Nie zawahał się z jej podpisaniem prezydent Duda; prezydent Nawrocki ją przyklepał; nie zaprotestował p. Mentzen, ani żadna z naszych dwóch wolnorynkowych, przyjaznych przedsiębiorcom Konfederacyj. Milczą szermierze wolności, praw człowieka, prawnicy konstytucyjni, a nawet sami przedsiębiorcy, nad którymi to wisi jak świeżo naostrzony miecz Demoklesa. Jak to możliwe?
Przedsiębiorcy to tradycyjnie jedna z najbardziej osamotnionych grup społecznych. Ludzie ci mają przeciwko sobie prawie wszystkich. Zacznijmy od tego, że konkurencja nastawia ich wobec siebie samych wrogo. Równie wrogo nastawieni są wobec nich pracownicy, dla których są pracodawcami, a także konsumenci, którym de facto działalność biznesu służy. Jakby tego było mało, państwo „opiekuńcze” przygotowało przeciwko przedsiębiorcom kilka ministerstw, dziesiątki inspekcji, komisji, agencji skarbowych, śledczych, policyjnych, kontrolujących ich na szczeblu krajowym i na każdym innym. Ostatecznym ogniwem tego szczelnego frontu nienawiści są neomarksistowskie media i miliony leniwych zawistników na posadach państwa opiekuńczego i licznych instytucji socjalistycznych, którym w głowach się nie mieści, że po takiej masowej inwigilacji i obławie tych wrednych, kapitalistycznych wyzyskiwaczy i zbrodniarzy stać jeszcze na porządny samochód, dom czy hulajnogę elektryczną.
Tylko tym tłumaczę fakt, że nawet sami przedsiębiorcy nie zaprotestowali przeciwko KSEF, czyli Krajowemu Elektronicznemu Systemowi Faktur, monopolistycznej instytucji, która już za kilka miesięcy może doprowadzić naszą znękaną dziejowymi kryzysami ojczyznę na skraj chaosu, a może i gorzej.
Cena strachu
Jakby tego było mało, przedsiębiorcy, biznesmeni czy rzemieślnicy prowadzący swój skromniutki warsztacik czy pracownię, emitujący na rozkaz innej ustawy faktury zamiast zwykłego paragonu, mają obowiązek poddać się autoinwigilacji! O groźbie sytuacji świadczy to, że odbywa się to w państwie, w którym administratorka mojego bloku mieszkalnego nie ujawnia lokatorom nazwisk członków zarządu naszej 27. mieszkaniowej wspólnoty mieszkaniowej, powołując się przy tym na ustawę o ochronie danych osobowych RODO.
Oto w kraju, gdzie (a) minister rządu może w majestacie prawa zmalwersować setki milionów czy miliardów złotych na zbędne lub błędne wydatki i nic mu się za to nie dzieje; (b) gdzie politycy nie muszą bronić kraju przed obcym najeźdźcą (c) a zarazem nie są odpowiedzialni za powierzone im pieniądze obywateli; (d) gdzie właściciel firmy za błąd w Excelu, w wyniku którego stracił kilka tysięcy złotych swoich własnych pieniędzy, może nie tylko utracić własną firmę, lecz także pójść na wiele lat do więźnia rząd zmusza każdego prowadzącego prywatny interes do poddania się inkryminacji: samokrytyce, samooskarżeniu, a wreszcie samo uwięzieniu w oparciu o tajemniczą superustaw(k)ę, która – bez względu na to, czy jest podejrzany, czy nie – nakłada na emitenta zwykłej faktury – pod groźbą opresyjnych grzywien i pozbawienia wolności – obowiązek ujawnienia: co kupuje/sprzedaje i ile tego kupuje/sprzedaje; komu lub od kogo, w jakim celu to robi, kiedy, i ile za to płaci lub otrzymuje, z dokładnością przy której kontrole „brygad poszukiwawczych” w czasie Hołodomoru na Kubaniu, Ukrainie, czy Powołżu były zabawą w kotka i myszkę.
Szczytem jest to, że aparat wywiadowczy państwa dostaje tę fakturę, zanim otrzyma ją jej adresat.
Dla wielu jest to równoznaczne ze skazaniem przedsiębiorców na samo kryminalizację, a ich niewielkich firemek na unicestwienie. Bo do tego sprowadza się wymóg ujawnienia wszystkich wymienionych powyżej poufny danych mogących wyjawić strategie cenowe, relacje z kluczowymi partnerami, operacyjny i technologiczny know-how – słowem mogą stanowić „być albo nie być” prawie każdej firmy. Skorumpowany urzędnik/biurokrata może je zdobyć i sprzedać swojemu kolesiowi, czym może zniszczyć miejsce pracy emitenta faktury. Równie dobrze może to dotyczyć sprzedaży tajemnicy handlowej kolesiom z Danii, Niemiec czy Holandii.
W naszym skorumpowanym kraju władza fiskalna przygotowuje sobie narzędzie niemal natychmiastowej kontroli i to nad każdą transakcją B2B. Przy złej woli lub poprzez błędne rozpoznanie „podejrzanych” faktur można doprowadzić do blokady działalności najbardziej niewinnych firm! Samo odwołanie się do cynicznej sfery wymiaru sprawiedliwości może przedsiębiorcę wykończyć finansowo i nerwowo.
Co gorsze zapomina się, że pieniądze w naszym biznesie, a więc przedmiot faktury, są pieniędzmi przedsiębiorcy/właściciela, jego kontrahentów, wspólników i załogi, a nie rządu. To rząd powinien uzasadniać szczegółowo, na co potrzebuje nasze podatki i rozliczać się z nich przed społeczeństwem, a nie odwrotnie.
Nawet mafia uważa, żeby swoimi zbyt wysokimi „wymaganiami” nie zniszczyć biznesu, z którego żyje. Jeśli któryś z mafiosi jest zbyt nadgorliwy, jego własny Ojciec Chrzestny go ukarze. U nas buduje się „zbędne” elektrownie, by je potem burzyć i nikt nie ponosi za to odpowiedzialności.
We własnym biznesie właściciel ponosi konsekwencje swego błędu, w państwie nie ponosi ich prawie nikt.
Lista strat
Ten jeden scentralizowany system w rękach państwa jest groźniejszy niż dziecko z zapałkami w pełnej siana stodole. Atak hackerski, sabotaż, błąd algorytmu czy zwykła awaria mogą dotknąć wszystkie firmy jednocześnie. Nikt nie przeliczył, ile będzie nas kosztować ta rzekoma dbałość o szczelność systemu. Jego wdrożenie wymaga masowej zmiany oprogramowania, na szczeblu zasilania, jak i przetwarzania, kosztownego i trudnego dostosowania procesów księgowych, szkoleń, nierzadko zatrudnienia tysięcy nowych ludzi. Miliony mikroprzedsiębiorców zmuszonych zostanie poświęcić swój czas pracy na dostosowanie się do machiny absurdu, a przecież są to podmioty dające źródło utrzymania kilku milionów osób i jakże często walczące o przeżycie w obecnym opresyjnym systemem podatkowym. Zanim się dostosują do systemu inwigilacji samych siebie, mogą te swoje biznesy stracić.
„Motywacja” rządu
Ministerstwo Finansów twierdzi, że KSeF zwiększy ściągalność VAT, ułatwi walkę z „karuzelami podatkowymi”, przyspieszy zwroty VAT i kontrolę. Nie sposób zaprzeczyć, że ma to jedynie potencjalne zalety, i tylko dla fiskusa. Problemem jest jednak nadmiarowa inwigilacja wszystkich podatników, nie tylko przestępców. Tym bardziej że taka „profilaktyka” nie jest wcale dla obywateli Polski korzystna. Zasada domniemania niewinności głosi, że lepiej darować winę złoczyńcy, niż ukarać chociaż jednego niewinnego. Powiem więcej, korzystniej jest dla wszystkich, gdy 1000 osób oszuka fiskusa, niż gdyby fiskus zmarnował chociaż jedną naszą złotówkę.
Z punktu widzenia wolności, ochrony prywatności i dla dobra polskiej przedsiębiorczości KSeF to narzędzie totalnej fiskalnej kontroli, które – mimo że pozornie użyteczne dla państwa – zagraża autonomii przedsiębiorców i tajemnicy handlowej. To cyfrowy nadzór finansowy i jeden z kroków ku pełnej fiskokracji, która prowadzi do sadystycznego zniewolenia i wykonywania przymusowej i darmowej pracy na rzecz biurokracji państwa. Nie trzeba być konstytucjonalistą, by dostrzec w tym niewolnictwo.
Oto mój proponowany Redakcji Projekt Manifestu Obywatelskiego przeciwko KSeF:
MY, NIŻEJ PODPISANI OBYWATELE RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ, PRZEDSIĘBIORCY, PODATNICY I OBROŃCY WOLNOŚCI GOSPODARCZEJ, WYRAŻAMY SWÓJ ZDECYDOWANY SPRZECIW WOBEC WPROWADZENIA OBOWIĄZKOWEGO KRAJOWEGO SYSTEMU E-FAKTUR (KSEF) JAKO NARZĘDZIA POWSZECHNEGO, SCENTRALIZOWANEGO I OBLIGATORYJNEGO NADZORU NAD KAŻDĄ TRANSAKCJĄ HANDLOWĄ W POLSCE.
Domagamy się:
- wstrzymania wdrażania obowiązkowego KSeF,
- podjęcia szerokiej debaty społecznej z udziałem wielu przedsiębiorców,
- przywrócenia wolnego wyboru formy fakturowania (papierowa, elektroniczna, KSeF) zgodnie z wolą obu stron transakcji,
- oceny konstytucyjności KSeF przez Trybunał Konstytucyjny lub instytucje europejskie.
Nie godzimy się na fiskalny autorytaryzm. Bronimy wolności gospodarczej i prawa do prywatności.
Podpisano:
Gotowe – przygotowałem Manifest Obywatelski przeciw obowiązkowemu KSeF.
Możesz go teraz:
-
wydrukować i rozesłać do innych przedsiębiorców,
-
przesłać do mediów, Rzecznika Praw Obywatelskich, izb gospodarczych,
-
lub wykorzystać jako projekt petycji obywatelskiej.