Według emigracyjnych gazet rosyjskich na Ukrainie zginęło już ponad 200 000 Rosjan. Rosyjski urząd statystyczny nie opublikował w tym roku liczby zgonów.
Jaka jest rzeczywista liczba ofiar i jak wygląda Rosja po ponad trzech latach wojny z Ukrainą, do końca nie wiadomo. Sam Władimir Putin oświadczył w środę 3 września podczas pobytu w Pekinie, że „widzi światło w tunelu dla rozwiązania kryzysu ukraińskiego”.
Jednocześnie stanowczo opowiedział się za „gwarancjami bezpieczeństwa” według wersji Kremla, czyli praktyczną demilitaryzacją Ukrainy. Putin dodał groźnie, że „Rosja pozostaje również gotowa do rozwiązywania problemów siłą, jeśli zajdzie taka potrzeba”.
Wydaje się jednak, że nie tyle zagraniczne sankcje, co straty na froncie osłabiają Rosję. Dwa rosyjskie media wydawane na uchodźstwie, Meduza i Mediazona, od ponad dwóch lat szacują liczby ofiar po stronie rosyjskiej, pomimo nakładanej na takie informacje w Moskwie cenzury.
Najnowsze szacunki są dość przerażające. Media te twierdzą, że od początku wojny zginęło 220 000 rosyjskich żołnierzy. Nie wydaje się, by zachwiało to determinacją Kremla, bo ten nigdy się z życiem ludzkim specjalnie nie liczył. Takie ubytki trudno jednak rekompensować i realnie Rosja jest osłabiana.
Dokładne ustalenie liczby ofiar jest jednak skomplikowane, ponieważ Kreml robi wszystko, aby ukrywać dane. W tym roku Rosstat, oficjalna agencja statystyczna, zaprzestała np. publikowania danych o śmiertelności w kraju. Nie podaje się też praktycznie żadnych danych demograficznych.
Wspomniane media emigracyjne gromadzą jednak nekrologi publikowane w lokalnych mediach Rosji, w agencjach rządowych i w mediach społecznościowych. Lista potwierdzonych w ten sposób ofiar liczy 125 000 nazwisk i są to „pewne” zgony.
Przeanalizowano też inne źródła i na tej podstawie za wiarygodną liczbę uznano 220 000 ofiar. Udało im się też ustalić, że rok 2024 był okresem najbardziej śmiercionośnym, z liczbą 95 000 zabitych żołnierzy. Pod koniec ubiegłego roku armia rosyjska traciła do 3000 ludzi tygodniowo. Duża liczba ofiar miała też paść w pierwszej połowie 2025 roku, z powodu wielu działań ofensywnych armii rosyjskiej.
Media podają jednak, że na razie uzupełnienie strat ludzkich władzy się udaje. Armia nadal może rekrutować żołnierzy w ramach służby ochotniczej, dzięki bardzo atrakcyjnym warunkom, i wysokim pensjom. Lista zgonów odnotowana przez te media pokazywała, że żołnierze pochodzą najczęściej z regionów oddalonych od Moskwy, a biedne regiony Syberii, czy Uralu, są nadreprezentowane.