W Gdańsku od miesiąca trwa prohibicja. Jak łatwo się domyślić, założonego celu w postaci poprawi bezpieczeństwa nie osiągnięto, a nawet przeciwnie – liczba policyjnych interwencji wzrosła.
Od 1 września w Gdańsku obowiązuje prohibicja. W godzinach nocnych nie wolno sprzedawać w tym mieście alkoholu.
Oficjalnym powodem miała być poprawa bezpieczeństwa i zmniejszenie liczby awantur. Jak wiadomo, to wcale nie jest kwestia ludzi lubiących awantury i pijackie rozróby, tylko alkoholu.
Oczywiście, cel nie został osiągnięty. W pierwszym miesiącu obowiązywania prohibicji służby interweniowały 877 razy, czyli o 90 razy więcej, niż w tym samym miesiącu w ubiegłym roku. To wzrost o około 11 proc..
Odnotowano za to nieznaczny spadek interwencji w związku ze spożywaniem alkoholu w miejscu publicznym. Spadek wyniósł około 6 proc..
Lewicowe media przytaczają na obronę zakazu opinie ekspertów, którzy przekonują, że trzeba dłużej poczekać na „wspaniałe” efekty prohibicji. Przytoczono przy tym Olsztyn.
Patryk Pulikowski z olsztyńskiego ratusza przekonuje, że to dzięki nocnej prohibicji wprowadzonej siedem lat temu nastąpiły ogromne spadki liczby interwencji.
– W niektórych miejscach to nawet 70 proc. – przekonywał.
Należałoby przy tym sprawdzić, co jeszcze się wydarzyło i czy spadki te nie były skorelowane z innymi rzeczami. Niemniej zwolennicy zamordyzmu i tak „wiedzą lepiej”.