By zatrzymać w Rosji pochód bolszewików i odebrać im władzę, trzeba było usunąć Lenina, czyli po prostu go zabić. Teoretycznie było to łatwe, bo wódz proletariatu często występował publicznie, by zagrzać do boju swoich zwolenników. Często poruszał się po Moskwie samochodem, praktycznie bez ochrony i mógł być zabity choćby w czasie bandyckiego napadu, bez żądnych podtekstów politycznych. Na korzyść Lenina przemawia fakt, że wbrew temu, co się powszechnie sądzi, Lenin był wówczas postacią mało znaną. Zarówno jego zwolennicy, jak i przeciwnicy wiedzieli, że Lenin stoi na czele rewolucji, ale tylko najbliżsi współpracownicy wiedzieli, jak naprawdę wygląda. Nie były to jeszcze czasy telewizji, w której twarze polityków przewijają się na okrągło.
Postać Lenina pojawiała się tylko w gazetach, które jak wiadomo, nie docierały do wszystkich. Zamieszczone w nich zdjęcia były tak preparowane, by wódz wyglądał w sposób odpowiedni. W sumie jednak podjęto trzy próby wyeliminowania wodza rewolucji.
Pierwsza miała miejsce jeszcze w Piotrogrodzie. Następna miała miejsce w Moskwie. Jedna ośmieszyła Lenina i system jego ochrony, a druga omal nie zakończyła się sukcesem. Lenin został ciężko ranny. Bolszewicy potrafili jednak zamach ten przekuć na swoją korzyść. Zamach pozwolił im rozwinąć i upowszechnić jego kult.
O zabiciu Lenina od początku rewolucji bolszewickiej myśleli wszyscy jego przeciwnicy: biali, monarchiści, socjal- rewolucjoniści i anarchiści. Wszyscy nawzajem się zwalczali i nie było mowy, by nawet idea zgładzenia Lenina potrafiła oficjalnie ich zjednoczyć. Ostatecznie jednak kilku działaczy tych partii utworzyło terrorystyczną organizację, stawiającą sobie jeden cel ukatrupienie Lenina. Nazwali ją „Myśliwską Brygadą”. Znaleźli konspiracyjną kwaterę i zgromadzili w niej broń, granaty i materiały wybuchowe.
Jak ustalił rosyjski historyk Boris Sapielnjak, w skład tej grupy mieli wchodzić konspiratorzy o pseudonimach: Stary Eser, Kapitan, Technolog, Marynarz, Maks i Siema. Byli to, jak pisze Boris Sapielnjak: „podporucznik Uszakow, Kapitan Zinkiewicz, lekarz wojskowy Niekrasow (…) Martianow, jeszcze jeden Niekrasow i kobieta o nazwisku Sałowa”. Z tej ekipy przeżył tylko podporucznik Uszakow, który napisał wspomnienia, które wydał później za granicą pod pseudonimem G. Reszetow. Z nich można się dowiedzieć o działaniach grupy, która omal nie doprowadziła do zmiany biegu historii Rosji i całego świata. Grupa ta kłóciła się, w jaki sposób zlikwidować Lenina. Czy zrobić to przy pomocy bomby, czy po prostu zastrzelić. Głównym problemem grupy było jednak, jak dopaść Lenina, by wykonać na nim wyrok. Lenin mieszkał w Smolnym, który był przez bolszewików zamieniony w twierdzę i wyjeżdżał z niego tylko, by wziąć udział w mityngu, na którym występował.
To mógł być jego ostatni dzień
Sęk w tym, że jego wystąpienia były utrzymywane w tajemnicy i tylko najbliższe otoczenie Lenina wiedziało, kiedy i gdzie wystąpi. Grupa miała jednak w Smolnym swojego agenta o pseudonimie „Technolog”. Pracował on w kancelarii Lenina i miał dostęp do różnych informacji. Uszakow pisze, że „Bóg wie, jak by się to skończyło, gdyby któregoś dnia w ów przedsionek sauny wieczorem nie wpadł »Technolog«, który na progu wykrzyknął »Dzisiaj!«”. Okazało się, że Władymir Ilicz ma wieczorem wystąpić w Maneżu Michajłowskim, by pożegnać i zagrzać do walki udający się na front oddział „Czerwonej Gwardii”, sformowany przez robotników z Wyborga.
Lenin istotnie wybierał się do Maneżu Michajłowskiego, by wygłosić mowę do żołnierzy. Wraz z nim pojechał Fritz Platten, który wywiózł Lenina wraz z towarzyszami ze Szwajcarii. Lenin sam mu to zaproponował, a ten nie odmówił. Sapelnjak pisze: „Kto to podszepnął Leninowi – Anioł Stróż, czy sam Pan Bóg – nie wiadomo, w każdym razie, gdyby nie zaprosił on Plattena do wyjazdu na spotkanie w Maneżu Michajłowskim, to ten dzień byłby ostatni w życiu wodza rewolucji”. W drodze powrotnej, gdy Lenin z Plattenem wracali po mityngu do Smolnego, jego samochód został ostrzelany. „Ujechali zaledwie kilkaset metrów – napisała „Prawda” w rocznicę zamachu – gdy po karoserii zabębniły kule”. Platten natychmiast ściągnął Lenina w dół samochodu i zasłonił go swoim ciałem. Samochód zdołał przejechać i dotrzeć do Smolnego. Gdy tam dojechał, stwierdzono, że karoseria samochodu jest podziurawiona, kule przebiły też przednią szybę samochodu. Sam Platten, który osłaniał Lenina, mocno krwawił, otrzymując postrzał w ramię…
Trzy strzały do Lenina
30 sierpnia 1918 r. o godz. 11.00 Lenin, który przeprowadził się do Moskwy, dowiedział się, że w Piotrogrodzie został zastrzelony szef tamtejszej Czerezwyczajki Moisiej Uricki, stary, zasłużony bolszewik. Polecił zaostrzyć ochronę budynków rządowych i partyjnych. Siostra Maria, tknięta przeczuciem, prosiła, by Lenin nie opuszczał Kremla tego dnia. Także Bucharin, z którym Władimir Iljicz spotkał się przy obiedzie, sugerował mu, żeby nigdzie nie jechał.
Wszyscy obawiali się, że „wrogowie rewolucji” zaczęli polowanie na czołowych bolszewików i Lenin także może znaleźć się na celowniku. Ten jednak oświadczył, że ma zaplanowane wystąpienie w fabryce Michelsona, w której miał odbyć się wiec na temat „Dyktatura burżuazji i dyktatura proletariatu” i nie może zawieść robotników. Lenin wydał też Dzierżyńskiemu polecenie, by wziął ekipę śledczych i osobiście przeprowadził śledztwo w sprawie śmierci Urickiego. Dzierżyński zaraz wyruszył w drogę, ale gdy dojechał do Piotrogrodu, otrzymał wiadomość, że był zamach na Lenina i wrócił do Moskwy.
Lenin pojechał do fabryki Michelsona, gdzie przez 35 minut tłumaczył robotnikom, że „Rewolucji nie przeprowadziliśmy po to, żeby właściciele ziemscy mogli wrócić do swoich majątków. Te pasożyty, które wysysają krew ludu od tak dawna, muszą wiedzieć, że ani wolność, ani równość nie oddadzą im utraconego bogactwa, które trafi bezpiecznie w ręce robotników. (…) Wszędzie, gdzie rządzą tak zwani demokraci, znajdziecie zwykłe proste złodziejstwo. Nasze rozwiązanie jest lepsze. Mamy tylko jeden wybór: zwycięstwo albo śmierć”.
Zebrani skwitowali jego wystąpienie ogromną owacją. Lenin był wyraźnie zadowolony. Uśmiechnięty machał na pożegnanie. Gdy doszedł do bramy, zatrzymał się przy grupie kobiet, z którymi rozmawiał o trudnościach w zaopatrzeniu w żywność. Wtedy padły trzy suche strzały. Lenin padł, strzelano do niego. Strzelał ktoś z grupy kobiet. Lenin był przytomny. Kierowca i ochroniarz Lenina Stiepan Gil uznał, że wodza trzeba zawieźć do domu, a nie do szpitala. Dwaj mężczyźni zanieśli Lenina do samochodu, który natychmiast pognał na Kreml. Lenin krwawił, był ciężko ranny, z czego nie zdawał sobie sprawy i w samochodzie oprzytomniał na tyle, że sam wszedł na drugie piętro do mieszkania na Kremlu, gdzie się nim zaopiekowano. Ściągnięto dwóch najlepszych chirurgów, profesorów Władimira Rozanowa i Władimira Minca. Stwierdzili, że jedna z kul przebiwszy płuco, przeszła przez szyję z lewej strony na prawą, mijając aortę o ułamek centymetra i utkwiła nad obojczykiem. Trzeci strzał, nie czyniąc szkód, przedziurawił tylko marynarkę Lenina. Rany nie były śmiertelne. Wódz po jakimś czasie wyzdrowiał. Już we wrześniu został przewieziony do Gorek na rekonwalescencję. W czasie zamachu Lenin stracił dużo krwi.
Na miejscu zamachu Niemcy zatrzymali Fanię Kapłan, która urodziła się jako Fania Jefimowna Rojtman, córka żydowskiego nauczyciela z guberni wołyńskiej. Wzięła na siebie całą winę, przyznając się do dokonania zamachu. Sprawę szybko zamknięto, a winną rozstrzelano. Sprawa po dziś dzień budzi wątpliwości nie tylko badaczy, ale i prokuratorów…
Wielka kampania terroru
Kierownictwo bolszewickie na czele z Jakowem Swierdłowem chciało jak najszybciej ukręcić łeb sprawie i wykorzystać ją do swoich celów. Było ono ewidentnie współodpowiedzialne za zamach, bo nie zapewniło Leninowi odpowiedniej ochrony. Ochroniarz – kierowca, pilnujący auta wodza, to jak wiadomo żadna ochrona. By odwrócić uwagę od siebie, kierownictwo bolszewickie rozpętało kampanię terroru na niespotykaną dotąd skalę. Masowe egzekucje zaczęły się w całym kraju. Terror indywidualny, stosowany przez bolszewików do czasu zamachu na Lenina, stał się teraz masowy. Został podniesiony do rangi polityki państwowej. Rosja zaczęła kąpać się we krwi… Zamach na Lenina spowodował też, że stał się on de facto obiektem kultu niemalże religijnego.
Trzy dni po nieudanym zamachu Zinowiew wygłosił programową przemowę, która stała się początkiem ubóstwiania Lenina. Stwierdził on, że „Lenin jest największym przywódcą, jakiego kiedykolwiek znała ludzkość, apostołem rewolucji socjalistycznej”. Mówiąc dalej, nazwał go „przywódcą z Bożej Łaski”, czyli identycznie, jak przedstawiciele Cerkwi prawosławnej każdorazowo określali carów. Zinowiewowi wtórował Trocki, który nazwał Lenina „największą istotą ludzką naszej rewolucyjnej epoki, naszego nowego wieku (…). Utrata Lenina byłaby katastrofalna dla rewolucji”.
Jednocześnie w prasie radzieckiej, kontrolowanej przez bolszewików, zaczęły ukazywać się różnorakie artykuły na temat Lenina. Wcześniej prasa robiła to sporadycznie, bo Lenin sobie tego nie życzył. W jakiejś mierze kampanię tę nakręcili przeciwnicy bolszewików, którzy rozpowszechniali informację, że Lenin zginął i został w tajemnicy pochowany. Były one tak powszechne, że Swierdłow w tajemnicy przed Leninem kazał nakręcić film, na którym będzie widać, że Lenin z ręką na temblaku przechadzał się po kremlowskim parku. Lenin, gdy zobaczył kamerę filmującą go z dachu budynku, nie był z tego zadowolony. Swierdłow jednak wytłumaczył mu, że jest to jedyny sposób, żeby donieść społeczeństwu, że żyje. Lenin zresztą już po trzech tygodniach wrócił do pracy. Jak wynika z relacji świadków, na nowo pracował po 17 godzin na dobę. Ochrona jego osoby została wzmocniona, nawet na samym Kremlu. Specjalnie dobrani wartownicy strzegli nie tylko gabinetu, ale także i mieszkania Lenina. Każdy z nich musiał mieć co najmniej rok stażu partyjnego. Do dyspozycji wartowników miała być też specjalna sygnalizacja, przy pomocy której mogli wzywać pomocy.
Wstęp do mieszkania Lenina był dozwolony tylko dla posiadaczy specjalnej przepustki, wydanej przez samego Lenina. Kancelaria Lenina, która znajdowała się obok mieszkania, została przeniesiona na dół. W jej miejsce został przeniesiony osobisty gabinet Lenina. Wódz jak najmniej miał poruszać się po Kremlu. Stanowił on bowiem małe miasto w mieście. Pracowało tu ponad trzy i pół tysiąca ludzi. Sam Kreml stanowił plątaninę uliczek i budynków, które niełatwo było kontrolować. Stalin zarządził, by sprawdzić absolutnie wszystkich, a podejrzanych wyeliminować. Lenin się tym nie interesował. Był zadowolony, że pochód bolszewików trwa nadal.