Chiny w Zachodniej Azji, czyli w rejonie Zatoki Perskiej, Azji Mniejszej i Półwyspie Arabskim stają się coraz poważniejszym graczem. Dla realizacji jego inicjatywy „Jeden pas, jedna droga” jest to jeden z kluczowych regionów. Pekin chce poprzez ten region znaleźć wyjście nad Ocean Indyjski i Północną Afrykę, do której chce doprowadzić nie tylko połączenia morskie, ale głównie połączenia tranzytowe w postaci linii kolejowych i dróg.
Dla realizacji tego projektu w tym regionie potrzebna jest stabilność, a z nią, jak wiadomo, nie jest najlepiej. Region ten należy do najbardziej konfliktogennych w świecie. Porozumienie pokojowe kończące ludobójstwo Gazie daje nadzieję na uspokojenie sytuacji, ale póki co jest to tylko nadzieja. Wojna Izraela z Palestyńczykami jest tylko jednym z konfliktów. Na horyzoncie w dalszym ciągu jest konflikt Izraela z Iranem, który może zamienić się w prawdziwą wojnę. Strategia Chin zaś polega na unikaniu wciągnięcia ich w jakikolwiek konflikt, co Teheranowi się coraz mniej podoba.
Irańscy analitycy zastanawiają się, jak jeszcze Chinom w swojej ofensywie realizowanej w Zachodniej Azji uda się zachować neutralną pozycję. Dotychczas Pekin, podejmując gospodarcze współzawodnictwo w tym regionie, starał się dystansować od zaangażowania militarnego. W 2021 r. podpisał on z Teheranem porozumienie o strategicznej współpracy na okres 25 lat. Zobowiązał się do wielomiliardowych inwestycji w jego infrastrukturę, w transport i energetykę. Iran sądził, że Pekin uczyni go głównym partnerem w regionie, czymś w rodzaju platformy dla dalszej ekspansji gospodarczej w regionie.
Szczególną nadzieję dał Teheranowi program „Jeden pas i jedna droga”, nawiązujący do idei „Jedwabnego Szlaku”, który niegdyś łączył Europę z Chinami. Tymczasem Pekin potraktował Iran jako przystanek i ruszył dalej do Arabii Saudyjskiej i innych państw Zatoki Perskiej. Podjął zabiegi, żeby te wszystkie kraje pogodzić ze sobą, co w przypadku Iranu i Arabii Saudyjskiej udało mu się całkowicie. Pekin nie był jednak gotowy brać na siebie odpowiedzialności za bezpieczeństwo w regionie, w związku z czym przyjaźń irańsko-saudyjska miała wartość dekoracji. Gdy doszło do konfliktu izraelsko-irańskiego z ingerencją Stanów Zjednoczonych, Iran pozostał sam. Nie poparł go żaden z krajów arabskich. Żaden z nich nie chciał się mieszać w konflikt i narażać na atak Izraela ani też wychodzić spod skrzydeł USA, które mimo gospodarczej ekspansji Iranu zachowały swoją militarną dominację w regionie.
Nie liczy się z Teheranem
Chiny na przekór Teheranowi zaczęły też umacniać swoją pozycję na Kaukazie, starając się objąć go swoim programem „Jeden pas, jedna droga”, inwestując w tamtejsze moce tranzytowe. Pekin zainteresował się również kierunkiem tureckim, w tym także lansowanym przez Azerbejdżan tzw. „Korytarzem Zazegurskim”, idea którego jest bardzo chłodno przyjmowana w Teheranie. Nie chce on, by Pekin kierował swój tranzyt do Europy i Zachodniej Azji przez Turcję, która należy do NATO i obecnie po przejęciu kontroli nad Syrią znacząco usztywniła swój stosunek wobec Iranu.
Zdaniem irańskiego analityka Ksawe Willara, jeśli Chiny będą chciały kontynuować ekspansję w regionie pod hasłem „Jeden pas, jedna droga”, będą musiały zacieśnić swoją współpracę z Iranem lub zdecydować się na słaby balans z Izraelem i jego sojusznikami. To drugie rozwiązanie nie pozwoli jednak osiągnąć głównych celów, takich jak:
- zapewnienie stałych dostaw surowców energetycznych z rejonu Zatoki Perskiej;
- utworzenie lądowych i morskich korytarzy, łączących Eurazję z Afryką;
- utworzenie globalnej strefy mniej zależnej od dolara i finansowej hegemonii Zachodu.
Zachodnia Azja dla realizacji tych trzech chińskich celów ze względu na jej geograficzne położenie i energetyczne zasoby ma, zdaniem Ksawe Willara, kluczowe znaczenie. Dlatego też Pekin, jego zdaniem, powinien przestać traktować Zachodnią Azję jako region tranzytowy i zacząć traktować jako jądro swojej koncepcji i pomóc jej w zachowaniu stabilności.
Zbliżenie musi być ideologiczne
Centralną rolę w tym jądrze powinien rzecz jasna odgrywać Iran, który dla Chin według Ksawe Willara jest idealnym partnerem. Dysponuje on bowiem ogromnymi zapasami ropy naftowej i gazu, które są w stanie pokryć ich zapotrzebowanie na dziesięciolecia. Przez Iran Chiny mogą przeprowadzić wszystkie potrzebne im tranzytowe korytarze zarówno lądowe, jak i morskie. Iran w odróżnieniu od Arabii Saudyjskiej czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich jest niezależny od Waszyngtonu, co daje Chinom większe pole manewru.
Ksawe Willar sugeruje, że Pekin powinien z Teheranem zawrzeć nowe porozumienie i strategiczny sojusz na ideologicznej podstawie. Jego zawarcie powinien ułatwiać fakt, że oba państwa mogą tylko wygrać na osłabieniu zależności od transatlantyckiego porządku i umocnienia alternatywnych związków. W podtekście tej propozycji jest rzecz jasna zawarcie przez Chiny i Iran sojuszu wojskowego i wzięcia przez Pekin przynajmniej części odpowiedzialności za bezpieczeństwo Iranu.
Pojawienie się takich analiz w irańskich mediach świadczy o tym, że o takim rozwiązaniu myśli tamtejsza elita. Z jej punktu widzenia jest to rozwiązanie racjonalne. Czy pojawienie się jednak chińskich baz w Iranie równoważących obecność amerykańską w regionie jest realne, nie wiadomo. Pekin umacnia swoją armię, która niewątpliwie staje się coraz potężniejsza, ale nie wydaje się, by jego obecne kierownictwo dążyło do bezpośredniej konfrontacji ze Stanami Zjednoczonymi. Niewątpliwie jednak i do chińskich elit trafia argumentacja irańskich analityków.
Gdyby Iran nie miał atomowych aspiracji, sprawa byłaby prostsza. Jednoznaczne opowiedzenie się Chin po stronie Iranu uczyniłoby z nich de facto państwo frontowe. Izrael będzie robił wszystko, by Iran nie miał broni jądrowej. Niewątpliwie zdecyduje się na rozpętanie kolejnej wojny w regionie, by do tego nie dopuścić. Jeżeli Chiny wystąpiłyby przeciwko niemu, stanęłyby przed groźbą otwartego konfliktu ze Stanami Zjednoczonymi. Na razie wydaje się, że Pekin nie jest na niego gotowy. Utrzymanie wpływów w Zachodniej Azji nie jest tego po prostu warte. Wojskowy sojusz Iranu z Chinami wydaje się mrzonką. Przynajmniej na razie.

