc. raczej poparło. 10 proc. badanych nie miało zdania na ten temat.
– Spadek inflacji oznacza, że ceny są na dużo niższym poziomie, niż byłyby przy wyższej albo rosnącej inflacji. Natomiast to, co widzimy na sklepowych półkach to nie jest wzrost cen, tylko obecne ceny, a te są bardzo wysokie ceny, zwłaszcza jeśli porównamy je z cenami sprzed czterech lat – powiedział ekonomista Marek Zuber.
Dodał, że „przez te lata zdrożało wiele produktów, które często kupujemy, np. chleb i podrożały usługi z których korzystamy, np. fryzjerskie”.
– Zdrożała też energia elektryczna oraz gaz. Nic dziwnego, że nie jesteśmy zadowoleni z cen, a przeciętny obywatel ma problem, aby odróżnić inflację od drożyzny. Spadek inflacji to jednak bardzo optymistyczne zjawisko, zwłaszcza jeśli w tym samym czasie rosną nasze wynagrodzenia – przekonywał Zuber.

