Strona głównaWiadomościPolska41 lat temu funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa PRL porwali, a następnie zamordowali ks....

41 lat temu funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa PRL porwali, a następnie zamordowali ks. Jerzego Popiełuszkę

-

- Reklama -

19 października 1984 r. funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa porwali, a następnie zamordowali ks. Jerzego Popiełuszkę. Sprawa szybko się wydała, prawdopodobnie tylko dlatego, że uprowadzony razem z kapłanem jego kierowca zdołał uciec.

Ks. Popiełuszko pochodził z rolniczej, wielodzietnej rodziny mieszkającej w wiosce Okopy koło Suchowoli na Białostocczyźnie. Urodził się 14 września 1947 r., a do 24. roku życia używał imienia Alfons, które otrzymał na pamiątkę po krewnym, żołnierzu Armii Krajowej. W trakcie studiów w Seminarium w Warszawie został powołany, podobnie jak inni klerycy w tamtym czasie, do wojska. Władze stosowały wówczas takie działania, by przynajmniej część poborowych zniechęcić do kapłaństwa. W przypadku Popiełuszki to się nie udało, ale on sam trudy służby w jednostce specjalnej w Bartoszycach przypłacił zdrowiem.

- Reklama -XVII Konferencja Prawicy Wolnościowej

Święcenia kapłańskie przyjął 28 maja 1972 r. w katedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie z rąk prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego. Zaraz potem ks. Popiełuszko został wikarym w parafii w Ząbkach koło Warszawy. Później pracował w warszawskim kościele św. Anny. W maju 1980 r. księdza przeniesiono do parafii św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu, co prawie zbiegło się z robotniczymi protestami i powstaniem „Solidarności”. 31 sierpnia odprawił mszę dla strajkujących pracowników Huty „Warszawa”.

„Szedłem z ogromną tremą. Już sama sytuacja była zupełnie nowa. Co zastanę? Jak mnie przyjmą? Czy będzie gdzie odprawiać? Kto będzie czytał teksty? Śpiewał? Takie pytania nurtowały mnie w drodze do fabryki. I wtedy przy bramie przeżyłem pierwsze wielkie zdumienie. Gęsty szpaler ludzi – uśmiechniętych i spłakanych jednocześnie. I oklaski. Myślałem, że ktoś ważny idzie za mną. Ale to były oklaski na powitanie pierwszego w historii tego zakładu księdza przekraczającego jego bramy. Tak sobie wtedy pomyślałem – oklaski dla Kościoła, który przez trzydzieści lat wytrwale pukał do fabrycznych bram” – wspominał ks. Popiełuszko tamten moment.

- Prośba o wsparcie -

Bez cenzury. Bez kompromisów. Dzięki Tobie i z Tobą!

Bezkompromisowo przedstawiamy prawdę o Polsce i Świecie bez względu na działania aktualnej cenzury. Nie chodzimy na kompromisy. Utrzymujemy się z reklam i Twojego wsparcia. Jeśli chcesz wolnych mediów – WESPRZYJ NAS!

Szybko dzięki swojej charyzmie stał się nie tylko kapelanem hutników, ale duszpasterzem krajowym ludzi pracy, a także służby zdrowia.

Nawiązywał liczne kontakty z opozycjonistami. Jak wspominają świadkowie, w jego mieszkaniu spotykali się ludzie z różnych środowisk: m.in. robotnicy, inteligencja, artyści. Kilkanaście razy w miesiącu odwiedzał związkowców w hucie, jeździł z nimi m.in. do Gdańska, gdzie spotykali się z Lechem Wałęsą. Towarzyszył im też w prywatnych uroczystościach: udzielał ślubów, chrzcił i odprawiał pogrzeby. W kościele św. Stanisława Kostki ks. Popiełuszko organizował wykłady dotyczące m.in. katolickiej nauki społecznej.

Po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. był systematycznie nękany i inwigilowany przez milicję i Służbę Bezpieczeństwa. Pomimo tego organizował pomoc materialną dla osób internowanych i ich rodzin, wspierał różnego rodzaju inicjatywy społeczne, m.in. pomagał w akcji sprowadzania z Zachodu leków. W podziemiach kościoła św. Stanisława Kostki gromadzona była m.in. żywność i leki. Uczestniczył także w procesach aresztowanych za przeciwstawianie się prawu stanu wojennego. Wspierał więźniów politycznych. Nagrał kilka z rozpraw, wnosząc na salę sądową magnetofon schowany pod sutanną. Materiał, który wtedy powstał, był emitowany m.in. w radiu Wolna Europa.

Szacunek i sympatię zdobył za sprawą odprawianych w kościele św. Stanisława Kostki mszy w intencji ojczyzny. Przybywały na nie delegacje „Solidarności” z całego kraju, uczestniczyli w nich intelektualiści, aktorzy oraz młodzież. Przez przyjaciół ks. Popiełuszko określany był „małym papieżem”.

Parafrazując słowa św. Pawła: „nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”, ks. Popiełuszko nawoływał, by „zło dobrem zwyciężać”. Jednak przez władze był coraz częściej postrzegany jako polityczny agitator.

Pod koniec 1982 r. Wydział ds. Wyznań miasta stołecznego Warszawy dał temu wyraz w piśmie skierowanym do Kurii Metropolitalnej Warszawskiej. Sugerowano w nim, aby ks. Popiełuszkę przenieść do innej parafii i uniemożliwić mu odprawianie nabożeństw, które „przekształcają się w manifestacje polityczne, powodując zagrożenie ładu, bezpieczeństwa i porządku w Stolicy”.

W jeszcze ostrzejszym tonie na temat kapłana z Żoliborza wypowiadała się podlegająca władzom prasa. Przez Jerzego Urbana, rzecznika prasowego ówczesnego rządu, msze odprawiane przez ks. Popiełuszkę określane były jako „seanse nienawiści”.

Tymczasem Popiełuszko namawiał do umiaru. „Trzeba zdawać sobie sprawę z sytuacji geopolitycznej w jakiej się znajdujemy, ale jednocześnie ta sytuacja nie może być wygodną zasłoną do tego, by rezygnować z należnych narodowi praw” – mówił w jednym z kazań.

30 sierpnia 1983 r. został zatrzymany przez milicję w drodze do Gdyni, gdzie miał wygłosić kazanie. Przewieziono go do komendy milicji, gdzie był przez kilka godzin przetrzymywany. Prokuratura wszczęła przeciwko niemu śledztwo w sprawie „nadużywania wolności sumienia i wyznania na szkodę PRL”.

Znajdował się pod ciągłą obserwacją SB. Założono mu podsłuch, próbowano też doprowadzić do wypadku samochodowego. W mieszkaniu przy ul. Chłodnej funkcjonariusze SB dokonali prowokacji, podrzucając kilkanaście tysięcy ulotek, farbę drukarską, granaty z gazem łzawiącym, naboje i materiał wybuchowy. Miały to być dowody do przygotowywanego procesu sądowego. Obawiając się o bezpieczeństwo swojego kapelana, pracownicy Huty „Warszawa” sugerowali prymasowi (od połowy 1981 r. był nim Józef Glemp), by wysłał ks. Popiełuszkę przynajmniej tymczasowo do Rzymu.

W grudniu 1983 r. ks. Popiełuszko został aresztowany, wszczęto przeciwko niemu śledztwo. Prokuratura Wojewódzka w Warszawie zarzuciła mu „nadużywanie w okresie od 1982 r. wolności sumienia i wyznania na szkodę PRL przy sprawowaniu obrzędów religijnych”. W lipcu 1984 r., po interwencji sekretarza generalnego Episkopatu Polski abp. Bronisława Dąbrowskiego, postępowanie zostało umorzone i ks. Popiełuszko został zwolniony.

13 października 1984 r. miała miejsce pierwsza próba zamordowania księdza Popiełuszki, który wracał samochodem z Gdańska z kościoła św. Brygidy do Warszawy. W okolicach Olsztynka funkcjonariusze MSW, przyszli mordercy księdza, planowali spowodować wypadek, rzucając kamieniem w przednią szybę jadącego samochodu.

Porwania ks. Popiełuszki dokonali oficerowie SB z IV Departamentu MSW zwalczającego Kościół katolicki: Grzegorz Piotrowski, Leszek Pękala i Waldemar Chmielewski. 19 października 1984 r. wyjechali do Bydgoszczy służbowym fiatem 125p. Na trasie Toruń-Bydgoszcz zatrzymali samochód, którym jechali ks. Popiełuszko oraz jego kierowca Waldemar Chrostowski. Kierowcy funkcjonariusze założyli na ręce kajdanki i knebel na usta. Księdza, który nie chciał wejść do samochodu, oprawcy, bijąc, pozbawili przytomności i wrzucili do bagażnika. Chrostowskiemu w czasie jazdy udało się wyskoczyć z samochodu.

Kiedy porywacze zatrzymali się w Toruniu i otworzyli bagażnik, ks. Popiełuszko zaczął uciekać. Po kilku uderzeniach pałką stracił jednak przytomność i znów został umieszczony w bagażniku. Podczas dalszej jazdy porywacze, obawiając się blokady dróg, zdecydowali się zabić księdza. Przywiązali do jego nóg worek kamieni, usta zakleili plastrem, a następnie wrzucili go do Zalewu Wiślanego w pobliżu Włocławka. Prawdopodobnie jeszcze w tym momencie żył.

Dzięki Chrostowskiemu wiadomość o porwaniu ks. Popiełuszki szybko się rozeszła. Nie wiadomo było jednak nic o tym, kto tego dokonał i jakie są losy kapłana. 30 października 1984 r. w dzienniku telewizyjnym poinformowano o wyłowieniu z Wisły pod Włocławkiem ciała ks. Popiełuszki. Zwłoki były tak zmasakrowane, że rodzina identyfikowała je tylko na podstawie znaków szczególnych.

W procesie morderców księdza Popiełuszki (tzw. procesie toruńskim) Grzegorz Piotrowski został skazany na 25 lat więzienia, jego przełożony, wiceszef IV departamentu MSW Adam Pietruszka – także na 25 lat; Leszek Pękala – na 15 lat i Waldemar Chmielewski – na 14 lat. Wszyscy wyszli z więzienia przed upływem całej kary. Piotrowski w 2001 r., Pietruszka po dziesięciu latach (1995 r.) Pękala – po pięciu (1990 r.), zaś Chmielewski – po ośmiu (1993 r.).

Dość powszechnie uważano, że porywacze nie działali z własnej inicjatywy, ale z polecania, a przynajmniej za przyzwoleniem przełożonych. Nigdy jednak nie udało się tego udowodnić.

Ks. Popiełuszkę pochowano przy kościele św. Stanisława Kostki. Miejsce to stało się miejscem masowych pielgrzymek, odwiedziło go wiele milionów ludzi.

W 2009 r. ks. Popiełuszko został beatyfikowany (msza beatyfikacyjna została odprawiona w czerwcu 2010 r. w Warszawie), zaś w 2014 r. rozpoczął się proces kanonizacyjny.

Źródło:PAP

Najnowsze